XVIII

589 21 5
                                    

*Dawid*

Kiedy Marcela pojechała przymierzać suknie ślubne ja zająłem się Zuzią.

Aktualnie mała bawi się w swoim pokoiku a ja przygotowywuje nam obiad.

Dzisiaj postawiłem na spagetti(bo tylko to potrafię robić ale ciii) a dla Zuziaczka mleczko mamusi.

Mniam mniam.

Kiedy makaron się już gotował postanowiłem w między czasie przyszykować mleko. Wyjąłem je z lodówki i postawiłem na blacie kuchennym.

Ciekawe czy mleko matki smakuje jak te ze sklepu? Tak wiem moje heroiczne urojenia.

Byłem tak ciekawy, że wziąłem sobie łyczka takiego malutkiego.

Gdy poczułem smak tego czegoś od razu wylądowało w zlewie.

Ohydne fuu.

Opłukałem usta wodą po czym wziąłem butelkę z mlekiem i poszedłem do Zuzi.

Weszłem do pomieszczenia a tam ujrzałem malucha ze łzami w oczach siedzące na dywaniku z zakrwawionym łukiem brwiowym.

O kurwa.

Butelka z mlekiem momentalnie wylądowała na podłodze.

O kurwa po raz drugi.

Szybko podeszłem do małej, wziąłem na ręce i razem poszliśmy do łazienki po apteczkę.

– Cichutko maleństwo. Już nie płaczemy. - uspokajałem małą ale to na nic.

Trzymając ją na rączkach zdenerwowany szperałem po wszystkich szafkach, by znaleźć tą pieprzoną apteczkę.

O wreszcie znalazłem.

Wróciliśmy do jej pokoju i usadowiłem małą na fotelu, sam usiadłem na miękim, szarym dywaniku i zacząłem opatrywać malutką rankę.

Całe szczęście, że to tylko mała.

Łuk brwiowy zakleiłem plasterkiem i dałem buziaka, by mniej bolało i jak ręką odjął mała przestała płakać.

– Widzisz kochanie nie trzeba było płakać. - powiedziałem spoglądając w jej błękitne oczy.

Następnie wzięłem mała znów na ręce i poszliśmy do salonu. Tam ułożyłem ją na takim krzesełku bujanym. Dodatkowo dałem jej ulubionego misia, by odpoczęła.

Nagle do mojego nosa dotarł pewnien zapach. Jakby spalenizny.

O kurwa po raz trzeci.

Makaron!

Zostawiając małą pobiegłem do kuchni i od razu wyłączyłem gotującą się kuchenkę.

Jednak dobrze, że nie szłem do Master Szefa. Byłbym pokraką programu.

Zajrzałem do garnka. Makaron był po prostu rozgotowany.

Dzięki Bogu.

Nim się obejrzałem usłyszałem jak Marcelina wchodzi do domu.

Krótko mówiąc : mam przerypane.

Podeszła do mnie by się przywitać.

– Cześć kochanie. A co tu tak pachnie? - spytała dając mi soczystego buziaka.

– Robiłem obiad i makaron się trochę rozgotował. - powiedziałem co prawda zgodnie z prawdą.

Dziewczyna pokiwała głową.

– Pójdę sprawdzić co u Zuzi. - powiedziała i poszła do pokoju małej.

Normalnie po sekundzie zobaczyłem brunetkę w kuchni.

Kurde szybka jest.

– Co to ma do cholery być?! - krzyknęła.

Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem.

– Nie skrywaj niewiedzącego o co chodzi. - powiedziała zdenerwowana. – Czekam na wyjaśnienia.

Stanowczo oznajmiła stojąc i wcale się nie ruszając.

Westchnąłem i zacząłem opowiadać dzisiejszą przygodę jaka mnie spotkała.

– Jak w ogóle mogłeś do tego dopuścić?! - ciągle krzyczała a ja nic ani słowem się nie odezwałem.

Tępo spoglądałem w jej tęczówki.

– To jest małe dziecko. Ma zaledwie osiem miesięcy a ty dopuściłeś się takiej rzeczy. Po prostu brak mi słów. Zostawić faceta na moment to z domu pierdolnik zrobi. - powiedziała.

– Tak wiem przepraszam. - powiedziałem.

– Przepraszam? A gdyby naszemu dziecku coś poważniejszego się stało też być przepraszał. - powiedziała powstrzymując się od łez.

Chciałem do niej podejść lecz odepchnęła mnie.

– Zostaw mnie w spokoju. Wystarczająco napsułeś dzisiaj. - wyszeptała mi to prosto w twarz.

I nie spoglądając na mnie udała się do naszej sypialni.

Jej słowa ciągle krążyły w mojej głowie.

Może już mnie nie kocha.

Postanowiłem wyjść. Przejść się gdziekolwiek. Ochłonąć od tych emocji.

Mimo, że nie krzyczałem, wyzywałem to tłumiłem w sobie te emocje.

Szedłem tam, gdzie mnie niosły nogi a poniosły do klubu.

To chyba jak narazie odpowiednie miejsce, do którego chce iść.

Weszłem do środka i bez zastanowienia pokierowałem się w stronę baru, gdzie stał barman.

Usiadłem przy barku.

– Kieliszek wódki. - powiedziałem ja co barman uniósł kciuk w górę.

***

Mięło kilka godzin a ja ledwo kontaktowałem ze światem.

Zerknąłem na telefon.

Wyświetliła się na nim tapeta, na której były moje dwa najważniejsze życia, dla których jeszcze istnieje.

Na zdjęciu Marcela i Zuzia śpiące razem w naszym łóżku w sypialni.

Odblokowałem urządzenie a tam  :

6 nieodebranych połączeń od Marcelina Kwiatkowska.

Tak wiem jeszcze nie przyjęła mojego nazwiska ale chce by przyjęła je jak najszybciej.

Nie mam kąpletnie pojęcia, która jest godzina.

Ale postanowiłem już stąd wyjść.

Kierując się do drzwi wejściowych natknąłem się na barczystego typa.

Nie widziałem go kiedy szedłem i przez przypadek stuknąłem jego.

Ten z wściekłością rzucił się na mnie i zaczął okładać mnie pięściami. Słabo kontaktowałem ale oddałem mu parę mocnych ciosów z czego byłem dumny.

Później ktoś krzyczał niezrozumiałe teksty.

A później tylko wiem, że przyjechała policja ale nie mam pojęcia po co.

Poczułem jak ktoś mnie bierze za barki i prowadzi do jakiegoś miejsca.

♥️♥️♥️

Zaczyna się robić groźniej.

Na Zawsze, Jesteś dla Mnie... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz