Obudziły mnie różowawe płatki wiśni, lądujące na twarzy. Kiedy otworzyłem oczy, ujrzałem słońce wypalające wzrok tego śmiecia. Nie mam odwagi, by znaleźć Todorokiego. Nie jestem w stanie pokazać mu się na oczy. Powiedziałem, że nim gardzę. Kolejne kłamstwo, po prostu zwalam na jego barki mój stres, moje obawy. Chcę, by mnie przytulił. Chcę również, by nie musiał mnie widzieć. Stanąłem na krawędzi wieżowca. Pustym wzrokiem błądziłem po niebie, nie wiem, gdzie rodzina. Gdzie kochany brat Tomura, gdzie słodka Toga, gdzie umiejący pocieszyć Dabi, gdzie opiekujący się nami Kurogikri. Zniknęli, kiedy ja popadałem w obłęd. Nie mam, gdzie się udać. Nie znam tego miasta, wszystkie budynki są inne. Zniszczyłem je, a one pojawiły się w innej formie. Nie mogę zostać bohaterem ratującym ludzi. Jestem hipokrytą, odbierałem im życia, a pragnąłem im pomóc. Chciałbym, by ktoś na mnie liczył, zawsze chciałem. Byłem kłamcą, mówiąc że ich nienawidzę. Mam dość ludzi podszywających się, udających, że pomagają z dobroci, choć liczą tylko na zyski. Mam dość osób, które próbują, choć nie mogą. Przypominają mnie z czasów gimnazjum. Trudno, lecz wesoło jest dążyć do celu, nawet złudnego. Ja wszystko straciłem. Tak nagle wszystko straciłem. Jestem bezradnym robakiem, który wciąż ucieka. Ucieka od krzyków w uszach, od prawdy. Ale czy to ważne? Czy to coś zmieni? Jestem żywy, tego nic nie zmieni. Ale czy na pewno? Może All for one rzeczywiście zabrał mi dar? Kierunek mojego spojrzenia wylądował na ścieżce przy ścianie betonowej konstrukcji. Poprzednia plama już dawno zniknęła. Moje lalkowate ciało zrobiło krok w przód, po czym straciło równowagę. Poczułem ten sam powiew wiatru między lokami, co ostatnim razem. Nagle ból ogarnął cały układ nerwowy. Kiedy obejrzałem się dookoła, zobaczyłem czarnawy płyn. Jego widok mnie nie straszył, zacząłem jednak czuć ogromne zdołowanie. Z oczu wypływały łzy, a ja zasłaniałem twarz rękoma. Dziś nikt do mnie nie podszedł, nie zapytał mnie, co chcę zrobić. Była tylko głucha cisza.
Płakałem parę godzin. Po tym czasie wstałem i włożyłem kaptur, który jak się okazało, był podarty. W podobnym stanie znajdowały się spodnie wraz z bluzką. Nie mam pieniędzy, więc teoretycznie pozostaje mi jedno, kradzież. Jednak, czy to konieczne? Jestem przecież przedmiotem, przedmioty nie potrzebują ubrań. Nie potrzebują jedzenia. Jestem workiem treningowym, kawałkiem zgniecionej kartki, która nie trawiła do śmietnika. Szedłem bocznymi ulicami, nie wiedziałem, gdzie się kieruję. Wyglądałem jak osoba bezdomna lub pijana. Pewnie dlatego otoczyli mnie obcy ludzie, każąc oddać pieniądze, których nie posiadałem.
-jak to nie masz pieniędzy? W takim razie czeka cie kara.- Powiedziała osoba będąca prawdopodobnie liderem tej gromadki.
-Za to co zrobiłem, nawet wieczne tortury nie wystarczą.- Opowiedziałem szeptem, jednak facet przede mną nie dosłyszał, co go zdenerwowało.
-Co tam mamroczesz?- Zapytał inny mężczyzna, popychając mnie na twardy kontener. Nie wiem, ile razy dostałem w brzuch, nogę, czy głowę. Kilka osób miało noże, więc nie licząc krwi spowodowanej wypadkiem z rana, pojawiły się nowe plamy. W pewnym momencie spadło ze mnie dziurawe zakrycie włosów, co lekko wystraszyło napastników. Po chwili namysłu zostawili moje posiniaczone i bezwładne ciało na ziemi. Organizm domagał się jedzenia, nie obchodziło mnie to. Byłem wyczerpany, nie chciałem się ruszać. Chodnik był szorstki, jednak nie chciałem wstawać, bo po co? Myślałem, co się stało, dlaczego odeszli? Znudziłem im się? Nie, to nie to. Byli wystraszeni, ale czym? Moją twarzą? Racja, pokazałem się ostatnio publicznie. Ale wywołałem aż takie przerażenie? Ciekawe, czy Shoto też się mnie boi... Nie deku, nie powinieneś już o nim wspominać. Muszę zapomnieć o tym, co razem przeżyliśmy. Nie chcę go bardziej skrzywdzić, wykorzystać dla własnego szczęścia, które i tak nie wróci. A Katsuki? Nie mam siły drżeć na myśl o nim, nie mam siły ciągnąć tej traumy. Może się zakopię i będę leżeć myśląc o niczym? W końcu jestem zombie. Chciałbym być człowiekiem, dążyć do stania się herosem. Chcę znów bezpodstawnie się uśmiechać i nie wiedzieć, że nie jestem Quirkless. Tyle się wydarzyło przez ten rok.. Spadłem z planszy, choć sam zacząłem tą grę. To nie są szachy, w nich pionki, które należą do ciebie, walczą z tobą. To jest rzeczywistość, miejsce, gdzie nawet twój król może cię zbić. Dlaczego? Dlaczego nie ma wyraźnych zasad? Dlaczego to się stało? To moja wina? To wina losu, pecha. Przecież nic nie zrobiłem, dążyłem do celu, fałszywego celu. Dlaczego więc tak skończyłem? Dlaczego to wszystko nie ma końca? Gdzie zakończenie?
CZYTASZ
TENSHI
FanfictionNie mogę być bohaterem, wszystko było złudną nadzieją. Nie chcę tu być, tyle zrobiłem by móc spełnić swój cel, a to wszystko poszło na marne. Dlaczego? Nikt nie wie, jestem po prostu zabawką w rękach innych ludzi. Hejka! to pierwsza moja książka któ...