Oczami Lidi
Jechaliśmy już jakiś czas nie zatrzymując się. Cały czas myślałam o naszej drużynie. Czy już dotarli? Czy wszystko się tak wcześnie wydało, co do naszego planu? Z moich - jak zwykle głupich - pytań wydawał mnie sokół który przeleciał mi nad głową. Nawet nie zauważyłam kiedy dotarliśmy na jakąś pustynię. Mechaniczny ptak usiadł na ogromnym szkielecie jakiegoś potwora. Zeszliśmy z koni i podeszliśmy do znaleziska. Na jednej z kości był przycisk a na nim symbol
- Symbol Smuraia X. - powiedział Lloyd. Wcisnęłam guzik a czaszka potwora się otworzyła. Były tam podświetlone schody. Zaczęliśmy schodzić. Konie zostały na górze. Gdy dotarliśmy mechaniczne drzwi się otworzyły a tam był sprzęt z wysokiej półki. Kiedy siostra Kaia miała czas by to zbudować? Szacunek dziewczyno.
- Może sama powinnam zostać samurajem zamiast Ninja? - spytałam.
Gdy byliśmy na samym środku była ogromna płachta tata ją ściągną a pod nim był czołg.
- Dlaczego musi tu być aż tyle broni? - zdenerwował się tata pod czas gdy ja zabierałam potrzebne rzeczy.
- Pyta człowiek który miał 4 ręce by zdobyć złotą broni. - odpowiedział Lloyd.
- Słuszna uwaga. - dodałam zamykając torbę. Wyszłam z kryjówki. Przywiązałam Granata i Klona do sznura i dałam koniec na szyję Szafira. Po chwili z pod ziemi wydostał się czołg. Zaczęłam za nim jeździć. - Dokąd jedziemy? - spytałam w słuchawce.
- Tam gdzie nikt cię nie znajdzie. - odpowiedział tata za kierownicą. Chyba raczej będziemy zdawali się na los drogi. Zapowiada się ciekawa wycieczka.💛💛💛
Uciekaliśmy cały dzień. W końcu mogliśmy odpocząć przy pewnej wiosce. Okolica była piękna. Na kazdym wzgórzu były uforomane małe rzeczki i jeziorka. W trawie było słychać świerszcze co dodawało uroku tej chwili. Po prostu cisza i spokój. Ja i tata patrzyliśmy w nocne niebo, Lloyd siedział przy jeziorze a konie piły jak oszalałe. Wcześniej napełniłam butelki wodą więc jesteśmy gotowi na coś niepokojącego. Teraz odpoczywamy. Nagle zobaczyliśmy jakiegoś dziwnego mechanicznego smoka. Chyba wykrakałem... Natychmiastowo się ożywiliśmy na ucieczkę.
- Musimy uciekać! - wsiadłam szybko na Szafira i co sił zaczął on galopować. Klon i Granat ledwo nadążali. Zapomniałam odwiązać sznury! Ale może to i lepiej? Pewnie by się rozproszyły i trochę by zajęło ich szukanie. Lloyd i tata dawali radę. Ta maszyna była o wiele szybsza niż myślałam. O mały włos by we mnie trafił. Nie mogłam się bronić z Lloyd'em mocą bo tylko im byśmy dodali śił. Nagle coś się stało. Powóz spowolniał a smok upadł. Wróciłam do brata i taty. Wyszli oni z czołgu a ja rozwiązałam konie by chłopaki mogli na nie wejść. Teraz z czołgu nie będzie żadnego porzydkó.
- Myślisz, że możemy już wrócić?
- Ninja wyłączyli zasilanie, Lloyd. Ale wciąż muszą zresetować system mrocznego władcy. Do puki wciąż on działa nie możemy wrócić. - po jego słowach ruszyliśmy spacerkiem na koniach.💛💛💛
Następnego dnia zatrzymaliśmy się w górach. Tata postanowił mi i bratu zrobić trening. Nie mogliśmy używać mocy a w szczególności srebra i złota. Naszym zadaniem tutaj było trzymać głazy. Ojciec ustawiał kamień po kamieniu. Wieża miała już jakieś 10 metrów. Może i nawet znacznie więcej. Prawie brakuje mi sił.
- Wielu ludzi nie docenia znaczenia równowagi. Pozwala nam zachować spokój. Jeśli jej zabraknie wszystko upada. - nie wiem czy mi się wydaje czy przypadkiem tata wziął moja książkę z słowami mądrości bo mówi jak sensei Wu. - Takie jest prawo Ninjago. Za bardzo używaliśmy technologi. Więc mroczny władca powrócił. A przez waszych przyjaciół cały świat został bez energii technologi. Kiedy za bardzo na czymś polegamy stajemy się słabi, bez broni, bez równowagi.
- Dlatego nam każesz trzymać te kamienie?! - spytałam.
- Można tak ująć. Ale by poznać pełnię swoich możliwości i poznać granice mocy, musicie odkryć własną równowagę.
- Przecież zostałam strażniczką i w połowie złotym ninja. Ja mam wszystkie moce żywiołów. Lloyd to złoty ninja. Razem na dodatek jesteśmy silniejsi. To nie wystarczy?
- To dopiero początek drogi. Macie w sobie siłę która poruszy góry. Siłę którą posiadała pierwsza strażniczka żywiołu i pierwszy mistrz spinjitzu.
- Kiedy Ninja wysadzili tamtą elektrownie prawie całkiem zniszczyli mrocznego władcę. Naprawdę nie możemy już wrócić? - spytał mój brat.
- Nie Lloyd nie możemy. Nie do puki Mroczny Władca nie zniknie całkowicie z systemu. - widziałam jak tata ustawiał małe kamyczki. Kątem oka widziałam jak bierze ogromy głaz. Zwariował czy jak? - Nie możemy iść w tył lecz na przód! - po czym położył na wierzę głaz przez co się przewróciliśmy. - Jeśli nie możecie ruszyć gór, będziemy musieli iść nad górami. - w tedy zrobiłam spinjitzu przez co kamienie z nas spadły.
- Ach tak? - spytałam. Mężczyzna skoczył na dół do nas.
- Kolejna jest na prawdę wysoka. - dodał tata.
- Ale co z końmi nie możemy je zostawić. - powiedział Lloyd. Racja. Klon i Granat są jak by nie patrzeć własnościami rodziców Kati. Gdyby coś im się stało my byśmy za to odpowiadali.
- Dlatego tym bardziej będziecie musieli nauczyć się przenosić góry. - Zebraliśmy naszych towarzyszy. Szliśmy taki kawałek. Było stromo więc musieliśmy prowadzić konie a nie na nich siedzieć. Natrafiliśmy na most. Ale był złamany.
- Przydał by się most. - powiedziałam.
- Na co komu most, skoro możemy razem przywołać złotego smoka i..
- Za bardzo polegacie na swoich mocach. - wyprasza sobie tatusiu. Ja sobie dobrze radzę bez nich. Czasmi... - Przekażę wam ważną lekcję. Skoncentrujće się i przenieście góry mocą umysłu.
- Co? Przecież to nie możliwe. Nie wykonalne. - krzyczałam.
- Żartujesz?! - dodał Lloyd.
- Odnajdzicie równowagę. - odsunęłam się kawałek. Chwyciłam brata za rękę. Wystawiłam prawą rękę a Lloyd lewą i skierowaliśmy je na górę na przeciwko nas. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie jak góra się zmienia w most. - Skupcie się. - dodał ojciec cicho. Otworzyłam oczy. Głazy na górze się poruszyły i ustawiały w most. Nagle poszło coś nie tak i głazy się rozwaliły a my się przewruciliśmy. Konie się spłoszyły. Od razu wstałam i podeszłam do Szafira. Gdy przy nim byłam od razu się uspokoił.
- To bez sensu! Zwłaszcza jeśli mogę zrobić to. - mój brat wytworzył Złotego Smoka. Jak zwykle. On idzie na łatwiznę. Smok stworzył złoty most. Lloyd sprawił, że stworzenie zniknęło a on staną obok Granata. Chłopak zaczął prowadzić wierzchowca przez most. - Nie jestem Pierwszym Mistrzem Spinjitzu i nie chcę nim być. Bo ja jestem Złotym Ninja. - tata uderzył się ręka w twarz. Mężczyzna chwycił za lejce Klona i zaczął go prowadzić przez most. Ja zrobiłam to samo tylko, że z Szafirem.
- On się nigdy nie zmieni. - przyznałam. Mężczyzna popatrzył na mnie i powiedział:
- Uwierz mi córcia że też kiedyś byłem jak on.
- Przynajmniej wiem teraz w kogo się Lloyd wdał. - zażartowałam.
Po jakimś czasie doszliśmy na górę gdzie zrobiliśmy mały postój. Siedziałam na ziemi oparta o siedzącego Szafira. Słońce pomału zachodziło. Tata w pewnym momencie wstał wyciągnął coś z torby. To był łuk i strzały.
- Mówiłeś, że nie dotykasz już broni. - powiedział Lloyd.
- Chcesz już złamać przysięgę? - spytałam.
- Ale to nie broni dla mnie tylko dla ciebie. - wyjaśnił ojciec.
- Nie rozumiem. - przyznałam.
- Łuk to broni w której trzeba zachować skupienie. Żeby dobrze trafić musisz być skącentrowana. Dlatego teraz poćwiczymy na nim. - wytłumaczył. Wstałam. Nie rozumiałam jednak dlaczego tata jestem taki chętny do broni a nie do nauki w inny sposób. Nie pewnie wzięłam łuk z zielonymi strzałami. Tata narysował (chyba kredą tak mi się zdaje) na drzewie tarczę. Naciągnęłam strzałę. Nakciahmelam ją aż do policzka. Skupiłam się... wycelowałam i... Chybiła. - Ale najważniejsze we wszystkim jest to żeby się nie poddawać. - Racja nie ma "poddaje się" tylko "walczę dalej". Naciągnęłam kolejna strzałę. Wzięłam wdech. Puściłam ją i... Trafiłam? Nie wieże. Ale nie stety to nie był środek. Tylko ta część tarczy gdzie jest niebieska.
- Nie źle. - powiedział Lloyd.
- Prawda nie źle. Jeszcze raz. - tata wyciągnął strzałę i trzymał ją w ręku.
Naciągnęłam kolejną. Wtedy trafiłam w sam środek. Puściłam kolejną, i kolejną. Kiedy puściłam ostatnią trafiłam w strzałę co sprawiło że się złamała. Moje oczy rozszerzyły się do granic mozliwości. Ojcuec mi oddał wszystkie strzały.
- Doskonale. Teraz yyy... Lloyd. - powiedział. Chłopaka do nas podszedł. - Znowu będziesz musiał ruszyć kamień mocą umysłu a ty Lidia celować w nie.
- Tato, muszę spytać po co te treningi po drodze?
- Ponieważ ty Lloyd masz opanowane skupienie ale nie siłę umysłu. Z tobą Lidia jest tak samo lecz na odwrót. - wytłumaczył.
- Ok. To co gotowy bracie?
- A mam inne wyjście?
- Raczej nie. - odpowiedziałam.
- W takim razie niech będzie. - dodał i zaczął poruszać kamieniami w górę i w dół. Wysoko na niebie zaczął robić kamyczkami kółka. Celowałam w nie i puściłam. Ale chybiła. Spróbowałam jeszcze raz. I znowu nic. - Długo mam tak jeszcze? - spytał brat. Naciągnęłam strzałę. - Zaraz mi ręka zdrętwienie. - wiedziałam że tak mówi by mnie zmotywować. I wiecie co. Działa jak nigdy. Ale i tak zabijałam Lloyda spojrzeniem. Zamiast celować w te głupie kamienie celowałam tam gdzie one będą. Gdy nadążyła się okazja puściłam strzałę i trafiłam. Lloyd stracił kontrolę nad tym a kamień upadł przed nami.
- Brawo. Udało ci się Lidia wyostrzyć skupienie. Teraz tobie synu trzeba wyostrzyć kontrolę umysłu. - stwierdził tata stukając palcem w czoło blondyna. Chciałam oddać ojcu strzały u łuk ale wtedy dodał - A ten łuk możesz zatrzymać. Przecież i tak nie ruszam broni. - byłam zadowolona. Nawet polubiłam tą broni... ale czy dobrze bym robiła celując tym w ninja droidy? Przecież one są z metalu nie wiem czy bym dała radę w tedy co kolwiek zdziałać.
- Ej śpiąca królewno? - z transu wyrwał mnie Lloyd opierając się o Granata. - Nie gap się tak na ten łuk i chodzimy dalej. - dodał. Schowałam łuk za siebie i podeszłam do Szafira.
- Od kiedy w twoim słowniku istnieją takie teksty? - spytałam.
- Od teraz. - odpowiedział szybko. Przewróciłam tylko oczami. Ruszamy dalej. Te góry robią się coraz bardziej strome.
- Dokad teraz? - spytałam tatę który szedł przede mną z Klonem.
- Zejdziemy na dół. Ja i Lloyd zaczniemy się wspinać. Ty zostaniesz i po pilnujerz koni.
- Czemu nie mogę iść z wami? - spytałam poraz drugi.
- Teraz to Lloyd musi nauczyć się przenosić góry.
- Ale przecież Lidia tego też nie mumie. - dodał Lloyd za mną. Racja ja też nie do końca potrafię to zrobić.
- Lecz jeśli będziecie ciągle robić coś razem to dane umiejętności będziecie już umieli zrobić tylko wspólnymi siłami. A zapewne z czasem każdy z was pójdzie w swoją stronę. - wyjaśnił siwo włosy.
- No a co z mną? - spytałam.
- Z tobą na razie trzeba trochę zwolnić. - powiedział tata.💛💛💛
Dodatrliśmy pod górę na którą chciał się wspinać tata. Tak jak mężczyzna powiedział ja zostałam na dole. Chłopaki byli na prawdę wysoko. Ja opierałam się o Szafira i wpatrywałam się wysoko w niebo. Widziałam na salę dwa małe punkciki. Uśmiechnęłam się bo wiedziałam że są bezpieczni. Nagle poczułam falę wizji albo tego co się aktualnie dzieje.
Widziałam tam Chłopaków, Nye i Pixal. Walczyli z Ninja Droidami. Ale myślałam, że po odcięciu zasilania one nie działają. Cole i Jay utknęli w zgniatarki a Nya prubowała wyłączyć maszynę. Zane i Pixal walczyli ramię w ramię. A Kai walczył z... Mistrzem Wu? Ale teraz raczej to nie był nasz sensei. Miał zupełnie inny wygląd. Wszystko czarne nawet jego broda.
No i się skończyło. To co tam widziałam było straszne. Odruchowo złapałam się za głowę. Nogi po demną się uginały. Patrzyłam w ziemię cięgi odduchajac. Dopiero teraz zauważyłam że chłopaki wrócili i dziwnie na mnie patrzyli.
- Wszystko dobrze? - Lloyd położył mi rękę na ramieniu.
- Tak mi się zdaje. - odpowiedziałam patrząc na nich. Zmieniłam szybko temat. - I jak udało ci się poruszyć górę?
- Tak. - odpowiedział tata. Nagle moja bransoletka zaczęła migać.
- Ninja wysłali nam wiadomość. - powiedziałam. Wystawiłam rękę i otworzyłam ją. Pojawił się hologram Nyi.- Lidia, mamy dla was złe wieści. Spotkaliśmy tajemniczego przeciwnika który uruchomił w jakiś sposób Ninja droidy.
A więc to była wizja aktualnych wydarzeni. Teraz pojawił się Jay.
- I sprawił że sensei Wu jest zły. Ma nawet czarną brodę.
A już myśłam że chociaż to nie jest prawdą. Po tym pojawiła się moja przyjaciółka.
- Podejrzewamy, że ukradł dysk z wirusem mrocznego władcy i ponownie go przywrócił.
Czy usłyszę dziś jakieś dobre wieści. Chyba nie. Następny był Kai.
- A skoro dysk twardy zaginął nie zresytujemy systemu. Techno-ostrza są bez użyteczne.
No świetnie. Znowu pojawiła się Nya.
- Nieznajomy zostawił wskazówkę. To białą łuska. Tak jest. Podejrzewamy, że to jeden z wężonów. Zmierzamy do nowego ninjago City żeby poznać prawdę. Ale wy powinniście trzymać się na dystans. Mam nadzieję że idzie wam lepiej niż nam. Damy znać jeśli dowiemy się czegoś więcej bez odbioru.
Ta wiadomość mną wstrząsnęła. Jest gorzej niż przypuszczaliśmy.
- Wężonowie? - spytał Lloyd.
- Teraz na pewno nie możemy się wycofać. - tata wskazał na dżunglę nie daleko. - Labirynt Hirosiego. Ogromna dżungla tak gęsta że jeszcze nikt nie wyszedł z niej żywy. Musimy tam iść.
- No dobra pora się zgubić. - powiedziałam wchodząc na mojego konia podobnie jak moi towarzysze. Nie wiedziałam jednak w tedy co nas tam czeka.Oczami Autora
W podziemiach ninjago Citi znajdowała się baza mrocznego władcy. Mnóstwo maszyn a ich zasilaniem były elektro kobry. Przed panelem sterowania była dziwna zamaskowana osoba w białym płaszczu przez co nie dało się zobaczyć jego twarzy. Jedynie było widać czerwone ślepia.
- Zawiodłeś. Więc nawet ty ich nie powstrzyma aż. - odezwał się mroczny głos na ekranie jednego z monitorów.
- Nie Prubowałem ich powstrzymać. Prowadziłem ich prosto w moją pułapkę. - zamaskowana postać odtworzyła rozmowę naszych bohaterów.
- Labirynt Hirosiego. Ogromną dżungla tak gęsta że jeszcze nikt nie wyszedł z niej żywy. Musimy tam iść.
- No dobra pora się zgubić.
Po odsłuchaniu rozmowy nie znajomy nacisnął jakiś przycisk co na mapie pojawiła się czerwona kropka która po mału się poruszała.
- Za atakowałem ninja tylko po to by ich przestraszyć by wysłali sygnał ostrzegawczy do dziewczyny. Przechwyciłem ich wiadomość i teraz wiem już gdzie znajdziemy strażniczkę. Jej bransoleta poprowadzi nas do celu. A córka Garmadona już wkrótce będzie nasza.
- Nie wiem kim jesteś... Ale podoba mi się twój plan. Wkrótce moc srebra i złota z strażniczki będzie moja...~~~~~~~~~~
Słowa: 2074Podobało się? Zostaw swój głos bym o tym wiedziała ⭐ dziękuję.
I jak wrażenia po tej "rodzinnej wycieczce"?
Do kolejnego!
CZYTASZ
Rodzeństwo Garmadon || Inna historia (ZAWIESZONE)
FantasyCZYTAJĄC TO DOWIESZ SIĘ JAK NIE PISAĆ FF Lidia i Lloyd to rodzeństwo. I od 10 lat mieszkają w sierocińcu. Myśleli że tak będzie zawsze. Gdyby nie mieli w rodzinie kogoś kto im powie jakie jest ich przeznaczenie, jakie mają korzenia i jaka tkwi w nic...