.8.

685 71 3
                                    

Wracając do baru, Izuku wpadł do jednego z pobliskich sklepów po bułkę. Przeklinał siebie w myślach, że wyskakując przez okno, nie pomyślał by zabrać ze sobą jakieś jedzenie. Teraz musiał głodować albo zaryzykować i iść do sklepu. Wybrał oczywiście tą drugą opcje, bo jakby inaczej. Lubił ryzykować, lubił też nagłe skoki adrenaliny, gdy musiał szybko uciekać więc wybór był dziecinnie prosty. Przechodząc przez otwierające się drzwi wejściowe, zarzucił na swoje zielone loczki kaptur. Mimo wszystko, wolałby by nikt go nie rozpoznał. Jego ręka i twarz wciąż były w okropnym stanie, przez co ucieczkę miałby odrobinę utrudnioną. 

Przechodząc pomiędzy regałami z żywnością zastanawiał się, jak ma doprowadzić do spotkania z tym całym Kirishimą. Na pierwszy rzut oka, jego pomysł ze zwyczajną rozmową wydawałby się najprostszy, jednak fakt, że był poszukiwany plus, jego wygląd niezbyt mu pomagał przy kontakcie z kimkolwiek, wręcz utrudniały całą sytuacje. Westchnął zrezygnowany i ostrożnie wziął z jednej pułki pierwszą lepszą bułkę, uważając by nie zgnieść jej. Powolnym krokiem podszedł w stronę kasy i ustawił się w kolejce. Przed nim znajdowały się tylko dwie osoby. Podniósł wzrok znad kaptura i zerknął na postać przed nim. Od razu na jego twarz wpłynął ten psychopatyczny uśmiech. Nie spodziewał się, że tak szybko ponownie  spotka się  ze swoim dawny przyjacielem. 

Katsuki, który stał w kolejce był właśnie w drodze na tą przeklętą ulice. jednak zgłodniał i wstąpił na chwilę po jakiegoś batonika i sok. Wciąż czuł zmęczenie, spowodowane przez wcześniejszą utratę przytomności. 

Wychodząc przed sklep, blondyn oparł się o ścianę budynku i otworzył słodkość chcąc ją jak najszybciej pochłonić by nabrać sił i wyruszyć  w dalszą drogę. Zajęty jedzeniem nie zwrócił uwagi na wychodzącego ze sklepu nastolatka. Jedynie kątem oka zauważył zielone włosy, wystające spod kaptura. W pierwszej w ogóle nie zareagował, dopiero kiedy tą  informacje przetworzył w głowie natychmiastowo się wyprostował. Rozejrzał się dookoła i gdy dostrzegł osobę, która najprawdopodobniej była tą której szukał, ruszył w jej kierunku.

Izuku natomiast, w chwili, kiedy zorientował się, iż ktoś za nim idzie, uśmiechnął się. Doskonale wiedział kto to jest. Nie był zbytnio zadowolony z tego faktu, gdyż nie miał nawet szybkiej drogi ucieczki. Poza tym, chciał odwiedził pewną osobę i zacząć swoje działania. Może i nie chciał się za bardzo słuchać szefa, ale polecenia należy wykonywać. Musi się trochę uaktywnić, w końcu już dawno nie było o nim mowy w wiadomościach. Miał nadzieję, że po drodze wpadnie na jakiegoś pro-hero i będzie mógł się odrobinę zabawić i zrelaksować. W tej samej chwili, jedna mała myśl pojawiła się w głowie nastolatka. Zaczął natychmiastowo przeglądać swoje kieszenie od bluzy i spodni.

-Cholera no, zapomniałem ich - wetchnął z rezygnacją. Nie wziął swoich igieł. Musiały zostać w jego biurze. Zapowiada się ciekawy wieczór. Midoriya był teraz bezbronny. Brak igieł a co za tym idzie, brak broni. Nie miał też żadnego transportu, a wątpił, że Kurogiri czy Tomura przyjdą mu łaskawie na ratunek gdyby wpadł w kłopoty. Do tego ten blondyn, który zbliżał się do lekko spanikowanego nastolatka. Sytuacja była wręcz beznadziejna - i co ja mam zrobić? - powiedział do siebie rozglądając się dookoła, szukając przy tym najbezpieczniejszej drogi ucieczki. 

-Co się tak kręcisz nerdzie - usłyszał za sobą zielono-włosy i zamarł na chwilę. Nie przypuszczał, że Bakugou  rzeczywiście do niego podejdzie. Sądził, że od razu się na niego rzuci z tymi swoimi wybuchami i głośnym "shine".

Sam blondyn nie do końca wiedział, dlaczego postąpił tak, jak postąpił. Oczywiście, chciał się wyżyć na tym kurduplu ale coś go powstrzymywało. Jakiś wewnętrzny głos, podpowiadał mu by zachował spokój, a przynajmniej na chwilę. 

-Jaka miła niespodzianka Kacchan! - Izuku odwrócił się przodem do swojego rozmówcy i uśmiechnął się szeroko. Skoro nie ma jak uciec to przynajmniej pogada. Może nawet uda mu się wyciągnąć jakieś informacje. Modlił się tylko w duchu, by żaden patrol bohaterów teraz tędy nie przechodził - jak ci mija dzień? Mam nadzieję, że nic ci nie jest. W końcu wcześniej straciłeś przytomność - jego zmartwiony ton zirytował blondyna. Wiedział, że dzięki temu doprowadzi go do wybuchu i już nie będzie taki spokojny. A on wręcz uwielbiał, gdy Katsuki się złości. Sprawiało to Izuku wiele radości! 

-Wal się nerdzie! To przez ciebie i ten twój irytujący, głupkowaty śmiech! - i właśnie w tym momencie nerwy Bakugou nie wytrzymały. Wypluł te słowa z takim jadem, że nawet czarna mamba może być zazdrosna. Na jego rękach zaczęły pojawiać się małe wybuchy i natychmiastowo zapomniał, co w ogóle miał robić. 

-Oj Oj, spokojnie! - zaśmiał się nastolatek robiąc krok w tył. Nie miał najmniejszej ochoty zaczynać tutaj kłótni, szczególnie, że niczego przy sobie nie miał. Że też nie pomyślał wcześniej, zanim to popisowo zwiał przez okno - nie chcemy tu żadnej agresji - podniósł ręce w geście poddania się, rozglądnął się dookoła, chcąc znaleźć drogę ewakuacji. Jeszcze chwila a naprawdę zrobi się nieciekawie. Kątem oka dostrzegł kilku ludzi przypatrujących się im. No pięknie, tylko gapiów mu brakowało - wybacz Kacchan, ale będę się już zbierał - powiedział i puścił się biegiem. Wiedział już co ma robić. W oddali zdołał dostrzec dwie niezbyt wyraźne postaci na dachu jednego z budynków. Mimo, że nie widział ich twarzy, doskonale wiedział kto to. Czyli jednak przyszedł ratunek. 

W mgnieniu oka dobiegł pod właściwy wieżowiec i wszedł w czarną mgłę, która znajdowała się idealnie przed wejściem. Odwrócił się jeszcze, by zobaczyć, czy ten blondasek wciąż za nim biegnie. I rzeczywiście tak było, Katsuki był niecałe pięćdziesiąt metrów dalej. Izuku tylko się uśmiechnął i pomachał chłopakowi po czym zniknął całkowicie w mgle.

W głowie Bakugou przewijało się wiele myśli. Począwszy od takich jak "co się do cholery właśnie stało?" aż po te  bardziej niewyjaśnione - "co on miał z twarzą?". Widok zabandażowanej twarzy wciąż pojawiał się przed oczami chłopaka. Nie wiedział, co było powodem, ale domyślał się, że na pewno nie było to nic, co chciałby przeżyć. Kompletnie nie obchodziły go uczucia zielono-włosego, ale jednocześnie czuł lekki niepokój o Midoriye. Może i go nienawidził, co było z resztą wiadome i okazywał to na każdym kroku, ale jednocześnie nie chciałby, by ten zielony idiota kopnął w kalendarz. 

Dwa tak skrajne uczucia nie dawały mu spokoju. W końcu uderzył otwartymi dłońmi w policzek by się opamiętać i przywrócić trzeźwe myślenie. Po kilku próbach doszedł do siebie  i z westchnieniem ruszył w dalszą drogę. Było już widno a miał jeszcze kilka rzeczy do załatwienia. Miedzy innymi musiał iść odnaleźć tą przeklętą kartkę od brokuła. Przeklnął w myślach i skierował swoje kroki w tą nieszczęsną uliczkę.

-Ciekawe co tym razem wymyślił ten pokurcz - powiedział cicho, uśmiechając się lekko pod nosem.

_________________________

Nareszcie! Chyba z kilka godzin zbierałam się by napisać ten rozdział, aż w końcu dopadł mnie wielki napływ weny!

Mam nadzieję, że nie jest zbyt nudno i rozdział się spodobał.

🐰Usagi🐰

Znajdź Mnie Kacchan!  |Villain Deku|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz