Rozdział 12

109 6 0
                                    

-Fred, George!- głos McGonagall wyrwał mnie ze snu. Od razu schowałam się pod kołdrę i dziękowałam w duchu Merlinowi za zasłony. Gdyby nie one profesorka na pewno, by mnie zrozumiała.- Musicie ze mną iść do dyrektora, chodzi o waszego tatę, szybko.

Szybko odwróciłam się do George'a i rzuciłam mu zaniepokojone spojrzenie, zanim wyszedł z pokoju. Musiało się stać coś złego, a ja nie mogłam z nim być w takiej chwili. Wstałam i odsuwając zasłony spojrzałam zaniepokojona na Lee.

-To musi być coś poważnego, że obudziła ich w środku nocy.- szepnęłam zmartwiona

-Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.- mruknął Jordan dość zaspanym głosem.

Wiedziałam, że nie mogę pobiec za chłopakami, bo nie miałam prawa wiedzieć co się stało. Pozostało mi tylko czekać. Przez resztę nocy chodziłam zamyślona próbując opanować nerwy. Nie mogłam zasnąć. Siedziałam na łóżku Geoge'a i czekałam, aż wrócą. Nie wiem czy zasnęłam, ale za oknem było już jaśniej.

-Nadal ich nie ma!- krzyknęłam zdenerwowana patrząc na Jordana.- Jest już piąta rano! Boże musiało coś się stać... Muszę ich szukać... Muszę coś zrobić...

-Tyle godzin u Dumbledore'a?

-Pójdę do McGonagall... Już idę.

Szybko złapałam swoje ubrania i się przebrałam, po czym zostawiłam koszulkę George'a na łóżku i pobiegłam do swojego pokoju. Zdenerwowana spojrzałam w lustro i stanęłam jak wryta. Wory pod oczami, rozczochrane włosy... Szybko się ogarnęłam i ruszyłam w stronę gabinetu nauczycielki.

-O co chodzi, Lestrange?-spytałam zmęczonym głosem

-Czy z panem Weasleyem wszystko dobrze? Wiem, że zniknęli w nocy i do tej pory ich nie ma! Boję się, że coś się stało!

-Nie mam pojęcia skąd wiesz o tym, ale skoro pytasz.. Potter miał... cóż..koszmarny sen.- powiedziała McGonagall.- Z tego co mi wiadomo przetransportowali go do szpitala Świętego Munga i teraz odpoczywa. Jego dzieci są już w Londynie, wczoraj dyrektor ich tam wysłał, niestety musisz zaczekać na koniec semestru, aby do nich dołączyć.-dodała widząc moją minę.- Do godziny dziesiątej musisz wykazać się cierpliwością panno Lestrange.

-Rozumiem...-szepnęłam i poszłam do Lee powiedzieć mu co się stało.

                                                                             ~*~

Czekałam niecierpliwie na zakończenie semestru, a kiedy ruszyłam w stronę peronów od razu pobiegłam w stronę państwa Malfoy. Poprosiłam ciocię Cyzię o przeniesienie natychmiast w miejsce gdzie myślą, że jest miejsce kryjówki zakonu. Szybko przebiegłam kilka przecznic i dotarłam na Grimmauld Place. Wbiegłam do kuchni akurat, kiedy wszyscy jedli lunch, a zaraz po tym mieli wybrać się w odwiedziny do pana Weasley'a.

-Dzień dobry.- krzyknęłam strasząc wszystkich.- Przybiegłam tu najszybciej jak mogłam.

-Diana!- krzyknął zaskoczony George i szybko do mnie podszedł.- Zaraz idziemy do mojego ojca. Mam nadzieję, że nie siałaś paniki?

-George w środku nocy przychodzi po was McGonagall i znikacie na całą noc. Lee i ja baliśmy się, że stało się coś...

-Przepraszam, ale nie miałem kiedy do ciebie napisać...-szepnął

-Nic się nie stało, ale bałam się...- stanęłam na palcach i musnęłam wargami jego usta.

Wszyscy przygotowaliśmy się do wyjścia i kiedy pojawiła się Tonks i Szalonooki eskortowaliśmy się do szpitala. Pan Weasley niesamowicie się cieszył na odwiedziny, a po kilku dniach mógł wrócić na Grimmauld Placa na święta.

                                                                                        ~*~

Tego dnia znowu podkradłam George'owi kolejny sweter. Był on niebieski z wielką złotą literą "G" na środku i założyłam do tego ciemne jeansowe spodnie. Szybko wyjęłam z plecaka jakieś mugolskie urządzenie i włączyłam na słuchawkach moją ulubioną piosenkę. Roześmiana tanecznym ruchem szukałam po pokoju swoich kapci, kiedy ujrzałam George'a w drzwiach. Stał podpierając się bokiem o framugę i patrzał na mnie rozbawiony. Miał na sobie jeansowe spodnie i czarną koszulkę z krótkim rękawem. Szybko ściągnęłam słuchawki i spojrzałam na niego z uśmiechem.

-Czemu kradniesz mi sweter, skoro tam leży twój?- zapytał George z zadziornym uśmiechem na ustach pokazując podbródkiem na granatowy sweter od pani Weasley, leżący na łóżku.

-Bo twój tak ładnie pachnie tobą.- szepnęłam i cmoknęłam go lekko w czubek nosa.

-Nie możesz się oprzeć?- zaśmiał się całując mnie w usta

- Dobra, dobra idziemy pomóc dekorować dom.- złapał George'a za rękę i razem zaszliśmy na dół, gdzie pani Weasley przydzieliła każdemu zadania.

Zachwyt Syriusza wywołany tym, że jego dom znów był pełen ludzi stał się zaraźliwy. Nie był on już tym markotnym gospodarzem z lata. Sprzątaliśmy i dekorowaliśmy domy z pomocą wszystkim. Razem z Fredem i George'm zajęłam się dekorowaniem choinki (bez różdżek). Za każdym razem, kiedy gdzieś nie dosięgałam rudzielec łapał mnie w talii i podnosił, bym mogła powiesić ozdoby. Ron dekorował salon, gdzie przy kominku odpoczywał pan Weasley, Ginny pichciła w kuchni ze swoją mamą do których później dołączyłam. Za to Syriusz był w dobrym nastroju i chodził po domu w czapce Świętego Mikołaja. Nawet Hermiona przyjechała. Jedynie Potter ukrył się w domu.

Dopiero po kilku godzinach udało mi się przekonać chłopaka do wyjścia. No może nie przekonałam, a z całej siły wyprowadziłam go z pokoju. Długo rozmawialiśmy przekonując go, że nie był opętany przez Voldemorta, aż w końcu udało nam się rozluźnić atmosferę.

                                                                             ~*~

Leżąc na łóżku wróciły wszystkie moje wątpliwości. Po rozmowie z Harry'm przypomniała mi się moja moc i strach przed przepowiednią. Musiałam uważać, bo jak Czarny Pan zrozumie, że nie jestem po jego stronie od razu będzie chciał mnie zabić. I wiedziałam niestety co będę musiała wtedy zrobić.

Zmęczona wstałam z łóżka i po cichu, by nie obudzić Hermiony i Rona ruszyłam w stronę pokoju chłopaków. Uważając, by podłoga pod mną nie zaskrzypiała przebiegłam przez korytarz. Lekko uchyliłam drzwi i weszłam do ich pokoju. Podeszłam do łóżka George'a nie patrząc pod nogi i wtedy potknęłam się o coś dużego upadając prosto na śpiącego chłopaka. Rudzielec obudził się nagle zaskoczony i spojrzał na mnie wyraźnie rozbudzony.

-Witam piękną nieznajomą.- szepnął i objął mnie w talii.- Nie możesz spać? Czy stęskniłaś się za mną?

-Nie mogłam spać.

-To czemu tak na mnie wskoczyłaś?

-Potknęłam się o coś.- szepnęłam i musnęłam lekko jego usta wargami, po czym się odsunęłam, co spowodowało, że George jęknął w proteście. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc jego reakcję.

-I kto tu się za mną stęsknił?- zaśmiałam się

Chłopak szybko wstał i zrobił tak, że to on leżał teraz na mnie. Powoli zaczął całować moją szyję, powodując dreszcze na moim ciele. Starając się ukryć uśmiech pocałowałam go w usta. Chłopak położył się obok mnie, a ja zasnęłam wtulając się w jego ramię.

~Meggie

Córka Bellatrix LestrangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz