#7 - Aldrich Killian

4.2K 153 39
                                    

Pov. Avery
Byłam wykończona. Przebrałam się w piżamę i zasnęłam niemalże od razu. Jednak już o godzinie ósmej, obudził mnie głos Jarvisa:

- Dzień dobry panno Avery - powiedział jak zwykle ochoczo. - Czas wstawać.

- Jarvis... - Wymamrotałam zaspana. - Jeszcze pięć minut...

- Wybacz panienko, ale... - Nie dokończył, ponieważ do mojego pokoju wpadł ojciec.

- Dzień dobry! - Krzyknął. Od razu odsłonił zasłony i zdjął ze mnie kołdrę.

- Dlaczego? - Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na niego pytająco.

- Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje - odparł z uśmiechem.

- No bardzo śmieszne - podniosłam się i ruszyłam w stronę łazienki.

- Ubierz na siebie jakieś obcisłe wdzianko i przyjdź do mojej pracowni - rzekł, zmierzając ku wyjściu.

- Idziemy gdzieś? - Zaciekawiłam się.

- Na poranny patrol. Aha! Zapomniał bym... Weź lekarstwa! - Rzucił, po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Założyłam swój kombinezon i wzięłam lekarstwa. Ogarnęłam włosy i poszłam do kuchni. Przy stole siedziała Natasha wraz z Clintem. Jedli jakiś jogurt z owocami.

- Dzień dobry - powiedziałam, dosiadając się do nich. - Smacznego.

- Dla ciebie też mamy - odparł Barton podsuwając mi pod nos miskę.

- Dzięki - zabrałam się za jedzenie.

- Co cię tu sprowadza tak wcześnie? - Zdziwiła się Nat.

- Wychodzisz gdzieś? - Dopytywał Sokole Oko, patrząc na mój kombinezon.

- Tony uknuł intrygę razem z Jarvisem - tłumaczyłam. - Idziemy na "poranny patrol".

- Tak, Stark rzadko śpi powyżej czterech godzin - westchnęła Czarna Wdowa.

- Cały czas majstruje coś przy tych robotach - wyjaśnił Clint.

- Też to zauważyłam - wstałam od stołu, aby odłożyć miskę do zmywarki. - Zaczęliśmy nawet wspólnie konstruować moją zbroję.

- Budujecie razem zbroję? - Nie dowierzała Natasha. - Niemożliwe, że Tony dał komuś swoją najcenniejszą rzecz. Nam nawet jej nie dał dotknąć.

- Dla mojej córki wszystko - powiedział Stark, wchodząc do kuchni. - Idziemy? - Zwrócił się do mnie. - Muszę ci jeszcze pokazać jak się wylatuje przed dziurę w ścianie.

- Jasne, już idę - podążyłam za nim w stronę pracowni.

Weszliśmy do środka. Oboje założyliśmy swoje zbroje.

- Dobra, teraz uważaj - wzbił się na około metr wysokości. - Skoro już wiesz jak się steruje, skieruj się w stronę wyjścia - wskazał na otwór w ścianie.

- Co jak wylecę i spadnę? - Spytałam.

- Wtedy cię złapię - odpowiedział wyciągając w moją stronę rękę. - Chodź. Złap mnie. Wylecimy razem.

Wzbiłam się w powietrze i niepewnie chwyciłam jego dłoń. Ostrożnie wylecieliśmy na zewnątrz. Nic nie zapowiadało, że miałam spaść w dół. Było tu strasznie wysoko, ale jakoś się przyzwyczaiłam. Chwilę później leciałam już sama.

- Widzisz? - Zaśmiał się. - Leć za mną.

Tak. Ruszył przed siebie pełną parą. Szkoda, że nigdy nie raczy na mnie zaczekać. Dogoniłam go po około dziesięciu minutach. Na dodatek bezczelnie powiedział, że się nudził. Trzeba było zostać w domu. Co tu więcej mówić... Rozdzieliliśmy się. Tony sprawdzał te mniejsze uliczki, a ja miałam zbadać centrum. Zatrzymałam się w Central Parku. Zawsze chciałam go zobaczyć. Schowałam się za drzewem i złożyłam swoją zbroję w metalowy plecak. Ojciec mógł swoją przekształcać w walizkę, a ja właśnie w plecak. Przechadzałam się zwiedzając okolicę, ale też jednocześnie pilnując czy nic niepokojącego się nie dzieje. Jak zwykle się przeliczyłam. Za jednym z drzew była dwójka chłopaków, którzy znęcali się nad jakąś dziewczyną. Była mocno wystraszona. Miała na oko tyle samo lat co ja. Od razu do nich podbiegłam.

💠Daughter of Iron Man💠Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz