(Na wstępie mam do was prośbę, jeśli widzicie jakikolwiek błąd, zły zapis czy cokolwiek złego pod względem stylistycznym, językowym czy jakimkolwiek innym - napiszcie mi w komentarzu! Będę wdzięczna. Miłej lektury.)
Poranek nadchodzi szybko, szybciej niż powinien. Kiedy tylko otwieram oczy, mam wrażenie jakbym w nocy nie zmrużyła oka ani na minutę, choć spałam prawie dziewięć godzin. Na zewnątrz panuje spokój, słońce próbuje przebić się przez przysłaniające je chmury, które na szczęście nie wyglądają na burzowe czy deszczowe.
Moja komórka wibruje dwukrotnie, więc chwytam ją i sprawdzam od kogo dostałam wiadomość.
Od: Maciejka
Kuba wrócił do domu?
Od razu odpisuję, nie oszczędzając chłopakowi szczegółów.
Do: Maciejka
Tak. Późnym wieczorem, kompletnie pijany, ledwo trzymał się na nogach. Ogarnęłam go jakoś i zaprowadziłam do łóżka.
Od: Maciejka
Mama nie będzie zadowolona... Będę wieczorem, wtedy pogadamy. Trzymaj się.
Po śniadaniu razem z panią Elą wybieramy się na targ po drobne zakupy. Korzystając z dobrej pogody i możliwości wyjścia, wyprowadzamy na spacer Hadesa. Pies kroczy przed nami, charakterystycznie dysząc, a my idziemy chodnikiem, rozmawiając o wielu sprawach.
- Zrobiliście wczoraj z Kubą naprawdę pyszne leczo. Chyba będziesz częściej gotować - Śmieje się kobieta, chwaląc mój wczorajszy obiad, na co rumienię się lekko.
- Cieszę się, że pani smakowało.
- Wszystko byle nie "pani", kochanie. Czuję się wtedy jak osiemdziesięciolatka, która nie może wstać z łóżka. Mów mi ciociu.
- Dobrze, p... Ciociu - Poprawiam się natychmiast, kiedy na usta znów ciśnie mi się określenie grzecznościowe. - Właściwie to... Maciek mi pomógł, nie Kuba. Kuba gdzieś wyszedł jeszcze przed południem i wrócił wieczorem pijany.
- Oh, to już nie pierwszy raz... Byłam pewna, że już nie pije tak dużo - odpowiada, a na jej twarzy maluje się spory smutek. Mi samej robi się przykro na myśl o tym, w jakim stanie widziałam wczoraj jej syna, a co dopiero musi czuć ona.
- Może spróbuję z nim porozmawiać? - proponuję, ale ona od razu protestuje.
- Nie, nie. Nie zrozum mnie źle, ale... Kuba nie jest prostym rozmówcą. Nie chcę, aby powiedział ci o słowo za dużo i tym samym cię zranił. Nie martw się tym - Pociesza mnie i posyła lekki uśmiech. Milczymy, ale ona po krótkiej chwili przerywa ciszę. - Polu, chorujesz na niewydolność serca, prawda?
- Tak, ale... Skąd o tym wiesz? - Zdziwiona patrzę na blondynkę. Nie przypominam sobie, abym kiedyś jej o tym wspominała. W szpitalu również nic nie mówiłam na ten temat, więc tym bardziej nie rozumiem skąd ma ona takie informacje.
- Kiedy leżałaś w szpitalu po wypadku musieliśmy założyć ci nową kartę, bo nie byłaś na liście pacjentów, którzy u nas kiedykolwiek byli. Okazało się jednak, że twoja stara karta po prostu gdzieś mi umknęła i wczoraj ją znalazłam.
Moje serce przyśpiesza swój rytm, a ja cała w środku zaczynam się denerwować. Wiem, co za moment usłyszę.
- Powinnaś była przyjmować leki na serce i zgłaszać się regularnie do kontroli u kardiologa. Ostatnio byłaś u niego w dwa tysiące siedemnastym roku - Przystaje na moment, dlatego ja też się zatrzymuję. - Dlaczego nie stawiłaś się tam przez te trzy lata?
CZYTASZ
PRZY TOBIE || QUEBONAFIDE
AléatoireJeden wypadek, który sprawił, że w życiu ich obojga pojawiło się tak wiele zmian i nowości, na które nie byli gotowi. Ona - niepoprawna optymistka odrzucona przez świat i on - wieczny pesymista, zraniony zbyt mocno. Z perspektywy Kuby, to połączenie...