Rozdział 10

897 59 15
                                    

Nie wiem gdzie przez ostatnie godziny wałęsał się Sergio, ale w końcu raczył oddzwonić. Spotkaliśmy się standardowo w hangarze.

- Dlaczego nie odbierałeś?

- Powiedzmy, że pojawiły się pewne komplikacje. - skrzywił się z bólu, kiedy wiązał sznurówki. Nie wiem co się stało, ale na pewno nie było to do końca bezpieczne i zgodne z prawem.

Sergio połączył się z centrum dowodzenia policji, gdzie od jakiegoś czasu znajdowała się Tokio. Po chwili dało się usłyszeć kobiecy głos.

- Myślałam, że już nie porozmawiamy. Że coś ci się strasznego stało. Sergio. - uśmiech z twarzy Profesora zszedł jeszcze szybciej niż się pojawił.

- Dziękuję za troskę, pani inspektor. Ale... Jestem szczęściarzem. Nie zapominaj. - to z pewnością było skierowane do uszu Tokio. - Dzwonię, żeby się przywitać. Pozwolę ci przesłuchiwać Tokio. Ma wiele do powiedzenia. A kiedy skończysz, zadzwoń. Będę tutaj. - rozłączył się, nie dając kobiecie dojść do słowa.

Wybrał połączenie do mennicy.

- Telefon kontrolny.

- Wszystko działa sprawnie. - usłyszałam głos drugiego z przyjaciół.

- Sergio, ja muszę iść. - powiedziałam cicho do mężczyzny, pokazując na drzwi, pokiwał głową.

Usłyszałam jeszcze jego wyrzuty w stronę starszego brata.

- „Sprawnie”? Tak „sprawnie” jak Tokio jest przesłuchiwana przez policję? Tak, jak prawie zabiłeś Rio? Berlin, co ty robisz?

Odpowiedział mu głuchy dźwięk upadającej słuchawki. Wyszłam z hangaru. Pora zacząć wprowadzać plan wyciągnięcia Tokio.

***

Spojrzałam na zegarek, zbliżała się szósta po południu. Poprawiłam włosy i wygładziłam górę granatkwego munduru stróża prawa. W oddali było już słychać syreny policyjnych wozów. Sergio doskonale znał trasę transportu Tokio z więzienia do Sądu Najwyższego. Staliśmy wraz z Serbami na kompletnym odludziu, tylko my i pola. 

- Zbliżają się. - zauważył Darko, Serb z gęstą brodą, łysą głową i masą tatuaży na ciele, nie wnikam gdzie ich nie miał.

Wsiedliśmy do dwóch identycznych, czarnych furgonetek. Zajechaliśmy drogę konwojowi z obu stron. Wszyscy w maseczkach wyskoczyli i zaczęli malować szyby samochodów czarną farbą, Darko w tym czasie przykleił atrapy ładunków wybuchowych. Stałam z boku przysłuchując się coraz to bardziej zdenerwowanym głosom z wnętrza większego radiowozu, gdzie była Tokio.

- Otwieramy. - powiedziałam łapiąc za pistolet w kaburze.

Dwójka naszych ludzi wiązała na ziemi policjantów z grafitowego mercedesa, kiedy Darko otworzył energicznie tylne drzwi policyjnej furgonetki. Stanęłam na wprost Tokio z bronią skierowaną w stronę policjantów, za mną stała jeszcze trójka Serbów celując z karabinów.

Młody funkcjonariusz trząsł się niesamowicie mimo, że również mierzył w naszą stronę. Natomiast drugi, łysy i starszy, objął kobietę i przyłożył lufę do jej skroni odgrażając się, że ją zabije. 

- Dobra, nie, stop. - powiedział piskliwym głosem młody, rzucając pistolet w naszą stronę i kładąc się na podłodze pojazdu. Szkoda, że drugi nie poszedł jego przykładem od razu.

- Rzućcie broń, bo ją zabiję. - powtarzał w kółko, ale wiedziałam, że tego nie zrobi.

- Jeśli do niej strzelisz, nie żyjesz. - powiedziałam, trzymając broń skierowaną w niego. - Jeżeli do mnie strzelisz, nie żyjesz. Jeśli ją puścisz, żyjesz.

Lágrimas de papel │PalermoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz