17. Sezon na kłopoty

193 8 1
                                    

Oczami Zane'a

Dostatecznie długo lecieliśmy nad wiecznie zielonymi drzewami, by złapała nas nuda. Niby mieliśmy małą przygodę ze znalezieniem domu Bolobo, bo zieleń była wszędzie. Jak się okazało, dom Bolobo także ma zielone ściany. Po wielu poszukiwaniach w końcu odstawiliśmy chłopaka na miejsce. Zawróciliśmy w stronę miasta Ninjago i podziwialiśmy widoki pod nami. Wtedy zaczął ogarniać nas niewytłumaczalny spokój, który skutkował ziewaniem i chęcią spania. Bujny las szumiał cicho, a drzewa kołysały się pod naporem wiatru. Ptaki ćwierkały i co chwilę można było wyłapać ciche warczenie czy szczekanie. Świst powietrza wokół naszych głów koił nerwy i mogliśmy odetchnąć z ulgą, gdy rozumieliśmy, że nareszcie wszystko się skończyło.

Ledwie o tym pomyślałem, a usłyszałem odległy huk, jakby strzeliła błyskawica. Może Jay bawi się w piorunochron? Włączyłem autopilota i poszedłem do Lloyda i Kai'a. Lecieliśmy bardzo nisko, dlatego mogliśmy dokładnie obserwować Las Spokoju. Pomimo że do zachodu słońca były jeszcze ze trzy godziny, zrobiło się jakoś ciemniej. Spojrzałem w dół i zdumiony zauważyłem, że nigdy nie przestające świecić drzewa telewizyjne, zaczynają gasnąć. Nagle śpiew ptaków umilkł, a wyjące zwierzęta i wszelkie odgłosy wydawane przez nie, także. Zaniepokoiłem się tym, gdyż w lesie zawsze było dość głośno. Przeskanowałem teren, ale nie znalazłem żadnego zagrożenia. Definitywnie dzieje się tutaj coś dziwnego. Rozejrzałem się wkoło, ale las jak ucichł i zgasł, tak nadal utrzymywał swój stan. Byłem coraz bardziej zdenerwowany tą sytuacją i nerwowo rozglądałem się za przyczyną zmiany. Chłopaki trzymali się nie lepiej ode mnie. Też nie mieli pojęcia, co się dzieje.

Wtem znów usłyszeliśmy huk, ale nie odległy, tylko bardzo bliski. Zasłoniliśmy uszy, bo grzmot był potężny, aż bębenki pękały. Dolatywaliśmy na skraj lasu i wielkiego jeziora wpływającego do Bezkresnego Oceanu. Woda przestała pienić się, jak to miała w zwyczaju, a fale zmalały. Na brzegu nie było widać ani jednego podmycia piachu, a zwykle ruchoma tafla wody zamarła. Wtem w oddali zobaczyłem ciemną chmurę. Wyostrzyłem wzrok i z zaskoczenia podskoczyłem.

- Chłopaki! Ta chmura to są wrony!

- Wrony? - Zdziwił się Kai. Pokręcił głową i intensywnie wpatrywał się w latający obiekt. - Ja tam widzę jakiś duży kształt.

- Bo w tych wronach leci jeszcze większy ptak! - Wtedy coś zaczęło brzęczeć i piszczeć.

- Co się dzieje?! - Powoli zaczynaliśmy panikować. Pędem nasze nogi zaniosły nas do sterowni. W pośpiechu przejrzeliśmy każdy guziczek i lampkę, gdy natrafiliśmy na tę odpowiednią. Mały czerwony sygnalizator wył, dopóki nie wyłączyłem go. - Czy to nie wykrywacz mrocznych energii?

- Tak, ale to oznacza, że...

- Mamy przechlapane. - Dokończył Lloyd i wzdrygnął się. Nagle jego twarz wykrzywił grymas nienawiści. Czyżby zorientował się w sytuacji? - Wiedziałem, że nie wolno jej ufać! Na pewno to sprawka Isabell!

- Lloyd, nie zachowuj się pochopnie. - Przystopowałem jego złość. - To, że jej nie lubisz, nie znaczy, że masz ją obwiniać.

- Rusz głową Zane. Pamiętasz, co mówił Sensei Wu o Sekretnym Wymiarze? Jestem przekonany, że to jest ten sam potwór, którego wypuściła ta... ta... - Czerwony na twarzy chłopak wziął kilka gwałtownych wdechów, by opanować gniew. Co jak co, ale Lloyd przeklinać nie lubi i nie potrafi, ale ma inne sposoby na wyrażanie swojej złości. - To wszystko jej wina. Zdrajczyni. Nie powinna w ogóle do nas dołączać. Przez nią wpadliśmy w jeszcze większe tarapaty niż dotychczas. A także...

- Młody, wyluzuj. - Rzucił niepewnie Kai, bo nie chciał bardziej prowokować Lloyda. - Nie ma się o co kłócić.

- To wina Isabell. Minęło już dość czasu, aby jej mroczny pupilek zdołał przystosować się do naszego świata. - Chłopak postawił na swoim. Korzystał z mocnych argumentów przeciwko dziewczynie i nie mogłem się z nim nie zgodzić. Nie miałem wątpliwości, że to na pewno ten stwór z wizji Mistrza. - Na dodatek Isabell nie pokazywała się przez prawie tydzień. Jak sądzicie, co wtedy mogła robić? - "Pewnie coś knuła", dopowiedziałem sobie w myślach. Nie mogłem się nie zgodzić. Rozsądek przemawiał za zaufaniem Lloyd'owi. Nagle mój telefon zaburczał. Sięgnąłem po niego, zauważając wiadomość od Pixal.

Demoniczne sekrety || NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz