Oczami Lloyda
Wstaliśmy mega wcześnie jakaś 6 rano. Dla mnie to jest mega wcześnie bo zazwyczaj cudem udaje mi się wstać o 6.50. po prostu lubię się wyspać i tyle. Lidie jedyne ją widziałem na śniadaniu i obiedzie mówiła że chce się dowiedzieć co to był za stwór a jak się dowie to da mi znać. Oby tego nie wzięła aż tak poważnie i przesiedziała tam reszty życia. Ale moja siostra taka nie jest. Znaczy jak coś sobie postanowi to nie odpuszcza ale raczej w takich sytuacjach i nie znalazła dalej odpowiedzi to by się poddała... na pewnie czas. Ale wracając...
Po obiedzie chłopaki zrobili mi trening. Trenujemy już od godziny a ja mam już dosyć. Ninja chyba się naradzali żeby zdecydować jakie ćwiczenie zrobić teraz. Ja za ten czas oparłem się o barierkę na statku i patrzyłem na wioskę którą mijaliśmy. Widziałem grupę dzieciaków mniej więcej w moim wieku grali sobie w piłkę. Jeju ile bym dał żeby też sobie tak odpocząć, posiedzieć i poczytać komiks o nowych przygodach Frica Donegala. Oj wiele... Czułem się źle że muszę trenować pod czas gdy chłopaki z sierocińca prawdo podobnie są na boisku i grają sobie.
- Lloyd! - powiedział albo wręcz na mnie podniósł głos Kai. Odwróciłem się w ich stronę. Chyba mnie już wołali kilka razy. - Skoncentruj się młody. - powiedział z pewnością.
- Skoro odzyskaliśmy kontrolę nad statkiem twój trening się po lepszy. - powiedział Zane.
- Nie możemy zrobić przerwy? - zapytałem.
- Chłopie nie masz na to czasu. Twój wróg nie da ci odpocząć. - powiedział Cole.
- Inne dzieciaki ciągle się bawią pod czas gdy ja bez sensu trenuje. Moje spindzicu nie wystarczy? - wyrzaliłem się chłopakom może zrozumieją?
- Daj spokój no już przejmuj pozycję. - powiedział Jay. A jednak się myliłem. Przewróciłem oczami i przyjąłem pozycję bez siły. Natomiast chłopaki byli moim przeciwieństwie. Byli gotowi na wszystko.
- Dajecie. - powiedziałem bez siły. Kai mnie za atakował z wyskoku ja go natomiast złapałem za nogę i po waliłem na ziemię. Następnie z obu stron za atakowali Jay i Zane. Za pomocą spindzicu ich po waliłem. Jednak potem poczułem jak ktoś mnie przytrzymuje do ziemi. Tym kimś był Cole no dobra tego nie przewidziałem.
Mistrz ziemi ze mnie zszedł i pomógł mi wstać.
- Widzisz gdybyś tyle nie gadał mogło by się skończyć tym że byś mnie pokonał. - przemondrzył się Cole.
- Racja... Czyli teraz robimy przerwę? - zapytałem z nadzieją. Chłopcy tylko westchnęli.
- Chyba za dużo myślisz mów co jest o nad czym tak rozmyślasz? - zapytał Zane.
- No więc... W jamie komiksów Ninjago już jutro będzie w sprzedaży nowa i zarazem ostatnia część przygód Frica Donegala. Fric Donegal walczy z armiom oślizgłych szlamowników. Jeśli nie dowiem się co było dalej to chyba mi czacha eksploduje! - wyjaśniłem o co mi chodzi. Po minach chłopaków mogłem wywnioskować że nie byli zachwyceni.
- Na twoich barkach spoczywa los całego Ninjago powinien się na tym skupić a nie na komiksach. Jesteś już na to za stary. - powiedział Kai. No nie mogę Znowu ten jego monolog o końcu świata. Myśli że to pomoże. No nie wiem bo jakoś to nie działa. Ja to doskonale wiem! Nikt nie musi mi o tym przypominać że muszę walczyć z własnym ojcem bo to wiem! Ach... Ok Lloyd spokój... Ach trochę lepiej. Sorki że byliście świadkami moich wybuchów nastroju ale nie mogłem już. Dobra wróćmy do ważniejszego tematu.
Nagle na pokład przyszła przerażona Nya.
- Chłopaki mamy napad na muzeum w centrum Ninjago. - mówiła bardzo przejęta. Może tym razem chłopaki mnie zabiorą. Chciałem podejść i ich o to zapytać ale po ich wyrazach twarzy znam już odpowiedzi.
- Jasne a ja nie idę bo jestem za młody i lepiej żebym został i trenował. - Ninja tylko się zemną zgodzili po czym polecieli na akcję. Razem z Nią obserwowaliśmy jak ich pojazd znika nam z pola widzenia. - Jestem za stary na komiksy i za młody na walki mogli by się zdecydować. - powiedziałem
- Dalej Lloyd pokarze co potrafisz. - zmotywowała mnie Nya ale moje nastawienie do treningu było ciągle takie same. Czyli nijakie.Oczami Jaya
Żałuję że nie mogliśmy zabrać Lloyda ale to zbyt wielkie ryzyko. Młody jest zielonym ninja a sensei nam mówił że ostateczna bitwa może się pojawić o wiele szybciej a przecież Lloyd nie jest gotowy.
Ok dotarliśmy do muzeum. Jak się mogliśmy spodziewać to byli wężonowie. Ukryliśmy się w dobrym miejscu by się dowiedzieć jakie są ich plany. Po jakimś czasie przyszedł ojciec Lloyda i Lidi. Z mega bronią. Nie powiem tęskni mi się za złotym nunczako. Wężonowie tak się przestraszyli mrocznego władcy że aż padli mu na kolana ale się po paru sekundach ogarnęli. Jedna z latarek węży celowała prosto na Garmadona który stał pod ogromnym szkieletem jakiegoś stwora.
- Oto Dromaeosaurid Theropod Grundalychus. Nazywany pieszczotliwie „Grandalem". Chociaż gatunek ten wygonił, w swoich czasach, w Ninjago był najniebezpieczniejszym zwierzęciem. Jego pazury przecinały metal, w wyczulony zmysł zawsze pozwalał znaleźć ofiarę. Potrafią wytropić najlepszych Ninja, a kiedy już ich wyczuje, nie można było przed nim uciec. - opisał mrocznie stworzenie Garmadon. Ta nazwa mi się chyba kojarzy z opowiastkami ojca gdy byłem mały.
- Słyszałem o nich ciesz się że nie żyjemy w czasach kiedy nie musimy się nimi martwić. - powiedziałem swoje i znowu słuchaliśmy rozmowy węży i Garmadona.
- Dziękujemy za lekcję historii, ale co konkretnie chcesz zrobić z tą kupą kości? - zapytał przywódca Hipnokober.
- Zamierzam sprawić że bestia ożyje!
- Tak jasne pokaż co potrafisz. - widać że Skailz mu nie uwierzył. Garmadon odwrócił się w stronę szkieletu.
- Powstań, Grandalu i poczuj potęgę mocy mojej Mega Broni! Chcę przywołać energię, aby uczynić cię młodym. Cofnę czas, abyś nie był dłużej wymarły... - mówił a wokół szkieletu zaczął się wydobywać fioletowa mgła i parę piorunów. - Tylko głodny i żebyś ścigał Ninja!
- O nie! On chce go ożywić! - powiedziałem
- Nie pozwólmy mu na to. - dodał Zane i stanęliśmy na barierce a w rękach trzymaliśmy naszą broń. Garmadon zwrucił na nas uwagę i krzyknął:
- Powstrzymać ich! - rozkazał. Pobiegliśmy bokiem na barierce, węże celowały w nas czym popadnie. - Powstań Grandalu! Powstań! - nie przestawał kończyć "zaklęcia" Garmadon. W końcu znaleźliśmy się nad szkieletem Garandala.
- Nie dajmy mu dokończyć! - mówił Cole. Po czym wszyscy skoczyliśmy na szkielet.
- Zatrzymać ich! - znowu rozkazał. Ledwo co trzymaliśmy na tej kupię kości.
- To chyba nie był najlepszy pomysł Cole. - mówił Zane. Węże strącili mnie, Zana i Cola na drugą stronę szkieletu tylko został Kai.
- Przydało by mi się wsparcie! - mówił do nas czerwony Ninja. Pomyślnie Kai trafił swoim mieczem w mega broń przez co skończył zaklęcie i jednocześnie Kai na nas spadł.
- Nie znowu! - zaczął krzyczeć Garmadon.
- Mówiłeś że tym razem się uda. - mówił Skailz.
- Odwrót! - krzykoł i zaczęli uciekać
- Powstrzymaliśmy go! - krzyczałem uradowany.
- Przeklinam was Ninja! - gdy Garmadon to powiedział nie widzieliśmy już po nim śladu.
- Chyba nie najgorzej nam poszło. - powiedziałem. Nie zwróciliśmy nawet uwagi że przywódcy rodu wężonów kradną sarkofag. Zaczęliśmy ich gonić. Opuściliśmy teren muzeum. Węże się oddalały byli strasznie szybcy. Nagle poczułem jak bym się zaczął kurczyć. Ale to może prze tę dodatkową porę lasagne? Na rogu zauważyliśmy tylko sarkofag ale węży nigdzie nie było.
- Nie wierzę. Nie dogoniliśmy ich. Zwykle jestem o wiele szybszy... no chyba że nagle zmalały mi nogi! - mówiłem.
- Ej! Sarkofag nie był aż tak wielki! Urósł czy jak? - powiedział Kai.
- To bardzo dziwne. - wypowiedział się Zane.
- Yyy... Chłopaki... - wskazał na witrynę na przeciwnej ulicy Cole. Widzieliśmy nasz od bicia. Ale były tam nasze.... MŁODSZE WERSJĘ?!
- Jesteśmy dzieciakami! - powiedział Kai. Ściągnęliśmy nasz chusty z twarzy.
- AAA!!! - Zaczęliśmy krzyczeć i panikować. Po chwili szoku się uspokoiliśmy.
- Już po nas. Jest bardzo źle! - powiedziałem
- To nie wiarygodne! To musi być zły sen! Powiedz że tak jest Zane! - mówił Cole.
- Po pierwsze Ninja-droidy nie śpią . Ale... Może Garmadon'owi udało się jednak cofnąć czas? Ale zamiast ożywić Grandala to wywołał skutki u nas! - stwierdził Zane.
- To wyjaśnij, geniuszu, jak Ninja-droidy mogą być dziećmi?! - zapytałem Zana bo niego to jest najmniej nie możliwe.
- Uruchomiłem analizę logiczną, ale nic nie wiem. Błąd zbierania danych. - Zane się na chwilę zaciął.
- Dobra... jesteśmy w tej samej sytuacji... Ach nie chcę być znów dzieciakiem! To najgorszy moment w życiu! Nie możesz prowadzić, nikt cię nie słucha... O nie! Leżakowanie! - mówił mistrz ziemi. Podszedł bliżej sarkofagu Cole. Zrobiliśmy to samo.
- Powiedziałem Nyi że wrócimy na statek. Sensei na pewno będzie wiedział co robić. - uspokoiłem przyjaciela. Nagle przed nami pojawił się wóz policyjny. Światła lefrektorów bardzo nas oślepiły. Z samochodu wyszło dwóch funkcjonariuszy.
- Kogo my tu mamy? - zapytał jeden z nich. - Chyba złapaliśmy rabusiów z muzeum. Kto by pomyślał, że to banda dzieciaków? Niezłe macie wdzianka. To piżamy? - na jego pytanie obydwoje policjanci się zaśmiało.
- To nie żadne piżamy! Jesteśmy ninja! - zaprzeczyłem policjantom. Nie pozwolę tak sobie o nas żartować znam swoje prawa. Ale faceci tylko się za śmiali.
- Tak a ja to Święty Mikołaj. - prubował zażartować policjant który prowadził pojazd. Kai się zdenerwował więc żeby im udowodnić zaczął się kręcić. Co nie poszło z jego spindzicu bo my wylondowaliśmy na masce auta.
- Moje spindzicu nie działa. - mówił Kai.
- Spokojnie mały. Idziecie z nami na komisariat. - powiedział jeden z nich i chwycił Cola i Kaia. Natomiast ten drugi mnie i Zana.
- Panowie, to wielkie nieporozumienie. Moi przyjaciele i ja chcemy tylko pomóc. - chciał jakoś wybrnąć z sytuacji mistrz ognia.
- Opowiecie te bajeczki jutro gdy wrócimy do muzeum i wytłumaczcie kradzież dyrektorowi. - powiedział policjant który trzymał Kaia i Cola.
- My tego nie ukradliśmy! - chciał zaprzeczyć Cole.
- Akurat! - mówił i razem ze swoim partnerem wrzucił nas do samochodu. - Macie prawo zachować milczenie. - powiedział.
- Dzieci... - dodał ten drugi, zamknęli drzwi od samochodu i pojechaliśmy na komisariat. Coś czarno to widzę. Oby Sensei i Nya nas uratowali. Chwila... Przecież my od tego jesteśmy! To najgorsza akcja na świecie.
CZYTASZ
Rodzeństwo Garmadon || Inna historia (ZAWIESZONE)
FantasyCZYTAJĄC TO DOWIESZ SIĘ JAK NIE PISAĆ FF Lidia i Lloyd to rodzeństwo. I od 10 lat mieszkają w sierocińcu. Myśleli że tak będzie zawsze. Gdyby nie mieli w rodzinie kogoś kto im powie jakie jest ich przeznaczenie, jakie mają korzenia i jaka tkwi w nic...