Rozdział 4

201 12 7
                                    

-Harry.- powiedział George pojawiając się za nim.

-Usłyszeliśmy twój słodki głosik.- powiedział Fred, a ja się zaśmiałam.

-Nie duś w sobie gniewu chłopie.- zaśmiał się George.-Pokrzycz sobie.

-A jak się już nawydzierasz...-zaczął Fred

-To może dowiesz się czegoś o wiele ciekawszego...-dokończył George

Szybko podeszłam do George'a i przytuliłam go. Roześmiana poszłam za bliźniakami na schody. George wyciągnął z kieszeni jakieś ucho na sznurku. Powoli zaczął dawać na duł i usłyszeliśmy dzięki temu o czym rozmawiają dorośli. 

-...Jeśli ktokolwiek ma prawo wiedzieć to właśnie Harry.- usłyszałam głos Syriusza.- Gdyby nie Harry....Gdyby nie on... Nie mielibyśmy pojęcia, że Vol...-nagle przerwało.- On nie jest dzieckiem Molly.

-Ale dorosły też nie jest! To nie James, Syriuszu.- powiedziała do niego 

-On nie jest twoim synem.- powiedział Syriusz

-Ale tak jakby nim był.- odparła Molly.- Nie ma przecież rodziny!                          

-Hej Ginny.- szepnął Harry do rudowłosej dziewczyny
                         
-Mam mniej  wzruszającą deklaracja Black.- usłyszałam zdziwiona Snape'a.- Może Potter wyrośnie na przestępce jak jego ojciec chrzestny.

-Nie wtrącaj się śmierdzielu.- powiedział Black do nietoperza                  
-Snape należy do Zakonu?- spytał zaskoczony Harry                                        

-Niestety...- szepnęłam równo z Ronem na co się cicho zaśmiałam

Zdziwiona usłyszałam w słuchawce jakieś mruczenie. Szybko spojrzałam i zobaczyłam kota Hermiony siedzącego na schodach i patrzącego na ucho. Szybko zaczęliśmy wciągać podsłuch do góry.

-Szybko wciągaj!- szepnął wściekły Fred, a George dodał.- Zostaw to!

-Krzywołap!-krzyknęła Hermiona patrząc jak kot gryzie ucho.-Nie! Już! Zostaw to!

-Zostaw to głupi kocie!- krzyknęłam szeptem wściekła

-Nie cierpię tego rudzielca.- warknął Ron patrząc jak kot urywa ucho i je bierze

-Ron ty też jesteś rudy.- zaśmiałam się

-Wiesz o co chodzi....- powiedział wciąż patrząc za kotem

-Głupi sierściuch.- krzyknęła Hermiona na co ja, Fred i George się zaśmialiśmy

Szybko zeszli po schodach, kiedy akurat Molly wyszła nas zawołać. Ja korzystając z okazji złapałam Georga za rękę i razem się przenieśliśmy.

-Chodźcie.- powiedziała z uśmiechem Molly.- Zjemy na dole w kuchni.

Wtedy pojawiliśmy się za nią. Zaskoczona krzyknęła i spojrzała na synów wściekła.

-Tylko dlatego, że możecie używać magii nie znaczy, że możecie sobie machać różdżkami na prawo i lewo!- krzyknęła wściekła, a bliźniacy uciekli roześmiani zostawiając mnie.

-Cześć mamo.- odparła spokojnie Ginny

-Jesteś głodny Harry?- spytała

-Jak się czujesz?-spytał pan Weasley obejmując żonę.- Stęskniliśmy się już za tobą                   

Wtedy podszedł do nas Remus i Black. Z uśmiechem patrzałam na reakcję Harry'ego na widok chrzestnego.

-Harry Potter...- powiedział stając mu na przeciw i rozkładając ręce 

-Syriusz!- krzyknął podbiegając. Przytulił go i zaczęli się śmiać

-Witaj wuju...-szepnęłam podchodząc do niego nieśmiało

-Witaj Diano...-powiedział odsuwając Harry'ego i rozkładając ręce

-Mam....cię przytulić?-spytałam zaskoczona

-Tak kochana...- z uśmiechem do mnie podszedł i mnie przytulił

-Miłe to...- szepnęłam i się w niego wtuliłam

Nikt nigdy z rodziny mnie nie przytulał. Śmierciożercy to moja rodzina, a nie wszyscy z nich mają serca. Ale to w jaki sposób przytulił mnie Syriusz było wyjątkowe. Zaakceptował mnie jako jego rodzinę. A ja miałam ich wszystkich zdradzić... Coraz bardziej miałam wyrzuty jednak to jedyny sposób, by ostrzegać ludzi z Zakonu. Mogłam zrobić też jak Syriusz i pomagać Zakonowi....

                                                                                    ~*~

-To naprawdę bardzo dziwne. Wygląda na to, że twoje przesłuchanie w ministerstwie odbędzie się przed całym wizengamotem*.- powiedział zdziwiony pan Weasley

-Nie rozumiem. Co Ministerstwo Magii ma do mnie?- spytał Harry

-Pokarz mu.-powiedział Moody.- I tak by się dowiedział.

Nagle nastała cisza. Dorośli unikali wzroku Harry'ego. Patrzyli po sobie myśląc nad czymś. Siedzący obok Harry'ego Kingsley wyciągnął gazetę i podał Harry'emu. Ten zły nastrój działał i na mnie. Lekko spięta przybliżyłam się do George'a, a ten złapał w talii i przyciągnął bliżej.

-,,Chłopiec, który skłamał''? Lepszych tytułów nie znają? Chłopiec, który przeżył, Chłopiec, który skłamał...No wiecie...-przerwałam widząc wzrok George'a. Wiedziałam, że mam być cicho. 

-Dumbledore'a też atakują- powiedział Syriusz.- Knot wykorzystuje swoją władzę i wpływ na proroka codziennego, żeby skalować każdego kto twierdzi, że Czarny Pan się odrodził.

-Dlaczego?- spytał Harry

-Bo Minister boi się, że Dumbledore czyha na jego stanowisko.- odparł Remus

-Chyba oszalał. Nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzyłby, że Dumbledore chce to zrobić...- powiedziałam oburzona.

-Właśnie o to chodzi.- przerwał mi Remus.- Knot ma już swoje lata. Jest cyniczny i ogarnięty strachem. A wiesz, że ze strachu ludzie robią różne rzeczy. Gdy ostatnim razem Voldemort wrócił do sił omal nie zniszczył wszystkiego co jest nam drogie. Teraz znów jest blisko i zdaje się, że Minister nie ma zamiaru zrobić nic, żeby stawić czoła tej...przerażającej prawdzie.

Nastała kolejna grobowa cisza. Rozejrzałam się po wszystkich. Nikt nie wiedział tyle co ja jednak...Bałam się odezwać...Tak bardzo się bałam. Złapałam rudzielca za rękę i ściągając ją mocno wtuliłam się bardziej w jego ramię. Sppojrzałam smutno po wszystkich.

-Sądzimy, że Voldemort planuje odbudować swoją armie.- tłumaczył Syriusz.- 14 lat temu miał ze sobą tysiące zwolenników... Nie tylko czarowników i czarownice, ale też wiele podejrzanych stworzeń... Ostatnio werbował kogo się dało, ale my też nie próżnujemy... Tyle, że zbieramy zwolenników jego jedyny cel.

-Ekhm. Ekhm.- spojrzałam na Moody'ego stojącego opartego o ścianę. 

-Uważamy, że Voldemortowi chodzi o coś jeszcze...

-Syriusz.- powiedział Moody

-O coś czego nie dostał ostatnim razem...-spojrzał na Harry'ego

-Myślisz o jakiejś broni...?-spytał Harry 

-Harry chodzi o...-zaczęłam 

-Nie!-krzyknęła Molly.- Wystarczy! To jest jeszcze dziecko! Jeszcze słowo, a wprowadzicie go do zakonu! 

-Dobrze! Choćby zaraz!- krzyknął Harry.- Jeśli Voldemort chce walki to ja będę walczyć!

-No!-zadowolony Syriusz klasnął w dłonie i wygodnie oparł się o krzesło

*wizengamot- sąd decydujący o losach czarodziejów, którzy złamali prawo.

-----------------

Mam nadzieję, że rozdział nie był nudny i się podobał. Zachęcam do komentowania!

Córka Bellatrix LestrangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz