Operacja Nairobi, okupiona niesamowitym strachem, pobiciem Arturito i usuniętym kawałkiem płuca, udała się. Chociaż nie obyło się bez niespodzianki ze strony policji, jaką było przerwanie rozmowy z pakistańskim lekarzem. Jednak Tokio zachowała zimną krew i instruowana przez prezesa banku, skończyła operację pomyślnie. Najbliższe godziny będą dla nas kluczowe.
- Skarbie, musisz się obudzić. - mówiłam cicho do nieprzytomnej Nairobi leżącej przede mną na stole.
Siedziałam i wpatrywałam się w nią już od piętnastu minut. W banku chwilowo panowały spokój i wszechobecna cisza.
- Axel czeka na ciebie. Ibiza również. - uśmiechnęłam się delikatnie na wspomnienie jej planów urodzenia drugiego dziecka. - Musisz pokazać wszystkim, że nie łatwo cię złamać. Zwłaszcza Gandíi i tej suce z policji, która to ukartowała.
Odgarnęłam kosmyk czarnych włosów z jej czoła i obserwowałam jak miarowo oddycha.
- Swoją drogą nieźle nas nastraszyłaś, zwłaszcza Bogotę.
Z torby, w której znajdowały się różne leki, wyciągnęłam moją czerwoną piłeczkę. Wrzuciłam ją tam w pośpiechu podczas pakowania w hangarze i zapomniałam aż do tego momentu, kiedy była faktycznie potrzebna, a drżenie dłoni stało się uciążliwe.
- Pasujecie do siebie. - wróciłam na poprzednie miejsce, skupiając wzrok na okrągłym przedmiocie. - Bawiłaś się w swatkę, więc teraz chyba moja kolej.
Musiało to wyglądać co najmniej dziwnie. Mówiłam do kobiety na głos, mimo że mnie nie słyszała. Jednak byłyśmy zbyt zżyte ze sobą, bym teraz znajdowała się przy zakładnikach, a nie była przy niej i nie czekała, aż się obudzi.
W pomieszczeniu rozległ się stłumiony, pojedynczy dźwięk wystrzału z karabinu. Podniosłam się trochę, upuszczając piłeczkę i wsłuchiwałam się w ciszę, czekając czy przetnie ją kolejny pocisk.
Przez myśl przemknęło mi, że to może Martín. Był przecież zdolny wpaść na jakiś głupi pomysł, ale zachowałby klasę i do nikogo bez potrzeby nie strzelał. Jednak wyobraźnia robiła swoje i zaczęła podsuwać najczarniejsze scenariusze tego, co może odbywać się w holu.
Rozległ się drugi strzał i przerażone krzyki zakładników. Wstałam gwałtownie i spojrzałam na spokojną twarz Nairobi.
- Zaraz wracam, muszę zobaczył co te pajace znowu wyprawiają. - zwróciłam się do niej, kiedy przez myśl przeszedł mi widok pobitego Arturo i podminowanego, ostatnimi czasy, Denver.
Jednak kiedy wyszłam na korytarz do moich uszu doszedł krzyk Palermo, który wyzywał najpewniej Tokio. Jak na złość gabinet, w którym leżała Nairobi, znajdował się dość daleko od głównego wejścia.
Wychylając się za balustradę zobaczyłam Martína, ubranego w czarny, dopasowany garnitur z aktówką w jednej ręce i pilotem do aktywacji min przeciwpiechotnych w drugiej. Naprzeciw niego stała Tokio z wycelowanym w mężczyznę karabinem.
Do holu wpadł Helsinki wykrzykując pseudonim dowódcy. Byłam ciekawa co zrobi, bo ja miałam ochotę podejść i dać Martínowi w twarz za ten kretyński pomysł, jakim było opuszczenie nas i pozostawienie samym sobie w banku.
- Szalona księżniczka przyszła pożegnać księcia. - mówił lekceważąco o Serbie. - Na litość boską, miej godność.
- Gdzie idziesz? Chcesz, żeby cię zastrzelili? - Helsi próbował przemówić Argentyńczykowi do rozsądku.
- Nikogo nie wydam, mam tajemnice państwowe. - przysłuchiwałam się temu w ciszy, bo nie byłam w stanie nic zrobić, zszokowana zachowaniem ukochanego.
CZYTASZ
Lágrimas de papel │Palermo
Fanfiction"Pamiętam jeszcze jak mówił, żebym nigdy nie łączyła miłości ze swoją profesją, to się zawsze wyklucza. Myślałam, że się nie zna, bo co ma jedno do drugiego? " Kiedy traci się miłość życia, wszystko legnie w gruzach. Oboje przeżyli ten ból. Oboje ci...