Stojąc w holu, w ramionach Martína, zrozumiałam jak bardzo inny jest ten napad. Plan zaczął się sypać coraz bardziej, a zostały jeszcze dwa punkty: skończyć przetapiać złoto i wyjść w jednym kawałku.
Policja nie próżnowała. Sierra i Tamayo byli zupełnie inni niż Murillo i Prieto. Nie mieli zahamowań, by uderzać z każdej strony, nawet jeśli oznaczało to śmierć kilkorga z nas.
Mówi się, że nadzieja umiera ostatnia. Jednak u nas znikający zapał dało się zauważyć w ułamku sekundy. Chociażby po Martínie, który przestał przejmować się tym, co będą myśleć pozostali. Mieliśmy mało czasu, a dopiero się odzyskaliśmy. Naszą nadzieją była Tatiana, żona Andrésa. Tak naprawdę to od niej i od tego jak wszystko rozegra, zależało jak wyjdziemy z banku. Wolni z prostą drogą do naszego transportu, w kajdankach czy czarnych workach.
Oderwałam się od Martína, kiedy w holu rozległ się dźwięk ciężkich, wojskowych butów uderzających o marmurową posadzkę. To Tokio zerwała się i jak poparzona biegła do biblioteki, gdzie najprawdopodobniej była już Nairobi. My również ruszyliśmy w tamtym kierunku.
Stojąc w drzwiach obserwowałam z niepokojem poczynania reszty. Podłączali jej elektrody do ciała, zdejmowali biżuterię, a ja zastanawiałam się, w którym momencie popełniliśmy błąd.
Mónica zajmowała się transfuzją krwi, a Tokio i Helsinki zlokalizowaniem kuli w ciele kobiety za pomocą USG.
- Jest. Pod siódmym żebrem. - zameldował Serb, patrząc na niewielki czarno-biały ekranik.
- Zabierzcie mnie stąd. - wychrypiała Nairobi, kiedy odzyskała oddech. - Wolę żyć w więzieniu. Rosario, wydaj mnie policji, proszę. - spojrzała błagalnie, kiedy pojawiłam się obok. - Tokio, proszę.
Patrzyliśmy na siebie - ja, Tokio, Helsinki i Bogota. Chcieliśmy ulżyć jej w cierpieniu. Pierwszy raz byłam naprawdę skłonna, by ktoś z nas opuścił miejsce napadu w asyście policji i służb medycznych.
Rio podszedł do mnie powoli.
- Gdzie Palermo?
Rozejrzałam się po bibliotece, ale nie zobaczyłam mężczyzny. Musiał zostać na korytarzu.
- Pewnie łączy się z Profesorem.
- Ona potrzebuje chirurga. - zauważył cicho, zerkając w stronę stołu, gdzie leżała ranna kobieta.
- Wiem, ale my użyliśmy działa. Nie dadzą nam lekarza. Pozostaje połączenie z Pakistańczykiem. - próbowałam lekko się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego niezwykle nieszczery gest.
Do biblioteki pewnym krokiem wszedł Martín. Po swojej prawej prowadził prezesa banku.
- Studiował medycynę w wojsku, pomoże nam.
Facet miał podobno jakieś pojęcie, więc trzeba było to wykorzystać. Mónica wręczyła mu fartuch. W tym czasie Rio kończył podłączać sprzęt do rozmowy wideo z pakistańskim lekarzem.
- Bogota, znieczulenie. - Palermo popatrzył na mężczyznę. - Nairobi, uśpimy cię. - spojrzał na nią, a w jego oczach i głosie dało się wyczuć, że martwił się i sam bał tego co będzie.
- Nie, Tokio. Nie dawaj. - łkała kobieta, a moje serce pękało coraz bardziej. - Powiedz mu, że to moje życie, Rosario. Ja decyduję.
- Dlatego będziemy cię tu operować, żebyś przeżyła. - wtrącił się, nienawidził sprzeciwu.
"Proszę" to słowo mieszało się z płaczem, płytkim oddechem i dźwiękiem aparatury medycznej. Popatrzyłam znowu na Tokio. Kobieta szukała u mnie potwierdzenia swojej decyzji a raczej zdania, które wyraziła Nairobi. Wiedziała, że jako jedyna mam wpływ na Palermo, już od początku przygotowań w klasztorze. Obawiałam się jednak, że w tym wypadku nawet moje największe zdolności manipulacyjne nie dadzą rady. Są sprawy, w których Martín stawał się nieugięty, a ta właśnie taka była. Nie chciałam im mówić, że nasza pozycja już z góry jest przegrana.
CZYTASZ
Lágrimas de papel │Palermo
Fanfiction"Pamiętam jeszcze jak mówił, żebym nigdy nie łączyła miłości ze swoją profesją, to się zawsze wyklucza. Myślałam, że się nie zna, bo co ma jedno do drugiego? " Kiedy traci się miłość życia, wszystko legnie w gruzach. Oboje przeżyli ten ból. Oboje ci...