Rozdział 20

22 0 0
                                    

Kiedy wbiegliśmy na most od razu zauważyliśmy przyjaciół biegnących w naszą stronę. Zdyszana zatrzymałam się i spojrzałam na nich.

- Jak uciekliście?- pyta Hermiona

-Wymiotki pomarańczowe. Paskudny widok.- mówi Ginny

-Akurat miałem przy sobie całą torebkę cukierków.- śmieje się Ron oddając nam różdżki.- Kazali spadać i sami wszystkie zerzarli

-Dobrze wymyślone Ron.- Hermiona  patrzy na niego z uśmiechem. Czy tylko mi się wydaje czy oni powinni być razem?

-Umie się to i owo.

- To było genialne.- mówi Nevile.- Dobra... Teraz do Londynu?

Harry patrzy na nich zaskoczony i wiem co powie. Cofa się trochę i patrzy też na mnie i Hermionę choć wie, że my też się z nim nie zgodzimy.

-Słuchajcie...- zaczął Harry.- Widzę ile dla mnie już zrobiliście, ale.... Ale...Nie chce narażać was na kłopoty.

-Gwardia Dumbledora przecież powinna działać.- mówi Nevile

- Nie zostawimy cie.- szybko do niego podchodzę i uśmiecham się niepewnie.- I tak będziemy mieli kłopoty... jeśli ci nie pomożemy...

-Myślę że nie powinieneś sam się w to pakować.- odparł Nevile

Przez chwilę Harry patrzy na nas w ciszy, aż w końcu się poddaje i pyta jak się stąd wydostaniemy.

-Możemy polecieć- mówi Luna dotychczas nic nie mówiąca

[TIME SKIP]
Nie będę kłamać. Lot na tych mrocznych koniach był fajny. Zepsuło się gdy usłyszałam jak grzmi i zrobiło się ciemno. Łatwo dostaliśmy się do Departamentu Tajemnic, a na końcu korytarza zobaczyliśmy drzwi ze snów Harry'ego z dziwną klamką.

Była to olbrzymia, ciemna i pusta sala z rzędami kul, pewnie do przepowiedni. Kiedy Harry zaczął iść szybko i mówić na głos liczby patrzałam naokoło lekko przerażona. A gdy zatrzymał się i nic nie znalazł... Wiedziałam, że to pułapka. Nagle Neviele za nami powiedział że widzi kule z jego nazwiskiem.

-Gdzie?- pytam i podchodzę zobaczyć. Miał rację.

Harry bierze kulę i nagle ta się zaświeciła i mówi przepowiednie. ,,Żaden nie może żyć jak drugi przeżyje"- tak mówiła. Wtedy przed nami pojawił się wysoki mężczyzna z maską- śmierciożerca. Podchodzi bliżej nas.

-Gdzie jest Syriusz?!- pyta Harry

-Chyba powinieneś zauważyć różnicę między snem, a rzeczywistością.- mówi i wyjmując różdżkę magicznie ściąga maskę. Wiedziałam. To był Lucjusz Malfoy, ojciec Draco.-  Widziałeś tylko to co Czarny Pan chciał żebyś zobaczył. A teraz daj mi przepowiednie.

-Zniszczę ją jeśli komuś coś zrobisz.

Wtedy usłyszałam śmiech. Znajomy śmiech. Naszym oczom pokazała się moja matka. Podeszła do Lucjusza dalej się śmiejąc.

-Potrafi się bawić...-mówi roześmiana.- Ycie, pycie... mały ...Potter

-Bellatrix Lestrange.- mówi wściekły Nevile

-Nevile Longbotom, tak?- celuje w niego różdżką.- Jak tam rodzice?

- Jak ich pomszczę poczują się lepiej.- mówi i chce się rzucić na nią, ale Harry go zatrzymuje

-Radze...żebyśmy się wszyscy...opanowali.- mówi spokojnym głosem Lucjusz patrząc na nas.- Zgoda? Chcemy tylko dostać  przepowiednie.

-Dlaczego Voldemort chciał żeby wpadła w moje ręce?- pyta Harry zapewne nic nie rozumiejąc.

-Śmiesz wymawiać jego imię...Plugawy mieszkańcu?!- krzyczy moja matka wściekła

- Nie krzycz, bo nie robisz na nikim wrażenia.- mówi dalej spokojny Malfoy.

Naokoło nas stają śmierciożercy i słyszę jakieś szepty. Celuje w jednych Śmierciożerców i lekko odwracam się w stronę Pottera.

-Harry... Przepowiedni może dotknąć tylko i wyłącznie ta osoba, której ona dotyczy...- tłumacze szybko.

-Brawo, córeczko.- śmieje się moja matka

-Miałeś szczęście.- mówi Malfoy dalej patrząc na Harry'ego.- Nie zastanawiało Cię nigdy... jaka jest przyczyną tych więzi między Tobą, a Czarnym Panem?- pyta przybliżając się.- Dlaczego nie mógł Cię zabić, kiedy jeszcze byłeś niemowlęciem? Nie Chcesz poznać tajemnicy... blizny na czole? Wszystkie odpowiedzi są tutaj Potter... W twojej ręce.. I wystarczy tylko... żebyś mi to dał... A ja ci wszystko pokarzę...

Nie tylko on się zbliżał. Śmierciożercy byli blisko nad, a my coraz bardziej byliśmy zdenerwowani. Musiałam wymyślić jakiś plan. Trzeba coś zrobić...Ale Co?

-Czekałem czternaście lat...- szepcze Harry

- To wiem...

-Harry nie słuchaj go... Weźmie ci to i da swojemu Panu...- szepczę

-Och skarbie... choć do mamusi.- mówi z uśmiechem Bellatrix wyciągając ręce w moją stronę.

-Wole nie...- kręcę głową cofając się o krok do tyłu.

-Wiec mogę poczekać jeszcze trochę.- mówi Harry i krzyczy.- Już!

-Drętwota!- krzyczymy równocześnie celując w stronę Śmierciożerców i kiedy znikają zaczynamy uciekać

Biegniemy przez korytarze półek z przepowiedniami i walczymy z śmierciożercami. Wszyscy jesteśmy przerażeni. Niestety rozdzielamy się i biegamy sami. Tylko mnie nie atakują i z tego korzystam. Bronię ich jak mogę. Kiedy się spotykamy Ginny używa zaklęcia Ruducto broniąc nas, ale wtedy wszystkie kule spadają coraz bliżej nas. Przerażeni biegiem wracamy do drzwi, a półki z kulami spadając coraz bliżej nas. Wtedy wbiegamy przez drzwi i ku  naszemu zaskoczeniu nagle zaczynamy spadać.

~Meggie

Córka Bellatrix LestrangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz