XXIV

547 22 7
                                    

Miesiąc później...

*Marcelina*

Dzisiaj mamy 26 maja, czyli dzień matki a jednocześnie data naszego niedoszłego ślubu.

Jest mi trochę smutno, bo miał to być nasz najważniejszy dzień w naszym dotychczasowym życiu. Niestety tak nie jest.

Ale cóż pozostaje mi żyć dalej i kroczyć swoją drogą, po której stąpam.

Wracając...

Aktualnie wracam ze sklepu z prezentem dla mamy. Kupiłam jej wisiorek z literką A i do tego bukiet czerwonych róż. Mam nadzieję, że jej się spodoba.

Wsiadłam do auta i pojechałam od razu do mojego rodzinnego domu. Przy okazji zobaczę Zuzię, bo trochę czasu minęło odkąd jej nie widziałam.

W sumie to też obchodzę dzisiejszy dzień, bo też już jestem mamą z czego bardzo się cieszę i jestem szczęśliwa. A byłabym w pełni, gdyby Dawid był razem z nami.

No ale możemy pomarzyć.

Skręciłam w prawą alejkę prowadząca do rodziców domu.

Podjechałam dalej i dotarłam na miejsce.

Akurat na rodziców parkingu było wolne miejsce obok samochodu mojego brata.

O braciszek również się zjawił. Jak miło.

Wyłączyłam auto i z uśmiechem wysiadłam biorąc do ręki prezent.

Rozpiera mnie energia, bo wreszcie po tak długim czasie jakim są dwa tygodnie spotkam moją gwiazdeczkę.

Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Od razu do moich uszu wleciał dźwięk śmiechu dziecka. Mojego dziecka.

Zdjęłam jeansową kurtkę i buty, czyli dzisiaj beżowe baleriny i weszłam wgłąb salonu, gdzie dostrzegłam mamę trzymająca Zuzię na rękach, obok nich siedziała Oliwia oglądająca telewizję. W międzyczasie coś tam jadła a obok niej siedział mój braciszek z narzeczoną Angeliką, która trzymała na kolanach ich córeczkę. Była trochę starsza od Zuzi.

Na mój widok wszyscy uśmiechnęli się.

– Cześć wszystkim. - przywitałam się podchodząc do każdego i witając się przytulasem.

Kiedy podeszłam do mamy wyciągnęłam prezent zza pleców i podarowałam go mamie przy okazji składając jej życzenia :

– Wszystkiego najlepszego mamuś. Dużo zdrówka , szczęścia, pociechy z dzieci, wnuków i męża. Kocham Cię bardzo.

Mama aż uroniła łezkę i od razu rzuciła mi się na szyję szeptając ciche 'dziękuje'.

– O jej jakie piękne kwiaty. - powiedziała zaciągając się ich zapachem po czym od razu poszła wstawić je do wazonu.

Kiedy mama odeszła z pola widzenia odezwała się moja szwagierka.

– Widzisz mówiłam, żeby nie kupować kwiatów.

– Oj daj spokój. Mama lubi kwiaty więc to nic nie zaszkodzi. - powiedział Mateusz i wszyscy się zaśmiali.

I wtedy weszła mama z różami w szklanym wazonie, które odstawiała na białym stole.

Ja w tym czasie wzięłam małą na rączki i zaczęłam z nią chodzić wokoło salonu.

– Wierz Marcelka kiedy weszłaś do domu Zuzia od razu przestała płakać i zaczęła się śmiać, że aż się zdziwiłam. - powiedziała mama siadając na kanapie obok Oliwii.

Na Zawsze, Jesteś dla Mnie... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz