(Na wstępie mam do was prośbę, jeśli widzicie jakikolwiek błąd, zły zapis czy cokolwiek złego pod względem stylistycznym, językowym czy jakimkolwiek innym - napiszcie mi w komentarzu! Będę wdzięczna. Miłej lektury.)
Mija prawie tydzień odkąd mieszkam w domu z panią Elą i jej synami, a ja coraz bardziej się u nich zadamawiam. Mam na piętrze swój własny pokój, a w nim szafę, kilka obrazów, dużą komodę i wygodne, duże łóżko, w którym śpi mi się tak dobrze jak chyba nigdy przedtem. Ściany są kolor kremowego, wpadającego w róż, a na suficie wyłożonym granatową tapetą, znajdują się małe gwiazdki, które świecą w ciemności. Mogę śmiało powiedzieć, że posiadam swoje własne niebo! Mało tego, od pierwszej nocy codziennie śpię z Hadesem, który okazuje się być niesamowitym pieszczochem i przychodzi do mnie każdego wieczoru, wtula się w moje ciało, a następnie zasypia. Wtedy ja nie mogę się poruszyć, więc przyglądam się mu, a później również zapadam w sen. Rankiem pies budzi mnie lizaniem po twarzy, a w ciągu dnia wszędzie za mną chodzi, gdziekolwiek bym nie poszła. Już uwielbiam tę rutynę.
Nadchodzi kolejny poranek, kiedy owczarek znów liże mnie po buzi, powodując u mnie śmiech.
- Hades, jeszcze chwilę - Jęczę zrezygnowana kiedy pies nie daje mi spokoju i próbuje zmusić do tego, abym natychmiast podniosła się z łóżka. W końcu zaczyna skakać wokół mnie, a ja wzdycham i mówię. - No już dobra. Wstaję.
Siadam na łóżku i przeciągam się, spoglądając za okno. Na zewnątrz świeci piękne słońce, którego promienie wdzierają się już do pokoju, pozostawiając smugi na panelach. Zapowiada się ciepły i ładny dzień. Chyba skorzystam z tej pięknej pogody i wyjdę dziś do ogrodu. Biorę krótki prysznic, myję zęby, a następnie przebieram się z piżamy. Słyszę i czuję jak burczy mi w brzuchu, więc postanawiam zejść na dół, żeby zrobić sobie jakieś śniadanie. Wychodzę z pomieszczenia, a kiedy jestem na korytarzu, mój wzrok przykuwa rysunek w ramce, wiszący na ścianie naprzeciwko drzwi, w których stoję. Podchodzę do niego i zdejmuję go, przyglądając się mu uważnie. Na białej kartce papieru widnieje pięć osób. Nie trudno rozpoznać, że namalowało je jakieś dziecko. Każde z nich jest podpisane: mama, tata, Maciuś, Kasia, a tu jestem ja.
Uśmiecham się do siebie widząc na obrazku radosną rodzinę, a wtedy ktoś wyrywa mi ramkę z ręki. Unoszę wzrok i napotykam rozgniewane spojrzenie Kuby.- Cześć - Witam się z chłopakiem i pokazuję na przedmiot, który jeszcze przed chwilą trzymałam w dłoni. - To ty to narysowałeś?
- Nawet jeśli tak, to co? Czym tu się podniecać, rysunek jak rysunek. Matka musiała obwiesić nimi cały dom, jakby co najmniej były dziełami sztuki - prycha, kręcąc głową, a ja marszczę brwi.
- Czemu tak mówisz? Może właśnie dla twojej mamy nimi są?
- Tak, a moje mleczaki, które mi wypadły, trzyma w sejfie, by nikt ich nie wykradł. Nie bądź śmieszna - parska i zawiesza ramkę z powrotem na swoim miejscu. Wymija mnie, kierując się schodami na dół. Idę za nim i oboje docieramy do kuchni, gdzie przy kuchence stoi pani Ela. Kuba bez słowa podchodzi do lodówki, z której wyjmuje mleko i otwiera je, wypijając duszkiem ponad połowę butelki. Skupiam się jednak na kobiecie, która przygotowuje śniadanie.
- Może pomogę? - Proponuję. Pani Ela śmieje się, ale kiwa przecząco głową z uśmiechem.
- Robię tylko naleśniki, a nie wchodzę na dziesiąte piętro w bloku, w którym nie działa winda. Siadaj, lada chwila już będą gotowe.
Usadawiam się na stołku przy wysepce kuchennej i cierpliwie czekam, przyglądając się jak pani Ela w dalszym ciągu smaży. Już po chwili dosiada się do mnie i bierzemy się za pyszności przez nią przygotowane. Kuba nie odzywa się ani słowem, jakby wcale go tu nie było.
CZYTASZ
PRZY TOBIE || QUEBONAFIDE
RandomJeden wypadek, który sprawił, że w życiu ich obojga pojawiło się tak wiele zmian i nowości, na które nie byli gotowi. Ona - niepoprawna optymistka odrzucona przez świat i on - wieczny pesymista, zraniony zbyt mocno. Z perspektywy Kuby, to połączenie...