Rozdział 29

716 38 11
                                    

Klasztor, Włochy, trzy tygodnie do napadu

Staliśmy w jednym z opuszczonych pomieszczeń klasztoru, gdzie na środku znajdował się wielki, stary zbiornik, w którym pozostali uczyli się nurkować. Przed nami leżały worki z miedzianym granulatem, fragmenty rur i sita o dość drobnym oczku.

- Co będziemy robić, Profesorze? - Tokio jak zwykle musiała się wyrwać. - Chyba nie będziemy znowu nurkować w tym szambie. - wskazała palcem na ogromną cysternę.

- Nie. Dzisiejsze zajęcia są skierowane głównie do męskiej części zespołu. Palermo wyjaśni w jaki sposób wydobędziemy złoto z banku.

- To dyskryminacja. - spojrzeliśmy zaciekawieni na oburzoną Nairobi. - No co? Może babki też lubią się bawić w mechaników.

Pomruk ze strony Bogoty był jedynym odzewem na manifest kobiety.

- Do rzeczy mili państwo. - Martín zdjął marynarkę, pozostając w czarnej, lekko opinającej go koszuli. - Sposób przetopienia złota na granulat omówiliśmy już podczas ostatnich zajęć. Dlatego dzisiaj opowiem wam jak je przetransportujemy. Interesuje nas tylko i wyłącznie wnętrze banku.

Berrote chwycił kawałek rury i obrócił go w dłoniach. Był przy tym bardzo skupiony i mówił z niezwykłą fascynacją.

- Zacznijmy od tego, że cały potrzebny sprzęt, z dobrej, nieprzymuszonej woli, pomoże nam wnieść ochrona Banku Hiszpanii. - odłożył metal i podszedł do kredowej tablicy, opierając się o nią ramieniem. - Jak wygląda toaleta każdy wie. Musimy zdemontować muszle na poziomie najbliższym odlewni. Założyć takie właśnie rury z solidną dawką silikonu, żeby zapobiec przeciekom i się zbytnio nie pobrudzić. W jaki sposób wyciągnęlibyście złoto z wody?

Zapadła cisza, niczym w szkole, kiedy nauczyciel zadawał nawet bardzo proste pytanie. W końcu odezwał się Helsinki.

- Wybierać z wody?

- Ręcznie? - Martín spojrzał na niego, a Serb pokiwał głową. - Szanuję, ale po co tracić czas, bawiąc się w Kopciuszka i to na dodatek w ściekach? Skorzystamy z dość prymitywnej metody. Sita, proszę państwa. Używane na przykład w Południowej Afryce, do przesiewania żwiru w poszukiwaniu samorodków złota. I takie, tylko półautomatyczne znajdą się w miejscu docelowym dla naszych świecidełek. Wracając. - odwrócił się do tablicy chwytając białą kredę i bazgrząc na niej rysunek poglądowy. - Do owych rur idą blachy zagięte w kształt leja. Będzie łatwiej przesypywać złoto.

- Trzeba będzie to złoto przenieść? - Bogota wypuszczając z ust dym papierosa przyglądał się bardzo dokładnie poczynaniom Martína.

- Innej opcji nie ma. - Palermo przytaknął mu.

- Od czego mamy zakładników. - Denver zaczął się śmiać, rzucając niedopałek swojego papierosa pod but.

- Dokładnie. Po wiadomości od Serbów zacznie się przesypywanie złota. Tempo tej czynności również ma znaczenie, bo inaczej zatkamy pion i pożegnamy się z naszą ciężką pracą.

- Ile mniej więcej będzie to trwało? - tym razem to Mónica zapytała, gdyż to ona będzie odpowiedzialna za doglądanie tego etapu.

- Dwa, może trzy dni. Już kilka lat temu zadbaliśmy o przebudowę całej kanalizacji z Banku Hiszpanii. Złoto trafia na obrzeża Madrytu. Jak już mówiłem, złotem na miejscu zajmą się nasi niezastąpieni Serbowie, którzy będą je pakować do beczek. Transport wyjedzie zaraz po zamknięciu ostatniego pojemnika, a my niewiele po nim. Kwestie opuszczenia murów banku zostawimy Rosario i naszemu gościowi na inny raz. Pytania? - Martín rozłożył ręce odwracając się od tablicy w stronę pozostałych. - Nie? To świetnie. W takim razie zapraszam na obiad.



Lágrimas de papel │PalermoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz