+ Rozdział 13 +

652 67 35
                                    

Mephistopheles

Obudził mnie telefon od Bastiena. To było dziwne i podejrzane, bo nic nie mówił mi, że miał gdzieś wyjść i teraz liczy na to, że odbiorę go. Jeśli czegoś, by chciał, to mógł przyjść. Chyba potrafi poruszać się po posiadłości.

No tak, zapomniałem, wciąż potrafi się zgubić, ale uważam, że to robi to z wrodzonej złośliwości. Morasowie tak mają, że robią coś, co odbierane jest przez innych jak złośliwość.

– Tak? – powiedziałem, siląc się na miły głos, akurat dziś miałem ochotę opieprzyć nastolatka. Co on sobie myśli?

– Umm... Mephisto? – mówi niepewnie – Czy mikrofalówka powinna dymić kiedy odgrzewam jedzenie? – pyta. Dlatego Bastien ma zakaz gotowania! Wiedziałem, że nie umie! A jakiś czas temu nawet sam przyznał mi rację! Głupie dziecko! Zamknąć je w piwnicy!

– Wyjdź stamtąd – proszę go, samemu wstając z łóżka. Nawet nie chcę prowadzić dochodzenia, by dowiedzieć się, co on zrobił, że kuchenka mikrofalowa właśnie staje w płomieniach.

Może owinięcie go w folię bąbelkową, to nie taki głupi pomysł?

O! Owinę go w folię bąbelkową i zamknę w piwnicy. Idealnie!

– Ale... – nastolatek próbuje coś mi powiedzieć, ale mu przerywam.

– Na miłość boską... – wzdycham głośno – Wyjdź stamtąd, proszę. I nigdy więcej nie wchodź do kuchni bez osoby dorosłej – radzę mu, samemu wychodząc już ze swojej sypialni. Powinienem się śpieszyć, nim mikrofalówka zacznie się palić, ale ja już nie mam do niego siły. Bastien jest najgorszy! Najgorszy z Morasów! Jego przodkowie, którymi się zajmowałem, a ich uważałem za diabły wcielone, przy nim to aniołki. A mimo to... Lubię go, najbardziej ze wszystkich. Oczywiście zaraz po moim ukochanym. W sumie może powinienem odwiedzić strych? Może odświeżyłbym sobie swoją pamięć? Mephisto nawet o tym nie myśl, to będzie bolesne doświadczenie.

– Bastien! – karcę chłopaka, widząc, że nie opuścił miejsca zbrodni i siedzi zadowolony przy stole. I z czego się tak cieszy? Że mi kuchnię spalił? Jeśli mnie zdenerwuje, to wystawię mu rachunek za wszystkie szkody! Nawet te moralne!

Dopiero teraz orientuję się, że nie czuć żadnego zapachu, który świadczył, że pali mi się kuchnia! Ba nawet nic nie wskazuje na to, że coś stało się w tej kuchni... Spojrzałem na rudzielca, który uśmiechnął się niewinnie i uroczo.

– Czy ty sobie ze mnie żartujesz? – pytam, właściwie to stwierdzam oczywistość, ale niech już będzie. Żeby sobie nie myślał, że jestem wściekły,  planuję jak owinąć go w folię i zamknąć w piwnicy.

– Zrobiłem śniadanie! – mówi i wskazuje na talerz kanapek. Nie wiem, czy mu pogratulować, że zrobił tylko kanapki, czy opieprzyć go, że panoszył się po kuchni beze mnie i doprowadził mnie na skraj zawału, którego oczywiście nie będę mieć.

– Jesteś głupi, Bastien – komentuję i siadam przy stole, żeby nie wyszło, że jestem jakimś niewdzięcznikiem – Wiesz, że mogłeś zrobić to w cywilizowany sposób?

– Wtedy nie byłoby tak śmiesznie! – broni się i bierze sobie jedną kanapkę.

– Ja ci zaraz dam będzie śmiesznie – mruczę pod nosem – Masz całkowity zakaz do zbliżania się do kuchni, bez osoby dorosłej, do odwołania! – mówię śmiertelnie poważnie.

– Żartujesz sobie? – pyta.

– Akurat jestem śmiertelnie poważnie. Z racji, że zrobiłeś kanapki, to szlaban do odwołania, a nie całkowity zakaz wkraczania na teren kuchni.

The Divided HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz