Oczami Lidi
A więc podsumujmy. Jesteśmy w kosmosie, utknęliśmy na dziwnej planecie albo komecie, statek zniszczyły jakieś robaki a one zjadają metal przez co stracimy skafandry i możemy zginąć. Tak... Nie ma żadnych pozytywów! Jeszcze to przekomażanie Cole'a i Jaya że jednej kocha bardziej Nye od drugiego. Już się nie da. Kiedy chłopaki kombinowali jak z tont się wydostać wtedy przyszedł mi do głowy pewien pomysł.
- Tak mam!
- Masz zestaw do budowania rakiet? - spytał z nadzieją Jay.
- Nie. Uda nam się przerobić ten metal na nasz bilet do domu. A pomogą nam w tym nasze moce.
- To może się udać. - przyznał Kai.
Zadowoleni z pomysłu zaczęliśmy przerabiać Arkturusa. Był mały ale przynajmniej coś prawda?
- Dobra chłopcy następny przystanek dom. - powiedziałam a Zane wystartował.
Wpadliśmy do atmosfery ziemskiej. Jeszcze chwila i już jesteśmy.
- Moja bateria osiąga zasięg krytyczny. Jej nie ograniczona energia zaraz się... Skończy.
- Co? Zane ty możesz wybuchnąć?! - zmartwiłam się o przyjaciela.
- Nie martwcie się. Użyje mocy, by utrzymać statek w całości.
- Nie ma mowy! Wchodzimy w atmosferę, więc mamy powietrze. - doradził brat.
- Czyli już po nas? - spytał Jay.
- Jay powietrza wystarczy by stworzyć tarcze żywiołów. - powiedziałam. - Spróbujmy.
Kiedy statek wybuchnął wytworzyliśmy a raczej chłopaki bo Lloyd zabrał mnie pod swoją tarcze żywiołów. Byliśmy już nad miastem. Pixal skierowała chłopaków do swoich nadjeżdżających maszyn. Lloyd stworzył swój motor. Jechałam z bratem na motorze mocno się trzymając. Gdy dojechaliśmy pod miasto... Chwila czy to na pewno Ninjago Citi? Wygląda bardziej jak forteca nie do zdobycia. Dostaliśmy wiadomość od Borga, że ma coś co nam pomoże w pokonaniu Władcy. Przebiliśmy przez mury fortecy. Kiedy dostaliśmy do środka to dopiero było pod górkę. Trafili w kostium samuraja X a zarazem Nye. Nie dostawałam od przyjaciółki żadnych oznak życia. Chłopaki po nią wrócili a Ja, Wu, tata, Lloyd i Pixal pojechaliśmy do świątyni.
Dość długo ich nie było. Zaczęłam się martwić. Lecz zmartwienie zniknęło gdy chłopaki przekroczyli próg drzwi świątyni. Wu i Garmadon szybko zamknęli drzwi a ja włączyłam barierę. Nawet nie pytajcie z kont ta świątynia ma barierę ochronną. Gdy było na jakiś czas bezpiecznie zwróciliśmy się do Pana Borga.
- Więc co to za broń? - spytałam
- Ta broń to mój najpilniej strzeżony sekret. - Borg odblokował ogromną skrzynię z profesjonalnym zamkiem.
- Faktycznie dobrze go strzeżyrz. - przyznał Zane.
- Czy to jakaś pradawna klątwa? - strzelił bliźniak.
- Na pewno chodzi o siłę ognia. - przechwalał się Kai.
- Czy to... Pigułka? - spytałam skwaszona. Spodziewałam się jakiegoś faktycznie zaklęcia które go wyśle do krainy gdzie zostanie zniszczony czy coś.
- To nie zwykłą Pigułka. - Borg chwycił lekarstwo do ręki. - Tylko nano-pigułka. Naukowcy poszukiwali Świętego Graala wszystkich wynalazków. Naprawdę skutecznej pigułki odchudzającej.
- Czyli chcesz mu przepisać dietę na schudnięcie? - spytał Jay.
- Przez nanotechnologie wywołuje negatywne skutki. Nie tylko zmniejsza obwód w talii, ale miniaturyzuje całe ciało. - ta informacja była naprawdę szokująca. Czego ludzie nie wymyśla.
- Czy dobrze rozumiem? Mamy zbliżyć się do gościa, który ma zbroję zdolną nas usmażyć i dać mu te twoją pigułkę? - upewnił się Kai.
- Trafiłeś w sedno. - Borg był cały uśmiechnięty jak by mielibyśmy mu od tak dać jakieś lekarstwo staremu przyjacielowi.
- Bracie, pamiętasz, kiedy obaj byliśmy w jednej drużynie? - zbliżył się do wujka ojciec.
- Weterani, zostawcie wspominki, mieliśmy się skupić. Próbujemy uratować świat! - wydarł się mistrz piorunów.
- Masz rację Garmadonie. Mieliśmy drużynie jako dzieci. Tygrysy z Świątyni. - ciekawe wujku, ale Jay ma trochę racji trzeba się skupić.
- Ja świetnie rzucałem podkręconą pikę, a ty byłeś mistrzem uderzenia. Nigdy nie przegraliśmy.
- To prawda.
- Pytanie. Do czego to wspomnienie zmierza? - spytałam.
- Osłońcie nas, a my podamy Złotemu Władcy lekarstwo. - powiedział Wu. Mieliśmy jeszcze wsiąść zbroje kamiennych wojowników.
- Jeśli Kamieni Wojownicy użyli tego przeciw Pierwszego Władcy, my też możemy użyć tych mocy. - dodał tata. Zane chciał oddać zbroje Pixal, ale ta odmówiła. Złożyliśmy zbroje. Zaświeciło się światło według naszych strojów. Zbroje pasowały na nas jak ulał. Nagle pieczęć została złamana. Zanim oni dostali się do środka my wyruszyliśmy do ataku. Całe miasto było w jakiś dziwnych złotych sznurach. Całość przypominała piajęczą sieć. Na jednym z dachów dziwna ręką nas za atakowała. Jednak ręka się rozpadła. Zbroja działała! Nie do wiary! Byliśmy już przed albo raczej niedaleko wieży Borga. Władca sprawił że mieszkańcy byli w niebezpieczeństwie. Czułam, że robi to tylko dlatego żeby nas odciągnąć. Gdy Cole chciał im pomóc widziałam zadowolenie władcy. Czyli moja teoria się sprawdziła. Zanim co kolwiek zrobiliśmy z pod kanału ściekowego wydostał się Scales'e. Wołał wszystkich mieszkańców by weszli do środka i byli bezpieczni.
- Węże są po naszej stronie? Świetnie! Teraz już wszystko widziałem. - powiedział Jay. Też byłam w szoku ich zachowaniem. Nie przypuszczałam że mogą się zmienić. Dotarliśmy do początku tej sieci.
- Bardziej nie uda nam się zbliżyć. - powiedział Kai.
- Tutaj będzie dobrze. - uspokoił go tata. - Gotowy poćwiczyć celność? - zwrócił się do Wu.
- Pokażemy, na co stać staruszków.
Tata i sensei zaczęli skakać po linie. Garmadon podrzucił pastylkę wujkowi a ten swoją bambusową laską uderzył pigułkę. Gdy miała już trafić do ust Władcy zjadł ja Pytor. Ten się zmniejszył i zaczął uciekać przed sokołem Zane'a.
- To już wszystko?! Tylko na tyle was stać! - krzyknął władca. Złote sznury zaczęły nas związywać. Nie mogłam nic zrobić. Ruszyć się czy użyć mocy. Po prostu nie dało się noc zrobić.
- Dlaczego zbroja przestała działać? - spytał Cole
- Ponieważ wasz czas dobiega końca! - krzyknął Mroczny Władca.
CZYTASZ
Rodzeństwo Garmadon || Inna historia (ZAWIESZONE)
FantasíaCZYTAJĄC TO DOWIESZ SIĘ JAK NIE PISAĆ FF Lidia i Lloyd to rodzeństwo. I od 10 lat mieszkają w sierocińcu. Myśleli że tak będzie zawsze. Gdyby nie mieli w rodzinie kogoś kto im powie jakie jest ich przeznaczenie, jakie mają korzenia i jaka tkwi w nic...