Rozdział 27. Kopciuszek. Niech żyje bal

400 21 7
                                    

(Na wstępie mam do was prośbę, jeśli widzicie jakikolwiek błąd, zły zapis czy cokolwiek złego pod względem stylistycznym, językowym czy jakimkolwiek innym - napiszcie mi w komentarzu! Będę wdzięczna. Miłej lektury.)

DZIĘKUJĘ ZA 4 TYSIĄCE WYŚWIETLEŃ! W RAMACH PODZIĘKOWAŃ 3500 SŁÓW PRZED WAMI 💞

Dzień balu charytatywnego nadchodzi bardzo szybko. Ostatnie przygotowania trwają od samego rana, ja prasuję jego ubrania, a on próbuje zebrać myśli, by pisać. Okazuje się, że Kuba nie przeczytał dokładnie treści zaproszenia i przegapił fakt, iż ma dzisiaj wygłosić przemowę na temat powszechnie spotykanych problemów. Przez to atmosfera między nami robi się napięta i niezbyt przyjemna.

- Jak ty czytałeś to zaproszenie, że nie wyczytałeś tam tej informacji o przemowie?

- Bo nie miałem zamiaru się tam pojawiać, a tym bardziej wygłaszać jakąś gadkę nie wiem o czym - odpowiada, patrząc na mnie pretensjonalnym wzrokiem, na który odpowiadam spojrzeniem spod byka. Kuba łagodnieje po chwili. - Pola, pomożesz mi...

- Nawet nie próbuj mnie o to prosić! To ma być twoja przemowa i twoje słowa, a nie moje - tłumaczę.

- No to co mam zrobić? Przecież za półtorej godziny wyjeżdżamy, a ja mam raptem cztery zdania.

Wzdycham głośno, czując jak moje poirytowanie i zniecierpliwienie z każdą chwilą rośnie. Rzucam Kubie pełne politowania spojrzenie, a on bezradnie rozkłada ręce.
No, jak dzieciak.

- Masz dwadzieścia dziewięć czy dziewięć lat? Chodź. - Biorę go za dłoń i ruszam na piętro, do jego pokoju. Siada na łóżku, a ja liczę do dziesięciu w celu uspokojenia się.

- Więc?

- Napisz o tym, co najbardziej leży ci na sercu, co cię najbardziej dręczy, a co chciałbyś zmienić lub chciałbyś, żeby wyglądało inaczej niż wygląda obecnie - mówię spokojnym głosem. 

Z komody zabieram leżący tam telefon chłopaka wraz z kluczem do drzwi od jego pokoju. Od razu po tym, wychodzę na korytarz i prędko zakluczam zamek. To natychmiast spotyka się ze zdezorientowaniem blondyna.

- Pola? Czy ty właśnie zabrałaś mi komórkę i uwięziłaś mnie w moim własnym pokoju?

- To wszystko dla twojego dobra. Wychodzę, a jak wrócę, masz mieć napisaną przemowę.

- Wychodzisz?

- Otóż to - przytakuję, po czym nie odzywając się już ani słowem, wracam do kuchni. Tam zabieram smycz. - Hades, spacer!

Pies od razu do mnie przybiega i posłusznie daje sobie przypiąć smycz. Zmieniam obuwie i narzucam kurtkę, starając się ignorować walenie w drzwi oraz krzyki rozemocjowanego Kuby, któremu najwyraźniej nie spodobała się moja forma pomocy.

- Wróć tu i mnie uwolnij, bo inaczej zgłoszę na policję, że zostałem ubezwłasnowolniony!

- Jeżeli tylko umiesz porozumiewać się telepatycznie z innymi ludźmi, to proszę bardzo. Ale zaczekaj aż wrócę, bo bardzo chciałabym to zobaczyć. 

- Pola, no! - Kuba w dalszym ciągu szarpie za klamkę i uderza raz po raz w drewnianą powłokę, za którą został zamknięty. Przestaję na to zwracać uwagę. 

Ze śmiechem wychodzę z Hadesem z domu, zamykając drzwi wejściowe. Moje nogi same kierują mnie na cmentarz. Dlaczego tam?
Mam wrażenie, że jest wiele rzeczy, o których chciałabym powiedzieć Basi. Wiele się ostatnio działo, a co za tym idzie nastąpiło wiele zmian. 

Po niecałych dziesięciu minutach dochodzę na miejsce i próbuję odtworzyć w głowie gdzie dokładnie znajduje się nagrobek, którego szukam. Na szczęście udaje mi się tam dotrzeć.
Siadam na małej czarnej ławeczce i zawieszam swoje spojrzenie na małych złotych literkach łączących się w imię i nazwisko byłej dziewczyny Kuby.

PRZY TOBIE || QUEBONAFIDEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz