+ Rozdział 5 +

807 68 35
                                    

Mephistopheles

Do rezydencji wróciłem, tak jak zapowiadałem – punktualnie w południe. Pierwsze co mnie powitało to wszechobecna cisza – co w pierwszej chwili nawet mnie nie zdziwiło, bo przecież nie byłem przyzwyczajony do hałasów w posiadłości. Ale jaki szesnastolatek nie wykorzystałby chwili nieobecności osoby dorosłej, by być nieco niesfornym? Nie mówię tutaj, że ma od razu zrobić dziką imprezę, ale... Sam nie wiem? Na pewno nie powinno być tutaj tak cicho!

      Wyliczałem prawdopodobieństwo, że ktoś zdążył uprowadzić Bastiena pod moją nieobecność. Czy ktoś już posiadał informacje o dziecku Ellen? Wiedział, że dzieciak może być zagrożeniem, nawet jeśli nie zna prawdy? Bo bądźmy szczerzy, istnieje taka mała możliwość, że pozna prawdę. Chociaż nie sądzę, by chciało mu się grzebać w pudłach na strychu... Jednak natura dzieci jest taka, że jak im zabronisz to na dziewięćdziesiąt procent – wiedzione ciekawością – tam zajrzą. Ja tak robiłem. Wciąż tak robię. Na strychu, schowane w kartonach, znajdują się liczne pamiątki rodowe, pewnie też znajdą się jakieś dzienniki, czy pamiętniki, z których pewnie znajdzie się parę wzmianek o mnie, wampirach i miliardzie spisków... Czy to byłby głupi pomysł, gdybym spróbował to wydać? Pozmieniać tylko parę fakcików, żeby nie było... Sukces gwarantowany... O to jest myśl! Już wiem, czym będę zajmować się za kolejne ileś lat. Zostanę pisarzem!

Ale wróćmy do tej ciszy... Musiałem się skupić, by wyczuć obecność Bastiena... Jest dobrze, dzieciak jest w posiadłości. Prawdopodobnie cały... Nie życzę sobie takich zawałów na powitanie.

    Skierowałem się do salonu – stamtąd dobiegało miarowe bicie serca Bastiena. Z jednej strony to dobrze, że nastolatek – prawdopodobnie – nie będzie sprawiać kłopotów. Chyba że to wszystko jest na pokaz, a za dwa dni pokaże, na co go stać. Ale dam radę i ustawię go do pionu. A to jedyny dzieciak, którego musiałem wychowywać? Zdarzyło mi się niańczyć, kolejną głowę rodu. Tylko że oni znali swoje pochodzenie, wiedzieli, kim są i jaką role mają odegrać. Bastien uważa się za normalnego nastolatka, nie ma pojęcia, że istnieje inny świat, w którym to rządzą intrygi? Ileż można walczyć o nieistniejącą władzę? Czasy się zmieniają, większość, potężnych rodów wiedzie życie zwykłych bogaczy? Tylko nielicznym udało się zająć jakieś polityczne stanowisko, a niektórzy puszą się jak pawie, bo ich jakiś przodek, był jakimś tam polityk. Walki powinny już dawno ustać, ale nie... Trzeba dalej chować urazę za to, że dwieście lat temu córka rodu A dała kosza synowi rodu B! Gdyby nie prośba Ellen, spakowałbym się i wyniósł do Meksyku, czy Afryki i wiódł życie pustelnika... Bo pewnie jakaś inteligentna głowa rodu uzna, że potrzebują mnie jako swojego służącego... Pieprzyć ich tam wszystkich, jak ktoś przyjdzie, to powbijam im kołki w dupę... Powinny być jakieś w piwnicy jeszcze!

     Wchodzę do salonu, gdzie zastaje śpiącego na kanapie Bastiena. Dobra, pytanie za tysiąc punktów... Co ten dzieciak wyprawiał w nocy, że musi odespać to teraz? Czy po prostu to ten typ człowieka, który, kiedy nie ma co ze sobą zrobić, to idzie spać? W poprzednim wcieleniu był kotem? Leniwcem? Nie chciałem mu przeszkadzać, więc po prostu zacząłem się wycofywać. No co mam robić? Dzieciak tylko śpi, więc nie jest mi ani przydatny... Zresztą niby do czego? Do obierania ziemniaków?

Oczywiście, żeby było zabawniej, to dzieciak musiał wstać, akurat teraz. Bo nie mógł zrobić tego, jak sobie wyjdę, nie?

– Już wróciłeś, czy jest po prostu już późno? – pyta, siadając, od razu przeciera oczy i zaczyna się gapić na mnie tym swoim przymulonym spojrzeniem.

– Dopiero co wróciłem – odpowiadam.

– Szukałeś mnie, bo chcesz coś konkretnego, czy po prostu sprawdzasz, jak się sprawuję? – pyta. Dociekliwy jest. Trzeba uważać na to uważać.

The Divided HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz