Rozdział 17

116 4 1
                                    

-Obserwowałam ich od dawna i proszę!- mówi Umbridge do Ministra Magii.- Gwardia Dumbledore'a! Dowód na to czego była pewna od początku Korneliuszu!

Kiedy to mówiła Harry i Cho byli trzymani przez Percy'ego tak by nigdzie nie uciec. Cóż... ja miałam więcej swobody, bo nie miał mnie jak złapać. Wściekła szłam przed nimi i kiedy weszłam do gabinetu dyrektora od razu stanęłam przed Harry'm. Wiedziałam co chce zrobić.

-Rzekome pogłoski o powrocie Sami-Wiecie-Kogo nie zmyliły nas ani na chwilę.-mówiła dalej ta jędza.- Wiem, że miały na celu odwrócenie uwagi od spisku dążącego do zamieszek i zamachu stanu!- czekaj...co? Czy ona przypadkiem nie przesadza? Zamach stanu?!

-Oczywiście.- powiedział jakby nigdy nic Dumbledore

-Profesorze! To nie prawda! To ja to wymyśliłam!- krzyknęłam stając bliżej Dumbledore'a, a Harry zaczął się wyrywać

-To szlachetne z twojej strony, że mnie chronisz, ale jak słusznie zauważono na pergaminie widnieje napis ,,Gwardia Dumbledore'a" a nie ,,Gwardia Lestrange" lub Pottera. Poleciłem Harry'emu i Dianie stworzyć tę organizację i wyłącznie ja sam jestem odpowiedzialny za jej działanie.

Patrzę na niego zaskoczona. Czemu to robi? Przecież on jest o wiele potężniejszy od ich wszystkich razem wziętych. Wszyscy wiedzą, że profesor nigdy by niczego złego nie zrobił. Dumbledore nigdy nie robi niczego bez przyczyny. Czy ja lub Harry mamy coś zrobić? Przydamy sie do czegoś niedługo? O co  w tym wszystkim chodzi?

-Wyślij sowę do Proroka Codziennego.- mówi Minister.- Chyba zdąży przed jutrzejszym wydaniem

-I tak nikt nie wierzy w te bzdury, które tam piszą.- warczę pod nosem

-Słucham?!- krzyczy Umbridge wyraźnie wściekła.

-Shackebolt, Dawlish odprowadzicie proszę Dumbledore'a do Azkabanu, gdzie będzie czekać na proces za podburzanie i konspirowanie...- powiedział Minister, a Umbridge i Dawlish zaczęli się do niego zbliżać

-Do Azkabanu?!- krzyknęłam zaskoczona i przerażona jednocześnie. Była to moja i Harry'ego wina i nasz pomysł, a Dumbledore ma przez to cierpieć?- Proszę zostawić profesora w spokoju!

-Aaaa...Obawiam się, że widzę małą przeszkodę...- mówi stając za swoim biurkiem.- Według mnie ulegasz niejasnemu złudzeniu, że ja wam tutaj...jak to się mówi...?-patrzy na nich z uśmiechem, a oni jeszcze bardziej się przybliżają. Wtedy Dumbledore dokańcza zdanie:- Dam się złapać. Muszę cię rozczarować... Nie mam najmniejszego zamiaru się oddać do Azkabanu.

-Dosyć!- krzyczy Umbridge.- Dosyć gadania! Brać go!- kiedy to mówi Dumbledore mruga do nas z uśmiechem

Następnie Fawkes podleciał do profesora, zatrzymując się nad nim, a kiedy Dumbledore klasnął nad głową,  razem deportowali się w błysku ognia. Kiedy to zrobił dziwna siła przewróciła całą czwórkę, a ja cofam się kilka kroków w tył, by nie stracić równowagi. Patrzę zaskoczona jak ogień znika, a Minister wstaje wyraźnie zaskoczony tym co się stało. Nie wiem czemu, ale zaczynam się śmiać.

-Czy się panu podoba czy nie...- zaczyna Shackebolt.- Musi pan przyznać...że Dumbledore ma klasę..

Kiedy zobaczyłam minę Umbridge wybuchłam śmiechem i nie zwracałam uwagi na to, że będę miała szlaban. Opłacało się. Kiedy wyszliśmy z gabinetu zobaczyłam jak Filch wywiesza nowe ogłoszenie o tym, że Umbridge zostaje nowym dyrektorem Hogwartu. Wściekła poczułam jak zaczyna padać. I humor mi się zepsuł.

[TIME SKIP]

Nowe ogłoszenia, zakazy, kary i wiele, wiele zmian. Wszystko zaczęło się od tego, że Umbridge została dyrektorką. W krótkim czasie zniszczyła wszystko. Siedząc z innymi przy stole i piszą zdania za karę, krzywiłam się z bólu. Kobieta siedziała dumnie przed nami i przyglądała się wszystkiemu z uśmiechem. Czy to normalne? Nie. Ona jest jakąś wariatką. Kiedy tylko się odwracała szybko rękę dawałam do tyłu i ściskałam rękę George'a, którą wyciągnął w moją stronę. Siedział często na karach za mną więc kiedy nadarzy się okazja wspieramy się nawzajem bez słów.

Córka Bellatrix LestrangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz