2. Pierwsza randka
Współpraca z detektywem Reed'em wiele mnie nauczyła, jednak lubiłem uzupełniać swoją wiedzę także obserwując otoczenie. Pogodziłem się z faktem, iż stałem się defektem już miesiąc temu, mimo to niektóre kwestie, które ludziom przychodziły naturalnie, dla mnie zdawały się nieosiągalne i niemożliwe do zrozumienia. Zdarzało się, że zrobiłem coś bardo nie na miejscu, wtedy Gavin natychmiast zaczął wygłaszać całe przemówienie o tym co zrobiłem źle, a ja zapisywałem każdy mały szczegół. Oczywiście nie obyło się bez obelg z jego strony, jednak miałem nieodparte wrażenie, iż detektyw naprawdę zaangażował się w misję, którą nazywał „uczłowieczaniem puszki". Nie zaprzestaliśmy oczywiście wykonywać naszej pracy na posterunku. Od kiedy przełamałem barierę integracja z moim partnerem szła mi o wiele łatwiej. Znaleźliśmy wspólny język, a większość rozmów nie kończyła się na kłótni. Mimo dobrych relacji i tak zdziwiła mnie propozycja Gavina. Pewnego dnia podszedł do mnie w pracy i ze wskaźnikiem stresu sięgającym 70%, spytał czy chciałbym pójść z nim na spacer. Zgodziłem się pod warunkiem, iż nie będzie on oznaczał opuszczenia budynku policji w godzinach pracy. Tak oto znalazłem się w jednym z wielu parków w Detroit razem z detektywem, który jeszcze dwa miesiące temu zapierał się rękami i nogami, iż nigdy nie polubi żadnego androida.
Szliśmy krok w krok przez alejkę otoczoną drzewami, które o tej porze roku zamiast zieleni ukazywały odcienie czerwieni, brązu i żółci. Kąciki moich ust mimowolnie się uniosły. Spojrzałem na towarzyszącego mi mężczyznę. Patrzył uporczywie w beton, a jego dłonie tkwiły w kieszeniach skórzanej kurtki, którą nosił zawsze, bez względu na pogodę.
-Czy coś nie tak, detektywie?- spytałem zakładając ręce za plecy
-Kurwa, mógłbyś przestać z tym detektywem?- burknął
-Czy to była prośba?- zaskoczony zwolniłem kroku
-Pewnie, że nie dupku. To był rozkaz. Chyba wiesz jak mam na imię?- Gavin podniósł wreszcie wzrok
Nie byłem do końca pewny, ale zdawało mi się, że się ucieszyłem. Mój uśmiech się powiększył i objął także oczy. Nie miałem zbyt wielu okazji do tak intensywnego okazywania emocji, więc reakcję bruneta uznałem za zupełnie naturalną. Odchrząknął, zmieszał się, a jego wzrok znów zabłądził w okolice opadniętych już liści oraz nielicznych przechodniów, mijających nas w pośpiechu.
Z czystej ciekawości postanowiłem poszukać kilku informacji na temat tego miejsca. Jak się okazało, znajdowaliśmy się właśnie w jednym z najstarszych parków w Detroit. Według nieoficjalnych artykułów było to także miejsce najczęściej wybierane przez mieszkańców na randki, śluby oraz sesje fotograficzne. Zapisałem tą informację. Kiedy się rozejrzałem, doszedłem do wniosku, iż rzeczywiście w ty momencie oprócz nas przebywało tu sporo zakochanych par oraz rodziców z dziećmi.
-Gavin?- odezwałem się po przetworzeniu informacji
-Hm?- mruknął
Zmarszczyłem brwi i ponownie na niego spojrzałem.
-Czy to randka?- zapytałem wprost
Detektyw Reed wręcz zakrztusił się powietrzem. Jego twarz przybrała kolor pomidora, a on sam próbując to zamaskować symulował kaszel zasłaniając się dłońmi.
Miałem ochotę się zaśmiać, jednak wiedziałem, że uraziłbym tym dumę mojego partnera.
-Co ty pieprzysz?- wydusił z siebie po chwili- Kabelki cię pieką?
-A więc jaki jest powód tego spaceru?- zapytałem z nutą niezamierzonej złośliwości w głosie.
Gavin zatrzymał się nagle. Zmarszczyłem brwi i także przystanąłem.
-Pieprz się. –burknął bardziej do chodnika niż do mnie
Nie byłem pewny, ale chyba kącik ust bruneta uniósł się na ułamek sekundy. Moja dioda zmieniła kolor na żółty.