Runaway

479 28 2
                                    

#Luke

Ostatni raz przejrzałem pokój czy niczego nie zapomniałem. Założyłem czarną skórzaną torbę na ramie i opuściłem pomieszczenie jak najciszej zamykając za sobą drzwi. Korytarz hotelowy był pusty, szedłem w stronę windy lecz przystanąłem na chwile przed pokojem jednego z przyjaciół słysząc ich śmiechy za drzwiami. Czy naprawdę wyjazd a raczej ucieczka to dobry pomysł ? Od kilku miesięcy wieczorami wykończony wywiadami, blaskiem fleshy , ludźmi przed którymi dzień w dzień udaje tego kim nie jestem, rozmyślałem nad tym. Wreszcie podjołem decyzje, wziąłem głęboki wdech i ruszyłem dalej w stronę windy.

Poczułem na sobie czyiś wzrok, ale nie byłem w stanie się odwrócić wiedząc że wtedy zawrócę. Z opuszczoną głową w dół czekałem niecierpliwie na to gdy metalowe drzwi się otworzą. W końcu rozległ się zbawienny dźwięk. Wszedłem do środka naciskając na guzik ostatniego pietra.

Nie mogłem się już powstrzymywać podnosząc głowe, widząc przed sobą Caluma. Jego smutny wzrok szukający odpowiedzi był ostatnią rzeczą która ujrzałem.

Nie miałem pojęcia ze aż tak mnie to zaboli. Cofnąłem się do tyłu waląc plecami w metalową ścianę. Po raz kolejny zaczolem jeszcze rac wszystko analizować, ale nie mogę być aż takim tchórzem. Wrócę jak gdyby niby nic i nadal będę grał swoją rolę.

Nagle z zamyślań wyciagnol mnie widok 1 piętra. Dla bezpieczeństwa zgodnie z planem udałem się po schodal na portiernie w między czasie zakładając kaptur mojej ukochanej fioletowej bluzy.

- przepraszam- zagadalem do ochroniarza siedzącego w recepcji, który był zajęty oglądaniem telewizji. "...zagrożenie jest duże, najprawdopodobniej huragan uderzy dzisiaj albo jutro więc proszę nie wychodzić z mieszkań..." - przepraszam ,chciałem się wymeldować.

- Nie słyszał pan?

- Słyszałem ale nadal chce się wymeldować

- Coś nie tak ? Mogę skontaktować Pana z dyrektorem

- proszę tylko o wymeldowanie, mam już bilet samolotowy wykupiony - zaczolem mówić klamsto przez zęby. Żaden huragan mnie nie powstrzyma

- Luke Hemmings pokój 217

- Ok już patrzę w systamie

- Luke! Luke! - słyszałem za sobą głos Bena, jednego z naszej ekipy który był totalnie schalny. Jak zawsze gdy mamy trochę wolnego. Z zasnietymi pięściami na blacie czekałem aż znajdzie moje nazwisko przed tym jak przyjdzie tu ten pijak.

- Przepraszam ale wszelkie wymeldowania w Pana przypadku trzeba kosultowac z menadżerem

- Nie ma zamiaru do niego dzwonić-powiedziałem cicho pod nosem- Oto mój klucz

- Nie może pan panie hemmings

- Właśnie ze mogę, właśnie ze to moje życie i nikt mnie nie powstrzyma. Żaden pijak, żaden menadżer, żaden huragan to moje życie i to ja za siebie odpowiadam nikt inny więc proszę je wziąć. Do widzenia

Nie wiedziałem dlaczego zebrało się we mnie tyle złości, na codzień jestem opanowany. Najwyraźniej kiedyś myślał nastąpić ten moment kiedy po prostu wszystkiego było za dużo i wybuchnąć jak petarda dająca o sobie znać lecz nie soejaca spustoszenia, nigdy nie zależało mi na zemście, zależało mi na zupełnie czysm innym.

Wszysdlem na dwór. Przed hotelem stało kilka fanek. Na mój widok się ozywily,jakby ktoś je porazil prądem.

- Ej to chyba jeden z 5sos

- To Luke! Luke!

- Serio ? To nie on. Po pierwsze jest bez ochroniarza, po drugie to nie jego styl. Jeansowe rurki i bluza z kapturem. To nie może być on, jak widać znam Luke dłużej od was

"Znam Luke dłużej od was" - nic o mnie nie wiesz, nic.

Na niebie klebily się szare, stalowe chmury, był chłodny wiatr który wiał delikatnie. Cisza przed burzą. Z rękami w kieszeniach szedłem dalej ulicami Maiami.

Gdy doszedłem do rogu zacząłem machac probojac zatrzymać jedną z taksówek które pedzily jak na wyścig.

W końcu z piskeim opon żółty samochód stanął na chodniku.

- Na lotnisko poproszę

- Które?

- Kendall-Ta...na jakie kolwiek - wsiadłem szybka trzaskajac drzwiami

- Pan też z tąd ucieka? Jak wszyscy - kierowca uśmiechnął się do lusterka

- Nawet nie wie pan jak bardzo- usiadłem wygodnie spoglądając w okno, tyle ludzi chodziło po miesicie nie siedzących co ze sobą zrobić. Każdy szedł nie patsząc na innych. Każdy żyjący w swoim własnym świecie, tylko ile jest w nim prawdy, ile jest w nim kolorów czy tylko szara rzeczywistość?

Przez długi czas staliśmy w korku, na nieszczęście drogą poza miasto prowadziła na lotnisko. Sznur aut pragnących jedno, by uciec. Czy to nie dziwne?

W końcu kierowca wyłączył silnik na parkingu przed lotniskiem. Wysiadlem z auta opierając się o drzwi. Nie mogłem oderwać wzroku. Nie wierzyłem w to.

- płaci pan czy co? Muszę już jechać a nie jestem żadną placówka charytatywną

- już sekundę- zacząłem szukać portfela - a ile za kurs

- 20 funtów

- yh proszę- dałem baknoty facetowi i trzasnąłem drzwiami.

Ruszyłem parkingiem do terminala. Dużo ludzi zostawialo pojazdy na parkingu a sznur samochodów wił się od autostrady aż pod samo wejście. Starałem się jak najsprawniej się przedostać co nie było łatwe,do tego ciągle słyszałem za sobą jakieś dźwięki klaksownów.

Zatrzymałem się na chwilę przed automatycznymi drzwiami. Nie byłem do końca pewny tego czy gdy tam wejdę naprawdę moje zycie stanie się lepsze. Kolejna seria irytujacych wątpliwości.

- Ała- poczułem nagle jak ktoś wpada na mnie z wielkim impetem wywracajac na ziemię

- przepraszam, naprawdę nie chciałam- powiedziała rudowlosa dziewczyna, która szybko wstała z ziemi - przepraszam jeszcze raz, muszę już lecieć

Po chwili już jej nie było. Podnioslem się z ziemi zakładając ponownie torbę która zamortyzowala mój upadek. Westchnąłem i ruszyłem do środka.

Ludzie siedzieli na podłodze, na walizkach, kolejki do kas były niewyobrażalnie długie. Otoczony zewsząd ludźmi spoglądalem na tablie ogłoszeń. Nagle wszystko zaczęło zwariować, zaczynając od usuwania lotów z planu.

"Wszystkie loty są odwołane z powodów atmosferycznych. Przepraszamy za utrudnienia..."

Za przeszkolonymi oknami widać było jak leje siarczysty deszcz oraz przeblyski pioronów rozbłyskiwał na niebie

Rozpetalo się piekło.

---------

Taka niespodzianka :p

Właśnie skończyłam pisać pierwszy rodział. Pisałam na telefonie więc mogą być błędy.

Soooo....liczę ze wam się spodoba moje ff i was nie zawiode :/ postaram się

Wesołych świąt!!!! Czego tam sobie wymarzycie, ciepłych i radosnych świąt z rodziną oraz śniegu by można było ulepić olafa (frozen <3)

Pretend It's Ok »L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz