~13~

467 35 35
                                    

Białowłosy wysiadł z autobusu. Poprawił grzywkę rozglądając się. Popatrzył na zegarek. Jest osiemnasta.  A tak jasno jagby było południe.

- Uroki lata... - Warknął pod nosem przykładając rękę przy czole rozglądając się.

Na co on liczył? Na to że teraz go odnajdzie?

I w sumie tak teraz jest.

Widział bruneta stojącego przed jakimś sklepem opierając się o ścianę. A to skubany! Zakradł się dlw jego kierunku po cichu.

- Shindou. - Powiedział niskim głosem na co ten się zlękł i rzucił do ucieczki. Ale bramkarz od razu złapał jego rękę.

- Nie miało cie tu być! - Popatrzył na niego marszcząc brwi.

- Tak tak a ja mam Ci pozwolić umrzeć? Obiecałeś mi że będziemy razem działać. - Był na niego zły.

- Dobra dobra teraz nie czas na tą rozmowę. - Nerwowo patrzył w szybę sklepową.

- W czemu niby? Hm? - Zacisnął bardziej dłoń na jego ręce aby wywołać u niego ból.

- Już jeste...Shindou! - Różowowłosy chłopak o dwóch kiteczkach wyszedł ze sklepu. Na widok wysokiego nastolatka od razu podbiegł i odepchnął go.

- Kirino, spokojnie, to tylko koleś z drużyny. Znam go dobrze. Nic mi nie szkodzi. - Przecierał swoją rękę a białowłosy przyglądał się nowo przybyłemu. Teraz już wie, dlaczego Takuto jest taki niedostępny. Cóż, spóźnił się. Trudno.

- To jest twoja dziewczyna? - Popatrzył na bruneta który zszokowany podparł dłonią swoje czoło.

- Chwilami twój tok myślenia powoduje u mnie zdenerwowanie.

- Sorki że tak na ciebie naskoczyłem. Po tym, jak Shindou opowiedział mi o tym, co się dzieje myślałem, że chcesz mu zrobić krzywdę. - Wydukał różowowłosy a Munemasa chciał zapaść się pod ziemię ze wstydu.

- Jestem Ibuki Munemasa. - Powiedział wstając.

- Kirino Ranmaru. - Przedstawił się najlepszy przyjaciel bruneta.

- Dobra dobra, poznaliście się a teraz chciałem spędzić czas z przyjacielem. Dawno się nie widzieliśmy więc mamy dużo do obgadania. Mam nadzieję, że zrozumiesz Ibuki. - Takuto podrapał się po karku.

- Tak tak. - Wydusił ledwo co ukrywając ogromną zazdrość. Brunet uśmiechnął sie.

- No to chodźmy Kirino. - Złapał jego rękę na co serce bramkarza zadrżało.

- Ale pozwólcie mi pilnować Shindou aby nic się złego nie stało, dobrze? - Wyskoczył po chwili bramkarz.

W rzeczywistości będzie bacznie obserwował "pana dwie kitki" . Jeżeli zbliży się do niego za bardzo, to nie wybaczy mu tego.

- Jak wolisz. - Wzruszył obojętnie ramionami i odszedł w różowowłosym.

Bramkarz szedł za nimi krok w krok. Naprawdę wyglądają jak prawdziwi przyjaciele. Kiedy usłyszał od nich cichy chichot zazdrosny zacisnął mocno pięści.

Czy tylko mu sie zdaje czy oni naprawdę wyglądają i zachowują się jak para?

Niech no tylko dorwie Shindou. Jego nie można tak ignorować! A szczególnie on. Obiecuje, że szybko się nie pozbiera.

- Jak się masz? - Po godzinie rozmawiania i chodzenia z przyjacielem brunet odwrócił głowę w kierunku białowłosego.

- Dobrze dobrze. - Odparł uśmiechając się sztucznie.

- To dobrze. - I znowu się odwrócił ponownie rozmawiając z przyjacielem. Munemasa mocniej zagryzł wargę omal jej nie przegryzając.

- Oj oj kiciusiu późno się robi. - Po krótkim czasie złapał go mocno w talii podnosząc go i odwracając do siebie.

- Nie nazywaj mnie tak w miejscu publicznym! I puść mnie! - Czerwony warczał na niego a Ranmaru głupio na niego patrzył.

- Oooo widzisz? Jesteś zmęczony dlatego tak łatwo się denerwujesz. - Zachichotał przykładając do niego nosek.

- Em odstawisz mnie na ziemię? Prooosze. - Powiedział z lekkim zażenowaniem tej sytuacji.

- Po moim trupie. - Usadził go sobie na barana.

- Um.... Kirino? Wybacz ale muszę znikać. - Cały czerwony popatrzył w jego kierunku.

- Wiesz ja chyba też. Muszę spadać. - Wycofywał się Ukrywając ogromne rozbawienie.

- Uuuu jak ładnie się pożegnałeś? Grzeczna kicia. - Uśmiechał się zadowolony. W końcu jest blisko niego. I tego chce zawsze.

- Już już przestań. Następnym razem po tak nie rób. I puść mnie. Zobacz, jak ludzie na nas patrzą. - Zawstydzony schował twarz w jego włosach.

- Hihihi niech patrzą i niech zobaczą jakiego mam słodkiego kotka . - Zachichotał i szedł niosąc go w najlepsze do pobliskiego małego hotelu.

Tam go dopiero zdjął i pożyczył pokój na noc. Z wypiekami na policzkach Takuto tulił się do jego pleców kiedy ten załatwiał klucze.

Wybrał najbardziej oddalony od wszystkich pokój. Tak na wszelki wypadek jagby ktoś miał usłyszeć krzyki Shindou.

- No już już kiciusiu. - Powiesił sobie klucze na palcu i wziął go na ręce. Jak księżniczkę zaniósł go do pokoju. Ten zakrywał twarz spalając buraka.

- Nie mów tak na mnie przy innych. - Pisnął.

- A w drużynie to mogłem, nie? - Nachylił nad nim twarz.

- To co innego. Tu są obcy ludzie. - Powiedział werkając na niego między palcami. Naprawdę wygląda jak taki słodki i niewinny koteczek.

- Ludzie to ludzie a obcy są w kosmosie. - Odparł odkluczając drzwi i opuszczając bruneta z rąk. Zakluczył je i rzucił torbe pod biórko.

Shindou usiadł sobie wygodnie na łóżku i nerwowo się rozejrzał.

- Um...nie chcę cie martwić ale po pierwsze mamy tylko jedno łóżko a po drugie...ono jest jednoosobowe. - Zauważył. Nie tylko długo tu szli ale i pokoik był ciasny i jednoosobowy.

- Wiem, planowałem to. - Popchnął go na łóżko i zawisnął nad nim.

- C... Co ty wyprawiasz? - Popatrzył na niego przestraszony wzrokiem zbitego kotka.

- Huuuuh? A kto mnie nie posłuchał i chciał sam zbadać kto chce dorwać się do mojej malutkiej kici? - Przybliżył do niego twarz.

- Ja nie chciałem, abyś zawracał sobie głowę czymś takim i nie martwił się o mnie. - Skulił się bardziej.

- Ooo słodko. Ale to i tak cie nie usprawiedliwia. Zdenerwowałeś mnie więc teraz poczujesz na własnej skórze konsekwencje swojej decyzji. - Mruknął w jego usta i przybliżył jego ciało bardziej do siebie.

- Ni~

- A ja nie przyjmuje sprzeciwu. Opór jest daremny. A do tego doprowadziłeś właśnie ty...- Przymknął oczy wbijając się w jego usta i wcale nie śnił zejść z niego.

Zrobi to i koniec. Może następnego dnia płakać z bólu dupy ale kara do kara.

Look at me [MuneTaku] >Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz