21. Nowa nadzieja

178 9 0
                                    

Oczami Cole'a

Trenowałem na dworze cały zasapany. Ze złością uderzałem w worek treningowy. Posyłałem mordercze ciosy, kopałem bez opamiętania. Wyżywałem się przez złość zgromadzoną w ciągu tych kilku tygodni. Wreszcie uspokojony po godzinnym tłuczeniu worka, rozluźniłem się. Brzemię gniewu spadło ze mnie. Już nikt nie ucierpi z mojego powodu. Odetchnąłem z ulgą, gdy przede mną pojawił się portal. Wybiegły z niego Sel i Isa, targające Lloyda. Podbiegłem do nich zdziwiony i zmartwiony. Wiedziałem, że polecieli pokonać potwora, ale nie myślałem, że będzie aż tak źle. Co ja zrobiłem?! Pozwoliłem, by pojedynkowali się z potworem, którego Isa wypuściła z mojego powodu! Sądziłem, że po zabiciu go, będą mieli co najwyżej parę zadrapań. Dlatego nie martwiłem się za bardzo ich misją. Nie wiedziałem tylko, że przybędą umierający i skąpani we krwi! Sel oprócz poszarpanych ubrań, nic nie było, a Isa zdawała się być bardzo zmęczona. Jednak Lloyd wyglądał jak jedno wielkie nieszczęście. Bałem spytać się wprost jak poszło, ale z ich min wywnioskowałem, że nie za dobrze. Chwyciłem nieprzytomnego Lloyda i niemal pobiegłem do mistrza Wu. On będzie wiedział, jak go uleczyć. Sel odezwała się po drodze, że potwór leci na miasto Ninjago. Niedobrze. Bardzo źle. Przyspieszyłem kroku wpadając do gabinetu Senseia.

- Na wszystkie duchy, co się stało? - Spytał osłupiały Wu. Ostrożnie położyłem na łóżku Lloyda, który ważył więcej niż można by przypuszczać. Z sapnięciem odwróciłem się do mistrza. - Kto za tym stoi?

- No jak to kto? Potwór, a raczej pantera.

- Pantera? A on nie był pterodaktylem? - Zmarszczyłem brwi. Nie ujrzałem potwora nigdy na oczy, ale widzę skutki jego działań. Czy to możliwe, żeby był tak potężny?

- Był ptaszyskiem, ale zmienił się, dlatego posłuchajcie. - Isa opowiedziała całe zdarzenie w czasie, gdy mistrz opatrywał Lloyda. - Na szczęście szybko wróciliśmy portalem.

- Polecieliście tam na smokach i straciliście cały dzień. Przecież mogłaś wszystkich teleportować, prawda?

- Nie mogłam, jeśli nigdy nie byłam w tym miejscu. A o Ignacji dopiero wczoraj usłyszałam po raz pierwszy.

- Aha. - Zmieszałem się, niepotrzebnie jej to zarzucałem, aczkolwiek perłą dolecieliby w o wiele krótszym czasie.

- Co z nim? - Dziewczyna skinęła głową w stronę posłania. Wyglądała na zmartwioną, a w jej oczach była dobrze znana mi troska. Rzadko kto zasługuje na przyjaźń Isy, wiem to z doświadczenia, bo tylko ja i Sel byliśmy jej jedynymi towarzyszami w dzieciństwie. Jak Lloydowi udało tak szybko pogodzić się z Isą?

- Bardzo ładnie opatrzyłaś ranę. Posmarowałem tylko maścią na szybsze gojenie. - Pochwalił dziewczynę Sensei. Przypomniało mi się jak jako dzieci bawiliśmy się w berka i oczywiście wywaliłem się na ziemię. Wtedy też jedyna Isa wiedziała, co zrobić. Zabrała mnie do łazienki, umyła kolana i owinęła chusteczkami. Niezdarnie, ale z uczuciem. Zrobiło mi się ciepło w środku na wspomnienie tej sytuacji z dzieciństwa. Isa zawsze była dobrą osóbką, tego nie wolno jej zarzucić. A stała się zła, chcąc ochronić Seliel. Była wściekła na mnie, najlepszego przyjaciela, bo złamałem obietnicę o ochronie Sel. Isa zawsze brała wszystkie przysięgi na poważnie, a skutki niedotrzymania ich były nieprzyjemne. Choć nigdy nie myślałem, że potrafi zemścić się na tak wielką skalę. Z zadumy wyrwał mnie spokojny głos. - Dobrze, że Lloyd nie uderzył się mocniej w głowę. Nie ma wstrząsu, dlatego niedługo powinien wrócić do zdrowia.

- Na szczęście, że nie stało się nic poważniejszego. - Isa odetchnęła z ulgą po czym złapała się za prawe ramię.

- Co jest? - Zaniepokoiła sie Sel, chwytają dziewczynę za nadgarstek. Przytrzymała jej rękę, mimo że Isa wyrywała się.

Demoniczne sekrety || NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz