Białowłosy marszczył brwi przez sen. Zaczął klepać obok na łóżku. Nie poczuł go. Od razu otworzył oczy.
- Shindou gdzie polazłeś?! - Krzyknął ale nic w odpowiedzi nie dostał poza waleniem o ścianę obok aby był cicho.
Zrezygnowany podniósł się z łóżka i popatrzył na kartkę na półce przy nim. Podniósł ją a tam widniał napis...
- Gdzie on znowu polazł?! - Warknął do siebie. Nie, spokojnie, nic złego tam nie było umieszczone. Tylko : " Tu Shindou. Idę się przejść i przemyśleć to wszystko. Muszę jakoś ochłonąć. Widzimy się później "
Zrezygnowany usiadł na łóżku znowu i patrzył w sufit. Nie no, bez kochanego bruneta tu nie usiedzi tak łatwo. Wstał i ubrał się w drużynowe ubranie po czym poszedł na boisko.
Trenował sam na sam z ogromną maszyną. Ta wystrzeliwała mocnym pociksiem w jego kierunku piłki które z całych sił bronił.
Tak spędził poranek ignorując to, że powinien pójść na śniadanie. Po pewnym czasie dołączyli wszyscy do tego treningu.
Tetsukado trenował razem z Matatagim aby polepszyć swoją prędkość.
Tymczasem Mihano przyglądał się bramkarzowi. Podszedł do niego a jego kumpel widząc gdzie się udaje od razu poszedł za nim.
- Ej Ibuki, gdzie Shindou? - Zapytał przekrzywiając głowę i ruszając uchem.
Ten od razu przerwał swój trening i dziwnie na nich popatrzył.
- Jak na razie pozwoliłem mu być sam. Poszedł zapewne na spacer. Musi ochłonąć po tym wszystkim. - Wyjaśnił.
- Chm...może poszedł popełnić samobójstwo? - Wyskoczył po chwili pomatańczowowłosy na co wszyscy zbledli.
- Shindou...nie...ma pewno tego nie zrobił...prawda? - Munemasa złapał się za miejsce swojego serca. On na pewno by się nie zabił, nie? A jeżeli tak...to jego wina.
- Co ty! On na pewno nie jest w stanie tego zrobić. - Powiedział żałując że wyskoczył z takim czymś.
- Jesteś tego pewien? - Białowłosy starał się uspokoić swój oddech.
- W dziewięciesięciu dziewięciu przycinek dziewięćcet tysięcy osiemset dwieście dziewięciesiąd dziewięć nie jest na tyle stabilny aby mógł to zrobić. - Wyliczył szybko Manabe.
- Czyli w skrócie wcale nie jest na tyle psychicznie wytrzymały aby mógł sobie odebrać życie. Na pewno jest na spacerze. - Powiedział podnosząc palec.
- To weźcie mnie nie straszcie! - Krzyknął na nich i po chwili ochłonął. Nic mu nie jest. On to wie. I nic mu nie będzie. Nie pozwoli na to.
Po wyczerpującym treningu podszedł do pokoju bruneta. Jego drzwi są owinięte taśmą blokującą przejście. Westchnął tylko. Nie jest w stanie wyobrazić sobie wewnętrznego cierpienia Takuto.
Zszedł na stołówkę i usiadł na krześle. Kiedy to zrobił spod właśnie krzesła odczepiła się kartka. Zaciekawiony bramkarz wziął ją w ręce.
" Przepraszam.
Okłamałem cie. Właśnie wyruszyłem na poszukiwania tego, kto chce mnie zabić. Nie powiedziałem Ci nic wcześniej bo nie pozwolę aby tobie stała się krzywda. Przepraszam i nawet nie próbuj mnie szukać."Zagryzł wargę i rozdarł kartkę. On uciekł i to tak bez wcześniejszego pożegnania?!
Czym prędzej opuścił pomieszczenie i udał się do swojego pokoju. A dwaj obrońcy oczywiście nic innego jak chcą wiedzieć wszystko o nich.
Weszli za nim do pokoju i ujrzeli Munemase który pakował jakieś ubrania do sportowej torby.
- Hola Hola, gdzie ty idziesz? - Zapytał Mihano.
- Shindou uciekł. - Powiedział wprost składając bluzę którą wrzucił do torby.
- Czyli tak podejrzewałem. - Ruszył uchem obrońca a białowłosy popatrzył na niego zaskoczony. Nie ukrywał złości.
- Podejrzewałeś?!
- No tak. Po tych wypadkach które robią się coraz bardziej krwawe nie chce aby komukolwiek stała się krzywda. Zapewne sam zamierza zmierzyć się z anonimowym teraz pozwolę go sobie nazwać zabójcą aby nie narobić większych szkód. W skrócie jego serce nie pozwala na ucierpienie jeszcze kogokolwiek. - Wyjaśnił ruszając ręką.
- Wohooo!! On nie pozwoli zrobić krzywdy Ibukiemu! To prawdziwa miłość bo co innego?! Miiiiiiiłoość rooooośnie wooookół naaaaaaaaaaaaaaas!!! - Śpiewał największy drużynowy Yaoista.
- Czemu wcześniej nie powiedziałeś tej swojej myśli Mihano? Wtedy zdołałbym go wcześniej odnaleść! - Warknął zarzucając torbę.
- Moim zdaniem łatwo go znajdziesz. Ja początek zapewne nie zatrzymał się nigdzie poza jakimś tanim motelem, aby następnego dnia wyruszyć do domu. - Rzucił zamyślając sie.
- Idę go odszukać. - Postanowił a Kazuto złapał jego rękę.
- Nie! Lepiej tego nie rób. On nie specjalnie kazał ci zostać. On nie chce aby to tobie stała się krzywda. - Próbiwał go zatrzymać.
- I ja mam tutaj siedzieć i zamyślając się ile jeszcze będzie żył?! Nie! Tym bardziej że nie powiedziałem mu tego co mi w sercu gra. - Rzucił patrząc uważnie na obrońce.
Po pewnym czasie jednak puścił go.
- Uważaj na siebie. - Pożegnał go i walnął w łeb śpiewającego w naepsze przyjaciela.
Obaj wyszli z jego pokoju i zeszli schodami na dół. Ich drogę zatrzymał kto inny jak różowowłosa.
- Co się stało Ibukiemu? - Zapytała zmartwiona.
- Cóż...meteoryt na niego spadł i nigdy go nie spodkasz. Smutne. - Wzruszył ramionami Manabe który sam miał ochotę rzucił takim meteorytem o jej ryj.
- Kłamiesz. - Prychnęła.
- Wmawiaj sobie co chcesz. - Dwójka wyminęła ją nie mając ochoty z nią rozmawiać.
Tym bardziej że ona jest ich głównym podejrzanym.
Tymczasem Munemasa wybiegł przez tylne wyjście i zarzucił kaptur. Takuto na radzić sobie sam z tym? Niech go on nie rozwala! Nie pozwoli na to!
Pierwszy raz w życiu jest na niego naprawdę bardzo ale to bardzo wściekły. Stanął na przystanku czekając niecierpliwie na autobus. Zagryzał nerwowo wargę wcale nie uspokajając się.
On tak bez niego będzie szukał prawdy ? Chyba sobie śni!
Niech no tylko dorwie Shindou.
Będzie miał taką karę że nie usiądzie na swoim dupsku przynajmniej przez miesiąc.
CZYTASZ
Look at me [MuneTaku] >Zakończone
FanficIbuki przez długi czas walczył o zdobycie uwagi bruneta który nie był nim zainteresowany . Nie widział tego że chce mu zainponiwać. Jakie tajemnice skrywają się za wszystkimi wypadkami? I kto tak naprawdę chce śmierci Shindou? Czy tu jest wplątana w...