#19 - Wojna Domowa

1.7K 82 3
                                    

Pov. Avery
Rozpoczęła się zacięta walka. Dobrze wiedzieliśmy, że żadne z nas nie chciało się zranić. Poróżnił nas ten głupi protokół. To nie było w porządku.
Wreszcie wszystko wskazywało na wygraną drużyny Kapitana. Zaczęli biec w stronę jednego z hangaru, w którym znajdował się odrzutowiec, kiedy na drodze stanął im Vision. Wiedziałam, że to co teraz zrobię nie będzie najmądrzejsze, ale...
Stanęłam tuż przed nimi wszystkimi.

- Teraz ich puścisz - skierowałam swoje palce w stronę Vision'a.

- Nie działają na mnie takie sztuczki Avery - odpowiedział ze stoickim spokojem.

- Zaraz się przekonamy - zrobiłam krok do przodu, o mało nie dostając laserem.

- To dla waszego dobra - upierał się.

- Kapitanie - spojrzałam w ich kierunku.

Powoli zaczęłam odliczać palcami od trzech do jednego. Na mój znak, Steve i Barnes zaczęli biec. Vision również nie zamierzał czekać. To co zrobiłam, było bardzo ryzykowne - mogłam zginąć, ale wyciągnęłam ręce przed siebie i za pomocą mocy powstrzymałam laser. Vision był w niemałym szoku. Zresztą jak inni.

- Szybciej! - Poganiałam Amerykę i Jamesa.

- Nie zapomnę ci tego Avery! - Krzyknął Kapitan.

Powoli nie dawałam już rady. Laser napierał z coraz mocniejszą siłą. Nagle stało się coś dziwnego, jakby nasze moce się zjednoczyły. W wyniku, odleciałam na kilka metrów do tyłu. Dość mocno zaryłam o ziemię. Czułam okropny ból w lewym nadgarstku.

- Młoda! - Wrzasnął Barton, biegnąc w moją stronę.

- Clint... - Wycedziłam przez zęby.

- Wstawaj, no już - pomógł mi się podnieść.

Mężczyzna wziął mnie pod ramię. Szliśmy w stronę wejścia na lotnisko. Wtedy zauważyła nas Natasha.

- Avery! - Podbiegła do nas i wzięła mnie pod drugię ramię. - Clint, nic wam nie jest?

- Młoda oberwała - przystanął na chwilę w miejscu, aby wziąść mnie na ręce. - Zawołaj Starka. Szybko!
●●●
Godzinę później wylądowaliśmy w szpitalu. Rhodey został ranny. Ojciec go tu przyniósł. Co do Clinta i reszty... Wszyscy zwolennicy Kapitana zostali przetransportowani do podwodnego więzienia.

- Jak się trzymasz? - Spytała Romanoff, wchodząc do sali szpitalnej, w której przebywałam, w oczekiwaniu na założenie bandażu.

- Odleciałam kilka dobrych metrów - westchnęłam. - Cud, że uszkodziłam sobie tylko rękę. Co z Rhodes'em?

- Nienajlepiej... - Westchnęła. - Ale będzie dobrze. Rehabilitacja mu pomoże.

- Co z ojcem...? - Zapytałam niepewnie.

- Nie mówiłam mu o tobie - zmieszała się. - Zaraz go tu...

- Panna Stark? - Spytała ochoczo pielęgniarka, wchodząc do pomieszczenia.

Tak jak przypuszczałam, założyła mi bandaż i kazała się nie przemęczać. Później, wraz z Czarną Wdową, ruszyłam do poczekalni, w której przebywał ojciec.
Od razu zerwał się z krzesła i podszedł mnie do siebie przytulić. Długo mnie nie puszczał.

- Avery... - Odetchnął z ulgą. - Nic ci nie jest? - Przyłożył swoje ręce do moich policzków.

Nie wiedziałam czy mu powiedzieć. Było mi w tym momencie wstyd. Strucker i Viper... Mieli rację. Jestem tylko zwykłym zdrajcą.

- Przepraszam... - Wyszeptałam, po czym pobiegłam w stronę wyjścia.

Usiadłam na jednej z ławek obok szpitala. Byłam okropna. Tak bardzo stawiałam na swoim... Nigdy mi tego nie wybaczy. Nadal będzie uważał mnie za nieodpowiedzialną, którą trzeba mieć ciągle na oku. Chciałam mu coś udowodnić i jak zwykle nie wyszło... Pewnie nie będzie chciał mnie znać...

💠Daughter of Iron Man💠Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz