.6.

830 80 19
                                    

Od razu po wyjściu z czarnej mgły Izuku zatoczył się odrobinę i opadł na krzesło obok blatu. W tym czasie Kurogiri zdążył już znaleźć się po drugiej stronie i czyścił swoje ulubione szklanki. Nienawidził, gdy na którejś z nich zalegał kurz, co w obecnych warunkach była częstym zjawiskiem. Wystarczyło odstawił szklankę na dwie godziny i już była zakurzona. Z wielką chęcią mężczyzna wyniósłby się z tej nory, ale nie miał gdzie iść. Poza tym ktoś musiał robić za niańkę dla tej bandy niedorozwiniętych pomyleńców, którzy zamieszkiwali bar. 

Jedynym, który wydawał się najnormalniejszy z tych świrów był młody Midoriya, jednak i on potrzebował opiekunki. Zdecydowanie nie był zdrowy psychicznie, zachowywał się jak psychopata i momentami potrafił przyprawić Kurogiriego o gęsią skórkę. Niekontrolowane napady śmiechu nie były jedyną rzeczą która odróżniała go od reszty. Większość swojego czasu spędzał w małym biurze. Miał tak wszystkie informacje o bohaterach, ich rodzinach, przyjaciołach a nawet rozpisane godziny, gdzie i kiedy znajdowała się dana osoba z jego otoczenia. Sam fakt posiadania tego był pocieszający dla ligi, jednak już to, że miał takie same informacje o złoczyńcach, niezbyt ich zadowalał. Wystarczy pomyśleć co mogło by się stać, gdyby ten stos kartek znalazł się w rękach bohaterów. Tragedia na miejscu. 

-Wszystko dobrze? - spytał Tomura podchodząc do zielono-włosego. Shigaraki może i był "szefem" ligi i niezbyt odchodzili go inni członkowie, ale dla Izuku był bardzo opiekuńczy. Robił mu za przyzwoitkę, mimo, że sam nie był lepszy od nastolatka. Jednak czuł się za niego chodź w pewnym stopniu odpowiedzialny. Sam go znalazł pewnego dnia gdy ten stał na dachu jednego z budynków, i bez większego namysłu zabrał dzieciaka ze sobą. Z każdym następnym dniem, Midoriya dochodził do siebie, nie raz chciał wracać, jednak Shigaraki zawsze umiał go przekonać do pozostania z nimi. W końcu zielono-włosy dał sobie spokój i został w lidze na stałe.

-Tsh, nienawidzę was - warknął powoli wstając z krzesła. Na jego ustach wykwitł mały uśmiech, który nie zwiastował nic dobrego. Znowu jego psychopatyczna strona ujawnia się w najgorszym momencie. Od kiedy udało się wszczepić mu quirk, organizm chłopaka jest coraz słabszy, za to umysł stał się zamglony, dzięki czemu łatwiej było wydobyć z niego psychopatę. Wystarczyła tylko mała rzecz zrobiona nie po myśli Izuku - idę do siebie. Chcę skończyć dzisiaj wszystkie zagadki dla  mojego przyjaciela, więc niech was nawet nie widzę do końca dnia - mruknął i wyszedł z pomieszczenia kierując swoje kroki w stronę schodów prowadzących na pierwsze piętro, gdzie mieściło się "biuro" nastolatka. 

W owym pomieszczeniu panowała ciemność, więc zrozumiałym był, że gdy tylko Izuku wszedł do środka jego mały palec mimo obuwia ucierpiał. Uderzył się o róg szafki i zaklął pod nosem. Dzisiaj większość rzeczy szła nie po jego myśli.

-Cholerny dzień - mruknął siadając przy biurku. Wziął w ręce pierwszą lepszą kartkę i zaczął czytać zawartość.

W ostatnim czasie bardzo mało się udzielasz nieprawdaż? Czyżbyś zapomniał o naszym układzie? Mam nadzieję, że nie. A no tak! Jak tam z twoim policzkiem? Lepiej już, a może odwrotnie, jest gorzej? Pamiętaj by nie zaspać na dzisiejszą misje! Musisz w końcu zacząć działać na poważnie a nie bawić się w szalonego tatuarzyste. Liczę na twoją współprace.

A.F.O

-Jeszcze ten stary dziadyga. Czemu on nie może dać mi spokoju - westchnął po czym zgniótł kartkę i rzucił do kosza stojącego nieopodal, który wręcz błagał by go opróżnić. Cóż, jedną z wad Izuku było właśnie bałaganiarstwo. Wręcz nie umiał utrzymać porządku przez chociażby dwa dni. 

I tak minęły mu dobre dwie godziny, na przeglądaniu karteczek. Większość była zapełniona mniej znaczącymi informacjami o bohaterach, jakichś napadach czy pomniejszych rozbojach. Kiedy ostatnia kartka wylądowała w i tak już zapełnionym koszu, zielono-włosy wetchnął przeciągle rozprostowując nogi pod biurkiem. Przy prostowaniu lewej ręki syknąć cicho. 

-Cholera, zapomniałem o tym - mruknął ściągając czarną rękawiczkę. Pod materiałem, ukryta była popękana skóra, biegnąca od koniuszków palców aż po łokieć. Z każdym ruchem, kruszyła się coraz bardziej sprawiając ból chłopakowi. Ponadto z niektórych "pęknięć" zaczęła wypływać stróżka krwi. Jeszcze tylko tego mu brakowało. Naprawdę, dzisiejszy dzień przynosił mu wielkiego pecha - trzeba to zawinąć czymś - powiedział do siebie wstając od biurka i ruszył do szafy, o którą wcześniej uderzył palcem. W dolnej szufladzie znalazł kilka bandaży, które od razu wziął. Chwilę jeszcze rozglądał się za czymś, czym mógłby to odkazić. Ostatnim czego chciał, było zakażenie. Nie mieli aktualnie żadnego kontaktu do zaufanego lekarza, czy osoby z odpowiednim darem a odwiedziny szpitala byłyby najgorszym pomysłem w historii. Zostało więc tylko jedno wyjście, prowizoryczne opatrzenie tego. 

Powoli zawijał wciąż krwawiącą rękę, gdy niechcący przejechał szorstkim materiałem bluzy po popękanym policzku. W miejscu otarcia, skóra się pokruszyła i odpadła na dobre, powodując przeraźliwe pieczenie.

-Nosz nie wytrzymam! - wrzasnął nastolatek. Czuł, że cały świat się dzisiaj na niego uparł i chciał zrobić z niego pośmiewisko - teraz będę wyglądać jak mumia. Pewnie Tomura znowu nie wypuści mnie przez dobry tydzień. Niech cie Shigaraki - mruknął zawijając także twarz ostatnim bandażem. Po skończonym "zabiegu" podszedł do lustra w kącie pomieszczenia i westchnął. Nie wyglądał teraz jak przerażający złoczyńca a raczej jak wskrzeszony egipski faraon. Ta myśl wcale nie poprawiła jego nastroju, wręcz jeszcze bardziej go zdołowała, przez co biedne lustro zdobyło kilka nowych pęknięć i rozpadło się, powodując niemały hałas.

-Co ty tam wyprawiasz gówniarzu! - usłyszał z dołu głos pana "rączki" i zamarł na chwilę. Niebiesko - włosy był ostatnią osobą, która powinna to usłyszeć. Jak na złość nastolatkowi, dało się usłyszeć kroki które z każdą chwilą zbliżały się do jego pokoju.

-Muszę coś wymyślić - szepnął do siebie i popatrzył w stronę okna. Ułożył w głowie na szybko jakiś plan działania i wprowadził go w życie. Musiał się zmyć, zanim Tomura tu wlezie i zobaczy znowu zbite lustro oraz Izuku całego w bandażach, musiał też wykonać polecenie szefa. Bo pomimo, że nie znosić dziada, jednak jest jego podwładnym i musi robić to, co mu karzą chodźby miał przypłacić za to życiem. Podszedł do okna, otworzył je i zerknął w dół - może się nie połamie - wzruszył ramionami i wyskoczył. W tym samym czasie do pokoju wszedł czerwono-oki wyłamując drzwi z zawiasów.

-Ten cholerny dzieciak - warknął pod nosem patrząc to na okno to na zbite lustro. To już nie pierwszy raz, gdy ten młodziak rozwalił coś i uciekł. Większość się do tego przyzwyczaiła, jednak Shigaraki zawsze się tym denerwował. Jak miał odwagę zniszczyć to powinien też mieć odwagę wziąć za to odpowiedzialność a nie wyskakiwać przez okno. Co on, batman? - Kurogiri, ten gówniak znowu zwiał! - zawołał schodząc na dół. Usiadł przy ladzie i wziął do ręki szklankę z bliżej nieokreślonym napojem. Po kilku łukach zacisnął w dłoniach szklankę wszystkimi palcami zapominając o swoim darze. Chwile później został po niej tylko mała kupka mokrego prochu.

-Shigaraki Tomuro... - poważny głos barmana sprawił, że na ciele niebiesko-włosego pojawiła się gęsia skórka. Teraz to on ma bardziej przechlapane niż ten piegowaty nastolatek.

_____________________

W końcu udało mi się coś napisać! Dopadł mnie jakiś blok i za nichuchu nie mogę napisać nic co nadawałoby się do publikacji.

Dzisiaj rozdział z życia Deku! 

Jak wam się podoba? Nie jest zbyt nudne?

Muszę przyznać, że przyjemnie mi się piszę rozdziały do tej "książki". Może i wciąż nie jestem wybitną "pisarką" ale myślę, że nie jest najgorzej.

🐰Usagi🐰



Znajdź Mnie Kacchan!  |Villain Deku|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz