Rozdział 22

876 52 6
                                    

Stojąc w holu, w ramionach Martína, zrozumiałam jak bardzo inny jest ten napad. Plan zaczął się sypać coraz bardziej, a zostały jeszcze dwa punkty: skończyć przetapiać złoto i wyjść w jednym kawałku.

Policja nie próżnowała. Sierra i Tamayo byli zupełnie inni niż Murillo i Prieto. Nie mieli zahamowań, by uderzać z każdej strony, nawet jeśli oznaczało to śmierć kilkorga z nas.

Mówi się, że nadzieja umiera ostatnia. Jednak u nas znikający zapał dało się zauważyć w ułamku sekundy. Chociażby po Martínie, który przestał przejmować się tym, co będą myśleć pozostali. Mieliśmy mało czasu, a dopiero się odzyskaliśmy. Naszą nadzieją była Tatiana, żona Andrésa. Tak naprawdę to od niej i od tego jak wszystko rozegra, zależało jak wyjdziemy z banku. Wolni z prostą drogą do naszego transportu, w kajdankach czy czarnych workach.

Oderwałam się od Martína, kiedy w holu rozległ się dźwięk ciężkich, wojskowych butów uderzających o marmurową posadzkę. To Tokio zerwała się i jak poparzona biegła do biblioteki, gdzie najprawdopodobniej była już Nairobi. My również ruszyliśmy w tamtym kierunku.

Stojąc w drzwiach obserwowałam z niepokojem poczynania reszty. Podłączali jej elektrody do ciała, zdejmowali biżuterię, a ja zastanawiałam się, w którym momencie popełniliśmy błąd.

Mónica zajmowała się transfuzją krwi, a Tokio i Helsinki zlokalizowaniem kuli w ciele kobiety za pomocą USG.

- Jest. Pod siódmym żebrem. - zameldował Serb, patrząc na niewielki czarno-biały ekranik.

- Zabierzcie mnie stąd. - wychrypiała Nairobi, kiedy odzyskała oddech. - Wolę żyć w więzieniu. Rosario, wydaj mnie policji, proszę. - spojrzała błagalnie, kiedy pojawiłam się obok. - Tokio, proszę.

Patrzyliśmy na siebie - ja, Tokio, Helsinki i Bogota. Chcieliśmy ulżyć jej w cierpieniu. Pierwszy raz byłam naprawdę skłonna, by ktoś z nas opuścił miejsce napadu w asyście policji i służb medycznych.

Rio podszedł do mnie powoli.

- Gdzie Palermo?

Rozejrzałam się po bibliotece, ale nie zobaczyłam mężczyzny. Musiał zostać na korytarzu.

- Pewnie łączy się z Profesorem.

- Ona potrzebuje chirurga. - zauważył cicho, zerkając w stronę stołu, gdzie leżała ranna kobieta.

- Wiem, ale my użyliśmy działa. Nie dadzą nam lekarza. Pozostaje połączenie z Pakistańczykiem. - próbowałam lekko się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego niezwykle nieszczery gest.

Do biblioteki pewnym krokiem wszedł Martín. Po swojej prawej prowadził prezesa banku.

- Studiował medycynę w wojsku, pomoże nam.

Facet miał podobno jakieś pojęcie, więc trzeba było to wykorzystać. Mónica wręczyła mu fartuch. W tym czasie Rio kończył podłączać sprzęt do rozmowy wideo z pakistańskim lekarzem.

- Bogota, znieczulenie. - Palermo popatrzył na mężczyznę. - Nairobi, uśpimy cię. - spojrzał na nią, a w jego oczach i głosie dało się wyczuć, że martwił się i sam bał tego co będzie.

- Nie, Tokio. Nie dawaj. - łkała kobieta, a moje serce pękało coraz bardziej. - Powiedz mu, że to moje życie, Rosario. Ja decyduję.

- Dlatego będziemy cię tu operować, żebyś przeżyła. - wtrącił się, nienawidził sprzeciwu.

"Proszę" to słowo mieszało się z płaczem, płytkim oddechem i dźwiękiem aparatury medycznej. Popatrzyłam znowu na Tokio. Kobieta szukała u mnie potwierdzenia swojej decyzji a raczej zdania, które wyraziła Nairobi. Wiedziała, że jako jedyna mam wpływ na Palermo, już od początku przygotowań w klasztorze. Obawiałam się jednak, że w tym wypadku nawet moje największe zdolności manipulacyjne nie dadzą rady. Są sprawy, w których Martín stawał się nieugięty, a ta właśnie taka była. Nie chciałam im mówić, że nasza pozycja już z góry jest przegrana.

Lágrimas de papel │PalermoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz