Heart on Fire cz1

325 23 2
                                    

#Sky

Niepokojący dźwięk upadajacego metalu lub czego podobnego. Przetarłam oczy i przeciagnelam się. Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu, którego kompletnie nie mogłam poznać. Luke musiał mnie przenieść i przykryć kocem- pomyślałam zerkajac na niebieski kocyk który okrywal mi nogi.

Wstałam i przeszłam się po małym pomieszczeniu które wyglądało jak mały pokój nauczycielski- to było pierwsze skojarzenie które mi przyszło do głowy. Zapewne tutaj siedziały stewardesy czekające na samoloty, by dokonać końcowej odprawy.

Korzystajac z nieobecności blondyna przebrałam bluzkę ponieważ nie chciałam chodzić w bluzie Luke przez cały czas wiedząc że mam swoją w plecaku.

Przebrana ruszyłam na zewnątrz. Szyby było porozbijane przez samolot który stał w ich miejscu a jego szubek rozwalił rzędy krzeseł w poczekalni. Lampy były rozbite lub wybuchły przez zwarcie. W tym bałaganie zauważyłam Luke który próbował odgrodzic przejscie do hali głównej zawalone częściami ze skrzydła samolotu i krzeseł.

- Hej ,ale bałagan- podeszłam do nowego kolegi i zaczęłam mu pomagać

- No- burknął pod nosem. Najwyraźniej ktoś wstał lewa nogą.

- Dziękuję za uratowanie przed tym czymś- pokazałam na maszynę

- Nie ma za co

- Gdyby nie ty prawdopodobnie bym zginęła

- Może nie rostkliwiajmy się nad tym lecz skupimy na wydostsniu się stąd Hm?- jedynie wywróciłam oczami

Ulozylismy wszystko na jedną kupkę a raczej górę bo trochę tego było sporo.

Luke przeszedł pierwszy a ja od razu po nim. Pas handlowy nie ucierpiał tak bardzo tylko pod wpływem wstrząsów spadły lampy na posadzek robijajac się na milion kawałków.

Ostrożnie szłam tuż za blondynem, im byliśmy bliżej hali tym było jaśniej i zimniej.

Gdy doszliśmy do końca widok mnie przesadził. Stałam z wielkimi oczami patrząc na zniszczenia.

To co kiedyś było halą przypominało raczej masę gruzu. Wszystkie szyby były powybijane tak jak w poczekalni. Tutaj też samolot wjechał w budynek tyle że zatrzymał się na parkingu rowalajac auta a przy okazji demolujac posadzkę. Sufit ledwo się trzymał i w każdym momencie mógł się zawalic.

- Straszny widok, jeden moment a wszystko się wali jak domek z kart

- Też tego nie rozumiem, przepraszam ale nie mogę już na to patrzeć- odwróciłam się na pięcie i ruszylam w drogę powrotną

- Sky?

- Tak?

- Gdzie uciekasz, trzeba zrobić śniadanie

- Ale jak ?

- Chodź - podszedł do jednego z stoisk i wskoczył za ladą posyłając mi uśmiech a jego oczy się całe świeciły.

- No dobra- wywrocilam oczami i podeszłam do niego. Gdy doszłam okazało się że jest to mała knajpka z jedzeniem na wynos, jak taki kiosk z hod-dogami

- To co robimy ?- pokazał na menu

- Do wszystkiego potrzeba prądu geniuszu

- Czekaj- schylil się pod lade i zaczął czym szurac aż w końcu podniósł - Mówisz o tym?

- Skąd wiedziałeś o tym agregacie? Czy ty przypadkiem tu nie pracujesz?

- Hahahha ,nie jestem muzykiem. A teraz wskakuj i zabieramy się do roboty- sprawnie wskoczylam na blat a Luke objął mnie w pasie asekuryjac przy zejsciu

Pretend It's Ok »L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz