Białowłosy wysiadł z autobusu. Poprawił grzywkę rozglądając się. Popatrzył na zegarek. Jest osiemnasta. A tak jasno jagby było południe.
- Uroki lata... - Warknął pod nosem przykładając rękę przy czole rozglądając się.
Na co on liczył? Na to że teraz go odnajdzie?
I w sumie tak teraz jest.
Widział bruneta stojącego przed jakimś sklepem opierając się o ścianę. A to skubany! Zakradł się dlw jego kierunku po cichu.
- Shindou. - Powiedział niskim głosem na co ten się zlękł i rzucił do ucieczki. Ale bramkarz od razu złapał jego rękę.
- Nie miało cie tu być! - Popatrzył na niego marszcząc brwi.
- Tak tak a ja mam Ci pozwolić umrzeć? Obiecałeś mi że będziemy razem działać. - Był na niego zły.
- Dobra dobra teraz nie czas na tą rozmowę. - Nerwowo patrzył w szybę sklepową.
- W czemu niby? Hm? - Zacisnął bardziej dłoń na jego ręce aby wywołać u niego ból.
- Już jeste...Shindou! - Różowowłosy chłopak o dwóch kiteczkach wyszedł ze sklepu. Na widok wysokiego nastolatka od razu podbiegł i odepchnął go.
- Kirino, spokojnie, to tylko koleś z drużyny. Znam go dobrze. Nic mi nie szkodzi. - Przecierał swoją rękę a białowłosy przyglądał się nowo przybyłemu. Teraz już wie, dlaczego Takuto jest taki niedostępny. Cóż, spóźnił się. Trudno.
- To jest twoja dziewczyna? - Popatrzył na bruneta który zszokowany podparł dłonią swoje czoło.
- Chwilami twój tok myślenia powoduje u mnie zdenerwowanie.
- Sorki że tak na ciebie naskoczyłem. Po tym, jak Shindou opowiedział mi o tym, co się dzieje myślałem, że chcesz mu zrobić krzywdę. - Wydukał różowowłosy a Munemasa chciał zapaść się pod ziemię ze wstydu.
- Jestem Ibuki Munemasa. - Powiedział wstając.
- Kirino Ranmaru. - Przedstawił się najlepszy przyjaciel bruneta.
- Dobra dobra, poznaliście się a teraz chciałem spędzić czas z przyjacielem. Dawno się nie widzieliśmy więc mamy dużo do obgadania. Mam nadzieję, że zrozumiesz Ibuki. - Takuto podrapał się po karku.
- Tak tak. - Wydusił ledwo co ukrywając ogromną zazdrość. Brunet uśmiechnął sie.
- No to chodźmy Kirino. - Złapał jego rękę na co serce bramkarza zadrżało.
- Ale pozwólcie mi pilnować Shindou aby nic się złego nie stało, dobrze? - Wyskoczył po chwili bramkarz.
W rzeczywistości będzie bacznie obserwował "pana dwie kitki" . Jeżeli zbliży się do niego za bardzo, to nie wybaczy mu tego.
- Jak wolisz. - Wzruszył obojętnie ramionami i odszedł w różowowłosym.
Bramkarz szedł za nimi krok w krok. Naprawdę wyglądają jak prawdziwi przyjaciele. Kiedy usłyszał od nich cichy chichot zazdrosny zacisnął mocno pięści.
Czy tylko mu sie zdaje czy oni naprawdę wyglądają i zachowują się jak para?
Niech no tylko dorwie Shindou. Jego nie można tak ignorować! A szczególnie on. Obiecuje, że szybko się nie pozbiera.
- Jak się masz? - Po godzinie rozmawiania i chodzenia z przyjacielem brunet odwrócił głowę w kierunku białowłosego.
- Dobrze dobrze. - Odparł uśmiechając się sztucznie.
- To dobrze. - I znowu się odwrócił ponownie rozmawiając z przyjacielem. Munemasa mocniej zagryzł wargę omal jej nie przegryzając.
- Oj oj kiciusiu późno się robi. - Po krótkim czasie złapał go mocno w talii podnosząc go i odwracając do siebie.
- Nie nazywaj mnie tak w miejscu publicznym! I puść mnie! - Czerwony warczał na niego a Ranmaru głupio na niego patrzył.
- Oooo widzisz? Jesteś zmęczony dlatego tak łatwo się denerwujesz. - Zachichotał przykładając do niego nosek.
- Em odstawisz mnie na ziemię? Prooosze. - Powiedział z lekkim zażenowaniem tej sytuacji.
- Po moim trupie. - Usadził go sobie na barana.
- Um.... Kirino? Wybacz ale muszę znikać. - Cały czerwony popatrzył w jego kierunku.
- Wiesz ja chyba też. Muszę spadać. - Wycofywał się Ukrywając ogromne rozbawienie.
- Uuuu jak ładnie się pożegnałeś? Grzeczna kicia. - Uśmiechał się zadowolony. W końcu jest blisko niego. I tego chce zawsze.
- Już już przestań. Następnym razem po tak nie rób. I puść mnie. Zobacz, jak ludzie na nas patrzą. - Zawstydzony schował twarz w jego włosach.
- Hihihi niech patrzą i niech zobaczą jakiego mam słodkiego kotka . - Zachichotał i szedł niosąc go w najlepsze do pobliskiego małego hotelu.
Tam go dopiero zdjął i pożyczył pokój na noc. Z wypiekami na policzkach Takuto tulił się do jego pleców kiedy ten załatwiał klucze.
Wybrał najbardziej oddalony od wszystkich pokój. Tak na wszelki wypadek jagby ktoś miał usłyszeć krzyki Shindou.
- No już już kiciusiu. - Powiesił sobie klucze na palcu i wziął go na ręce. Jak księżniczkę zaniósł go do pokoju. Ten zakrywał twarz spalając buraka.
- Nie mów tak na mnie przy innych. - Pisnął.
- A w drużynie to mogłem, nie? - Nachylił nad nim twarz.
- To co innego. Tu są obcy ludzie. - Powiedział werkając na niego między palcami. Naprawdę wygląda jak taki słodki i niewinny koteczek.
- Ludzie to ludzie a obcy są w kosmosie. - Odparł odkluczając drzwi i opuszczając bruneta z rąk. Zakluczył je i rzucił torbe pod biórko.
Shindou usiadł sobie wygodnie na łóżku i nerwowo się rozejrzał.
- Um...nie chcę cie martwić ale po pierwsze mamy tylko jedno łóżko a po drugie...ono jest jednoosobowe. - Zauważył. Nie tylko długo tu szli ale i pokoik był ciasny i jednoosobowy.
- Wiem, planowałem to. - Popchnął go na łóżko i zawisnął nad nim.
- C... Co ty wyprawiasz? - Popatrzył na niego przestraszony wzrokiem zbitego kotka.
- Huuuuh? A kto mnie nie posłuchał i chciał sam zbadać kto chce dorwać się do mojej malutkiej kici? - Przybliżył do niego twarz.
- Ja nie chciałem, abyś zawracał sobie głowę czymś takim i nie martwił się o mnie. - Skulił się bardziej.
- Ooo słodko. Ale to i tak cie nie usprawiedliwia. Zdenerwowałeś mnie więc teraz poczujesz na własnej skórze konsekwencje swojej decyzji. - Mruknął w jego usta i przybliżył jego ciało bardziej do siebie.
- Ni~
- A ja nie przyjmuje sprzeciwu. Opór jest daremny. A do tego doprowadziłeś właśnie ty...- Przymknął oczy wbijając się w jego usta i wcale nie śnił zejść z niego.
Zrobi to i koniec. Może następnego dnia płakać z bólu dupy ale kara do kara.
CZYTASZ
Look at me [MuneTaku] >Zakończone
Fiksi PenggemarIbuki przez długi czas walczył o zdobycie uwagi bruneta który nie był nim zainteresowany . Nie widział tego że chce mu zainponiwać. Jakie tajemnice skrywają się za wszystkimi wypadkami? I kto tak naprawdę chce śmierci Shindou? Czy tu jest wplątana w...