+ Rozdział 16 +

677 68 25
                                    

Mephistopheles

– Czy ty jesteś normalny? – mówię, nawet nie spoglądając na Bastiena. Nastolatek gdyby mógł to, najchętniej wysiadłby z auta i resztę drogi przebył pieszo.

– Głupio wyszło, nie? – oznajmia i uśmiecha się ,pokazując mi rząd zębów. Uderzyłbym go i to z miłą chęcią, ale jeśli to zrobię, to pewnie popsuję doszczętnie naszą relację.

Wiem, że nie zrobił tego celowo – próbował odegrać się na mnie, za to, że nie powiedziałem skąd mam tę ranę. Z jakiegoś powodu nie mogłem mu skłamać, a przecież już miałem gotowe wymówki na moje samopoczucie! Ale nie potrafiłem mu tego powiedzieć.

A teraz Bastien gra w tę samą grę co ja.

– Głupio? Zachowałeś się niedojrzale, Bastienie – nawet jeśli rozumiem, dlaczego do jasnej cholery włączył mu się tryb chuligan, to nie zamierzam go głaskać po główce i mówić, że go rozumiem? Nie!

– Wiem – oznajmia i odwraca głowę w stronę szyby.

– Brawo! – rzucam oschle – Chociaż mówiłem ci, że nie będę wnikał w to co robisz w swoje wolne dni od nauki, jeśli będę musiał odebrać cię z komisariatu, albo ze szpitala, ale zrobiłeś mi tym na złość, więc nie będę dopytywać, co w ciebie wstąpiło – mówię, próbując brzmieć spokojnie – Ale... Ale nie myśl, że wywinąłeś się karze – dodaję.

Bastien odwraca się w moją stronę, wyraźnie zaniepokojony tym, co usłyszał. Och, czyżby jego plan idealny nie wliczał kary? Owszem dobrze zakładał, że nie będę pytać o powód. W momencie kiedy zadzwoniono do mnie z komisariatu i poinformowano mnie, że tam jest, wszystko stało się dla mnie jasne. Czułem, że Bastien będzie chciał się odegrać za moje słowa, ale przez sekundę nie pomyślałem o takim scenariuszu.

– Skoro muszę – wzruszył ramionami.

– Do odwołania jesteś uziemiony w posiadłości, chyba wyraźnie się wyraziłem, że masz siedzieć i nigdzie nie łazić? To po pierwsze, a po drugie – za całą akcję, będziesz sprzątać strych, a uwierz mi, od bardzo dawna nikt tam nie sprzątał – uśmiecham się nieco wrednie. Oczywiście będzie sprzątać pod moim okiem, bo przecież nie zostawię dzieciaka na pięć minut samego – tam jest zbyt dużo rzeczy, które mogłyby zdradzić, kim naprawdę jestem.

– Mephisto! – krzyknął przerażony – Dlaczego?! Sam mówiłeś, że nie muszę sprzątać i jedynie mam dbać o swój pokój!

– Skoro ty łamiesz zasady, to czemu ja miałbym ich nie łamać? – odwracam głowę w jego stronę i uśmiecham się złośliwie w jego stronę.

– Przepraszam – robi maślane oczka, jakby miał nadzieję, że odpuszczę mu sprzątanie strychu. O nie. Cholera by go wzięła! Niech się cieszy, że nie dorzuciłem mu czegoś za wyjście bez poinformowania mnie. On nawet nie wie, w jakie kłopoty mógł wpaść! Szczególnie że Magnus pewnie szuka czegoś, by mnie dobić. A jeśli połączą fakty...

****

– Wstawaj, do cholery, Bastien! – mówię i bez ceregieli wyrzucam nastolatka z łóżka. Szesnastolatek prycha pod nosem i posyła mi pełne mordu spojrzenie. Jak dobrze, że Ellen nie powiedziała mu prawdy przed śmiercią, bo byłby całkowicie rozkapryszonym dzieckiem, którego to ja miałbym się słuchać, a nie na odwrót.

– Masz pięć minut na doprowadzenie się do porządku. Strych czeka.

– Kiedy mówiłeś o sprzątaniu strychu, to myślałem, że będę sprzątać go po szkole, czy coś, ale nie w niedzielę z samego rana! – krzyczy oburzony.

The Divided HeartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz