Rozdział 27

744 44 36
                                    

- Martín, zobacz. - stałam tyłem do pomieszczenia, w którym akurat byłam z Palermo. - Tam idzie Raquel. Sergio niedługo ją wyciągnie. - obserwowałam jak ludzie nie zważając na policję, biegli w jej stronę.

Korzystając z okazji, że każdy miał coś do roboty, udaliśmy się do wolnego gabinetu, w którym nikt nie powinien nas znaleźć przynajmniej przez pół godziny.

- Co z Gandíą? - Profesor potrafił dać znać o sobie zawsze kiedy ktoś już chciał coś powiedzieć.

- Ciągle go operują. -  Martín zaczął chodzić po pomieszczeniu.

- Uważajcie, jest nam potrzebny.

- Jesteś jak zdarta płyta, Sergio. - odezwałam się zajmując miejsce w dużym, bordowym fotelu.

Przymknęłam oczy na dosłownie pięć minut, w czasie, których Martín chodził w koło po gabinecie wyraźnie denerwując się.

Marzyłam jedynie o gorącej kąpieli i wygodnym, własnym łóżku.

- Obudził się. Chodźcie do nas.

Z tym komunikatem skończył się mój, a raczej nasz odpoczynek. Spojrzeliśmy na siebie z głośnym westchnieniem i ruszyliśmy do pokoju, gdzie czekali już pozostali.

Gandía siedział na krześle ze związanymi rękami, jego rany po granacie i nożu opatrywał Helsinki.

- Jaki jest jego stan fizyczny?

- Nie może ruszyć ręką. - zaczęłam wyliczać, patrząc na ochroniarza z obrzydzeniem. - Stracił dużo krwi i trudno mu oddychać. Jest w złym stanie.

- Wydobrzeje?

- Na miejscu jego matki zapaliłbym świeczkę. - wisielczy humor Martína dawał o sobie znać.

Bogota trzymał w rękach misia Axela, przez którego postrzelili Nairobi. Obiecał ochroniarzowi zasłużoną śmierć. 

- Dlaczego ratujemy życie tego skurwiela? - Rio podszedł do Palermo patrząc mu w oczy. - Dlaczego to robimy?! Musimy go zabić!

Wszyscy w pomieszczeniu podzielali zdanie chłopaka, jednak plany trochę uległy zmianie.

- On sam zdecyduje. Jeśli chce żyć, przeżyje. Jeśli chce umrzeć, umrze. - opanowanie w głosie Sergio momentami stawało się przerażające.

- Jak to zależy od niego? Nie masz pojęcia, jak się czujemy! - Tokio dorwała się do radia.

Nairobi przeżyła, ale póki z nami był Gandía, nie było mowy o radości.

- Wiesz, co czuje Helsinki? Zakłada szwy facetowi, który prawie zabił Nairobi. Nic nie wiesz, bo żyjesz ukryty jak szczur!

Denver przerwał jej, próbując uspokoić. Rio również nie dawał za wygraną. Wszystkim puszczały nerwy.

- Kończy nam się czas. Zerwali rozejm.

Ich kłótnię przerwał nie Profesor, a dźwięk przeładowania pistoletu.

- Helsinki! - chciałam zwrócić uwagę Serba.

- Nie! - Martín przerażony wpatrywał się w niego.

Helsi szeptał coś do ochroniarza, wystrzeliwując kolejne naboje po bokach jego głowy. Nikt nie miał zamiaru tego przerwać. Dopiero Bogota wyciągnął z jego dłoni pistolet.

- Helsinki! Spójrz na mnie. - Martín pojawił się przed Serbem, patrzyli sobie w oczy, po czym Argentyńczyk objął żołnierza. - Już spokojnie. Ona żyje.

Lágrimas de papel │PalermoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz