( Uwaga, bo pełno negatywnych emocji)
Rodzice białowłosego o piątej wrócili z pracy. Po cichu weszli do domu aby nikogo nie budzić.
Kobieta zapaliła światło w salonie i zastygła.
- S...Shindou? - Zaskoczona Lily podeszła do chłopaka drzemiącego na kanapie.
- Nie budź go. - Szepnął jej mąż przykrywający nastolatka kocem.
- Co tu się stało? Ibuki kazał spać naszemu gościowi na tej kanapie? Niech no ja go dopadnę...Ide wywalić go z łóżka. - Powiedziała i tak właśnie postanowiła mimo sprzeciwu męża który najwidoczniej wie, że kiedy jego żona coś postanowi to tak się dzieje.
Wbiła do pokoju syna który spał sobie w najlepsze na miękkim łóżeczku. Chwyciła go za stopę i wywaliła z wyra.
- AUA BABO!! - Krzyknął trzymając się obolale za głowę, którą przywalił o podłogę
- Żadne "AUA" tylko gadaj, co tu się dzieje !? Czemu biedny Shindou jest na dole a ty tutaj !?
- Bo zasłużył. - Powiedział obrażony nadymając się.
- Czym niby taki ułożony chłopiec zasłużył na takie okropne potraktowanie? - Zapytała podnosząc wściekle brwi.
- Chciał mnie wykastrować za pomocą mydła. - Spuścił głowę zły na bruneta i tak zatajając powód dlaczego tak miało się stać.
Lily zmieszana wstała. Jednak to było tylko jego pierwsze wrażenie? Czyżby myliła się do niego aż tak bardzo.
- Em...masz zerwać z tą patologią. - Rozkazała.
- Już to zrobiłem. - Odpowiedział krótko siadając znowu na łóżku.
- He?
- Tak, jesteśmy teraz znowu tylko przyjaciółmi. To był głupi błąd. Jeden dzień zwiąsku. Heh, głupiec. - Położył się.
- Um...nie gadaj tyle tylko śpij! Nie wiesz, która godzina ?!
- Ale ty sama do mnie przyszłaś. - Przewrócił oczami a potem je zamknął odwracając się do niej plecami.
- Tak tak, wmawiaj sobie. - Wyszła z jego pokoju.
~~
Ranek. Wszyscy siedzieli przy śniadaniu. Atmosfera była naprawdę napięta. Shindou niczym innym się nie interesował jak jedzeniem a Ibuki zamyślony grzebał widelcem w jedzeniu.
- Psze pani, ma Pani dar do gotowania. To jest dobre. - Brunet popatrzył na kobietę.
- Cieszę się, że Ci smakuje nienormalne dziecko - Posłała mu lekko sztuczny uśmiech.
- Za dużo pieprzu. - Munemasa marudził patrząc na łyżeczkę.
Lily już nie było miło. Na jej czole urosnęła żyłka.
-...Czy ty twierdzisz, że popieprzyłam tą zupę?!
- Tak, dokładnie. Tylko słowo mi uciekło. - Wzruszył ramionami.
- Zaraz wracam.... - Kobieta wstała od stołu i poszła do kuchni.
Wróciła z dużą hochlą do zupy i zaczęła nią walić po głowie syna.
- Co teraz myślisz o mojej zupie? - Zapytał uspokajając się.
- J...jest wspaniała..- Nastolatek wydusił przestraszony.
- Jeeeeej! Cieszy mnie to! - Wokół siebie tworzyła różową aurę z kwiatkami i obracała się wniebowzięta.
- Musze już znikać. - Brunet wstał od stołu. - Miło mi tu było, ale mam jeszcze prywatne sprawy do wiadomo, rozwiązania.
- Rozumiemy. Nie Wracaj tu, dobrze? - Znowu miała na sobie sztuczny uśmiech. Dalej uważała, że jest nienormalny i chory.
Mimo tego, w jaki sposób traktuje syna to zawsze mu wierzy jeśli chodzi o jego krzywdę. Jeszcze nigdy on nie skłamał w tej sprawie.
- Ale wiesz, gdzie masz niby iść? - Zapytał białowłosy nie patrząc nawet na niego.
- Ta, skontaktowałem się jeszcze raz z Mihano i Manabe. Wyjaśnili mi wszystko. Nawet waszą wczorajszą rozmowę. Tak więc tu nasze drogi się rozdzielają. - Powiedział poważnym tonem i poszedł do korytarza.
- A ja cie nie puszcze samego. Pamiętasz naszą przysięgę? Obiecałem, że nie pozwolę Ci mimo wszystko rozwiązać tego sam. - Patrzył na niego uważnie. Cicho łknął do siebie.
Nie powinien tak go nastraszyć pod prysznicem a potem go zacząć wyzywać pod napływem emocji. Biedak wziął to do siebie.
- A ja ją łamie. Poza boiskiem nie chce się mieszać z tobą w coś większego. - Zakładał swoje buty.
- Shindou... - Zdołowany nastolatek ukucnął przed nim i go pocałował. Lecz natychmiastowo został odepchnięty.
- Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę ale twoje usta są ohydne. - Warknął na pożegnanie i otworzył drzwi.
Słowa? Trafiły go prosto w serce. W sumie zasłużył na to zwyzywanie skoro wczoraj spowodował największy w życiu Takuto płacz.
- Shindou zaczekaj! Dalej się gniewasz? Przepraszam! Proszę, daj mi szanse. Opanuje się. Obiecuje. - Stanął przed nim lecz został obojętnie wyminięty.
- A czy kiedykolwiek powiedziałem że przez ten cały czas byłem z tobą na serio? Czy nie pomyślałeś, że ja mogę mieć inne uczucia? - Zerknął na niego przez co ten zbladł.
- Shindou...o czym ty mówisz... - Teraz całkowicie stał zdruzgotany.
- I niczym ważnym. Żegnaj, Ibuki. - Westchnął i opuścił jego terytorium.
A kiedy zniknął z jego oczu zaczął płakać za nim.
- Jesteś najgorszą osobą, z którą kedykolwiek rozmawiałem! Jesteś żałosny! A to co przed chwilą...haha, nie znasz się na żartach? Serio? Nudziarz!
- Proszę, starczy już...
- I ty się dziwisz, czemu rodzice cie nie kochają? Powiedzieć ci?
- Proszę nie...
- Naiwny, nudny, śmierdziel, oezekszasza innym, egoista, ma co chce, laluś, kurwa, nie da się powiedzieć tego. Więc streszcze do jednego słowa. Jesteś SHINDOU
- Ibuki...
- Pff czy kiedykolwiek staniesz się lepszy? Wątpię! Ha!
- Na jaką cholere to ja wszystko powiedziałem... - Zakrył swoją twarz.
Ale teraz wie, że przegiął już tak na serio. Zasłużył na to.
Tymczasem Takuto stał właśnie przed szkołą, którą powinien przebadać. Lecz jest pewien problem.
Ta szkoła jest dla dziewczyn.
CZYTASZ
Look at me [MuneTaku] >Zakończone
FanficIbuki przez długi czas walczył o zdobycie uwagi bruneta który nie był nim zainteresowany . Nie widział tego że chce mu zainponiwać. Jakie tajemnice skrywają się za wszystkimi wypadkami? I kto tak naprawdę chce śmierci Shindou? Czy tu jest wplątana w...