~10~

161 19 28
                                    

Chciałam tylko przypomnieć, że nie wszystkie rozdziały łączą się ze sobą. W końcu to "wyzwanie pisarskie" a nie samodzielna historia.

Albo po prostu próbuje tym zamaskować swój brak umiejętności pisania jednego, ciągłego opowiadania.


10. Bitwa na poduszki

Do mojego dość okrojonego katalogu emocji zawitało nowe uczucie. Beztroska. Możliwe, że czułem się momentami przytłoczony tempem życia. Oczywiście odczuwałem to inaczej niż ludzie, jednak ja również potrzebowałem chwili oddechu. Nieraz musiałem zastanowić się nad czymś dłużej lub czułem, iż powinienem pielęgnować moją bardziej ludzką stronę. Takie przerwy były przyjemną ucieczką.

Pierwszy raz skorzystałem z dnia wolnego od pracy.

Jak się mogłem spodziewać, pierwszym moim pomysłem na spędzenie go, były odwiedziny u Gavina Reeda. Fakt, iż nie posiadałem zbyt dużego wachlarza znajomych, wcale mi nie przeszkadzał. Nie potrzebowałem nikogo więcej.

***

-Nines, przydałby ci się odwyk. -przywitał mnie Gavin

-Mógłbym powiedzieć o tobie to samo. - odparłem, spoglądając sugestywnie na kubek kawy w jego dłoni

-Powinieneś spróbować. Od razu przestałbyś marudzić.- prychnął mężczyzna

Momentami naprawdę żałowałem, iż nie mogłem tego zrobić.

Przewróciłem jedynie oczami i wprosiłem się do środka.
Kiedy tylko się rozejrzałem, przypomniałem sobie dlaczego musiałem go tak często odwiedzać. Od razu uderzył mnie widok, który zastałem.  Dwa dni bez mojego nadzoru sprawiły, że pomieszczenie wcześniej zwane salonem, zamieniło się w wysypisko, a "kuchnia" przypominała teraz bardziej pobojowisko. Po całym mieszkaniu walały się opakowania po gotowych daniach oraz plastikowe reklamówki. Kiedy dostrzegłem wieżę naczyń piętrzącą się w zlewie, byłem autentycznie pod wrażeniem, iż jeszcze się nie przewróciła i nie zalała całego pomieszczenia. Kiedy i jak on zdążył wyprodukować tyle odpadów?

-Inspekcja zakończona?- usłyszałem krzyk Reeda z drugiego pokoju

Widocznie nie było mi dane spędzić wolnego czasu jak planowałem. Miałem jednak jeszcze nadzieję zobaczyć detektywa z miotłą w rękach.

Oparłem się o futrynę, ale zanim zdążyłem odgryźć się mężczyźnie, w moją stronę poleciała poduszka, znajdująca się wcześniej razem z całą resztą na podłodze. Na szczęście posiadałem funkcję dobrego refleksu, więc uchyliłem się, sprawiając, że przedmiot trafił w szafę za mną. Wyprostowałem się z powrotem i spojrzałem zdezorientowany na Gavina.

-Zluzuj kabelki.- prychnął- Posprzątamy jutro.

-My?- zdziwiłem się

-Ja, ty i twoje przerośnięte robocie ego.

Miałem zamiar odpowiedzieć mu, iż to przerośnięte ego wcale nie należy do mnie, ale przerwała mi kolejna poduszka, która tak jak poprzedniczka, skończyła za moimi plecami.

Zirytowany chwyciłem za poszewkę i również cisnąłem w stronę mężczyzny. Skoro miał ochotę na samobójstwo w postaci rozpoczynania walki ze mną, nie zamierzałem tego przerywać.

Trafiłem prosto w jego twarz, na co Reed zdezorientowany podniósł się z kanapy, a po chwili spojrzał na mnie wyzywająco.

-Ah tak?- warknął jedynie

-Owszem.- odpowiedziałem, z niewzruszonym wyrazem twarzy

Zaraz potem zacząłem być bombardowany wszystkimi wypchanymi rzeczami, jakie tylko Reed miał pod ręką. w pewnym momencie w moją stronę poleciała kołdra. Chwyciłem ją w ostatniej chwili. Mężczyzna się zatrzymał i spojrzał na mnie podejrzliwie. Ja uśmiechnąłem się jedynie i   ruszyłem w jego stronę. Detektyw zaczął się cofać, a ja zbliżałem się coraz bardziej.

-Nawet o tym kurwa nie myśl.- ostrzegł, ale w jego oczach zauważyłem iskrę

Oglądanie szczęśliwego Gavina bez zmartwień, uzależnień czy charakterystycznego zmęczenia na co dzień wymalowanego na jego twarzy, sprawiało mi szczęście. Gdzieś głęboko w moim systemie powstała nowa misja. Sprawienie, żeby ta iskra nie znikała już nigdy.

Rzuciłem się na mężczyznę, owijając go jednocześnie trzymaną przeze mnie kołdrą. Reed przeklął pod nosem kiedy razem wylądowaliśmy na rozłożonej kanapie, służącej też za łóżko detektywa.

Gavin próbował mi się wyrwać, ale trzymałem materiał najmocniej jak umiałem. Powstrzymywałem się od wybuchnięcia śmiechem na ten widok. Wręcz bezbronny, z lekkim uśmiechem, kopał i uderzał we wszystkie strony. Nadal przytrzymując kołdrę kolanami i dłońmi, nachyliłem się, po czym delikatnie pocałowałem.

Przyniosło to zamierzone skutki. Reed uspokoił się i zawstydzony poddał.

-I tak pomożesz mi to wszystko ogarnąć.- burknął omijając mój wzrok

-Oczywiście.-Uśmiechnąłem się szeroko i nie mogąc się już powstrzymać, parsknąłem, widząc minę mężczyzny





~Reed900~ Wyzwanie PisarskieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz