(Na wstępie mam do was prośbę, jeśli widzicie jakikolwiek błąd, zły zapis czy cokolwiek złego pod względem stylistycznym, językowym czy jakimkolwiek innym - napiszcie mi w komentarzu! Będę wdzięczna. Miłej lektury.)
Jasne światło mocno mnie oślepia kiedy w końcu udaje mi się chociaż na moment uchylić powieki. Słyszę pikanie maszyny i już wiem gdzie się znajduję. Mrugam kilkukrotnie, próbując wyostrzyć obraz. I wtedy wszystko wraca do mnie jak bumerang.
Bal, matka Basi, ja stojąca na scenie i Kuba mówiący mi te piękne słowa. A później niewyobrażalny ból w sercu i nicość.Rozglądam się dookoła, aż w końcu dostrzegam Kubę śpiącego na krześle obok łóżka, na którym leżę. Wciąż ubrany jest w garnitur, który miał na balu i mocno ściska moją dłoń. Jego głowa oparta jest na moich nogach.
I kiedy nie chcąc przerywać jego snu, staram się jak najciszej sięgnąć po szklankę, to kiedy mam zamiar ją już zabrać z szafki, ona wypada mi z rąk. Upada na podłogę, powodując ogromny hałas tłuczonego szkła, a Kuba zrywa się natychmiast, siadając z powrotem na krześle.
- Pola, obudziłaś się! - szepcze, uśmiechając się szeroko. - Zawołam pielęgniarkę i sprzątaczkę.
Znika z sali, a po krótkiej chwili wraca do niej razem z dwiema kobietami. Jedna z nich zajmuje się rozbitą szklanką i myciem podłogi, a druga staje przy moim łóżku.
- Jak się czujemy? - pyta, sprawdzając coś przy kroplówce, do której jestem podłączona.
- Słabo. Kręci mi się w głowie i nie mam nawet siły unieść szklanki.
- Cóż, nic dziwnego. Wyniki pani badań nie są najlepsze, a zażywane leki na serce nie przynoszą poprawy; wręcz pani szkodzą i pogarszają pani stan. W związku z tym zostawimy panią na dwutygodniowej obserwacji, by zobaczyć jak będzie dalej postępować pani choroba przy podaniu innych leków, a następnie podejmiemy dalsze leczenie - informuje mnie. - W razie złego samopoczucia, proszę wołać i widzimy się na wieczornym obchodzie.
Z pocieszającym uśmiechem żegna się z nami i wychodzi z sali. Znów zostaję sam na sam z Kubą.
Wzdycham cicho, spuszczając wzrok na białą pościel, którą jestem przykryta.
Odkąd zaczęłam brać tabletki przepisane mi przez kardiologa w Ciechanowie, wszystko było w porządku, a od tamtej pory minął miesiąc. Ani razu nie czułam się źle poza częstszą sennością i zmęczeniem. Słowa lekarki nieco mnie zaskoczyły i nawet przybiły.Blondyn chyba widzi moją niezadowoloną minę, bo próbuje zaraz poprawić mi humor.
- Przynajmniej wiadomo, że to tylko wina leków, a nie coś poważniejszego. Bałem się o ciebie cholernie - stwierdza z ulgą słyszalną w głosie. - Poza tym, będziesz mieć dużo czasu na czytanie książek i pisanie tekstów.
- Ale wolałabym spędzić ten czas z wami wszystkimi. W Ciechanowie. A nie sama na szpitalnej sali gdzie jest brzydko i biało - mruczę.
Kuba wstaje i przenosi się na łóżko, siadając na jego brzegu. Bierze mnie w swoje objęcia i opiera swój podbródek na czubku mej głowy.
- Przecież nie będziesz tu sama. Codziennie ktoś cię odwiedzi. Mama, Maciek albo Wiolka, Krzychu. Ale i tak najczęściej będę to ja, przemycający w torbie Hadesa, żeby nie było mu smutno. Przywiązał się do ciebie bardziej niż do mnie, zdrajca jeden.
Chichoczę pod nosem na słowa chłopaka i przymykam oczy. Mija kilka minut, a Grabowski nie wypuszcza mnie ze swoich ramion i wcale mi to nie przeszkadza. Jego ramiona to najwygodniejsze i najbezpieczniejsze ramiona w jakich kiedykolwiek byłam trzymana. No i jeszcze ten zapach jego wody kolońskiej, który mogę wdychać... Rozpływam się pod jego wpływem, bo pachnie on po prostu... Domem. Moim domem, schronieniem i bezpiecznym miejscem, do którego zawsze mogę uciec.
CZYTASZ
PRZY TOBIE || QUEBONAFIDE
LosoweJeden wypadek, który sprawił, że w życiu ich obojga pojawiło się tak wiele zmian i nowości, na które nie byli gotowi. Ona - niepoprawna optymistka odrzucona przez świat i on - wieczny pesymista, zraniony zbyt mocno. Z perspektywy Kuby, to połączenie...