(Na wstępie mam do was prośbę, jeśli widzicie jakikolwiek błąd, zły zapis czy cokolwiek złego pod względem stylistycznym, językowym czy jakimkolwiek innym - napiszcie mi w komentarzu! Będę wdzięczna. Miłej lektury.)
Rozdział z punktu widzenia Kuby. Nie będzie w książce jego perspektyw zbyt wiele, ale uznałam że teraz jest wręcz niezbędny. Mam nadzieję że wybaczycie mi dużą ilość opisów.
*PERSPEKTYWA KUBY*
Budzą mnie krzyki dochodzące z pokoju obok, a to oznacza tylko jedno - Wiolka i Maciek znów drą ze sobą koty, i to jeszcze od samego rana! Chciałbym powiedzieć, że to dzień jak co dzień, ale miałem szczerą nadzieję, że chociaż na wyjeździe powstrzymają się od kłótni.
Miałem.
Tak bardzo jak uwielbiam patrzeć na te papużki nierozłączki, tak bardzo nie znoszę ich sporów, bo zawsze kończą się całym dniem prychania na siebie nawzajem i brakiem spokoju.Spoglądam na telefon, pokazujący godzinę dziewiątą dziesięć.
- Wiola, naprawdę było tak, jak mówię. To ty nie zgasiłaś światła, a nie ja.
- Przestań wciskać mi kit, bo pamiętam, że je wczoraj gasiłam! Pewnie ty coś odjebałeś w nocy i nie chcesz się przyznać jak zawsze - Blondynka trzaska drzwiami i schodzi po schodach na parter. - Frajer!
- Tylko przez mój szacunek do ciebie, nie odpowiem ci w taki sam sposób! - krzyczy równie głośno mój brat, a następnie milknie na moment i dodaje. - W sumie to odpowiem! Idiotka!
- Ale jej pocisnąłeś, stary! Będziesz zbierać jej szczękę z podłogi w piwnicy, bo pewnie tak bardzo jej opadła na twoją ripostę - parskam. Chwilę później drzwi mojego pokoju otwierają się z hukiem i staje w nich mój kochany mistrz ripost. Jego to można wysłać tylko do kabaretu.
Mierzy mnie wściekłym wzrokiem, na co unoszę ręce do góry w geście poddania się.
- Jeśli chcesz to zaraz ty będziesz zbierać swoją szczękę z podłogi, bo ci wypadnie - Wymierza we mnie palcem wskazującym, niemal warcząc. Powstrzymuję śmiech i obserwuję jak zdenerwowany chłopak wychodzi z pomieszczenia, specjalnie zostawiając niedomknięte drzwi. Klnę pod nosem i zwlekam swoje zmęczone ciało z łóżka, domykając drewnianą powłokę.
Nastaje cisza trwająca ponad dziesięć sekund i budzi się we mnie optymistyczna myśl, że może jednak moje marzenie o powrocie do snu, nie jest jeszcze marzeniem ściętej głowy. Ale zaraz po tym słyszę kolejne wrzaski dochodzące z dołu. Gdyby ktoś zastanawiał się dlaczego nie lubię bab - to właśnie dlatego. Rozkręcają gównoburzę z najmniejszej bzdety, która nie ruszyłaby normalnego człowieka.
Tak, właśnie przyznałem, że baby nie są normalne. I tak, mam świadomość, że gdybym powiedział to na głos, rozkręciłbym kolejną gównoburzę. Ale, jakby to powiedzieć... Niezbyt mnie to interesuje.Z leżącej obok torby, wyjmuję czyste ubrania, które na siebie zakładam. Podłączam domagającą się baterii komórkę do ładowarki.
Spoglądam na łóżko Poli, które jest puste i wcale mnie to nie dziwi. Nawet w Ciechanowie w pieprzoną sobotę, Jagnicka potrafi zerwać się z łóżka najwcześniej z nas wszystkich.Prychając na tę myśl, przypominam sobie o notesie, który pokazała mi wczoraj, kiedy wymyśliła tę całą "noc zwierzeń". Korci mnie, żeby do niego zaglądnąć i nie mogę się przed tym powstrzymać.
Mam słabą silną wolę. Definitywnie.Odnajduję w szufladce szafki nocnej Poli, zeszyt z kolorową okładką i otwieram go, przysiadając na skraju materacu. Wertuję kartki, zatrzymując się na pierwszej lepszej stronie.
Na jej górze widnieje tytuł. Przepaść.
Zaczynam czytać tekst.
CZYTASZ
PRZY TOBIE || QUEBONAFIDE
AcakJeden wypadek, który sprawił, że w życiu ich obojga pojawiło się tak wiele zmian i nowości, na które nie byli gotowi. Ona - niepoprawna optymistka odrzucona przez świat i on - wieczny pesymista, zraniony zbyt mocno. Z perspektywy Kuby, to połączenie...