#1

979 33 7
                                    

Per Harry.

Jutro już w końcu nie będę sam, Daniel wróci z wujostwem. Chociaż bycie samemu mnie dopełnia, to czuję że rozmowa nie wyszła by mi w cale na złe. Przeczytałem tamten list chyba z 20 razy i nic. Po tym wszystkim co słyszałm od ciotki, magia jest potężnym i równie niebezpiecznym źródłem. Nie wiem czy mam się cieszyć, czy być wściekłym. Gdyby nie magia rodzice by żyli, a ja nie musiałbym cierpieć. To jest do niczego, niby co ja mam tym osiągnąć. Zostać takim durniem, jak mój ojciec. Stojąc i patrząc w te płomienie, wiedziałem że mój ból zostanie odpokutowany. Wystarczy tylko się postarać, a dostanę tego czego chcę. Za wszystkie czasy, pokażę im. Skoro i tak już moje nazwisko jak i imię są już znane, nadam im nowe znaczenie. List do tej przeklętej szkoły już nie istniał, pożarty przez te płomienie. Nigdy bie zrozumiem, co ci ludzie widzą w tej dziwności. Może tylko potegę, to widzę w słowie Magia. Takie są moje plany na przyszłość. Ułożyłem się wygodnie, dalej patrząc na żar w kominku. Było już późno, więc sen nie był czymś dziwnym. 1 sierpień to jutro, coraz mniej czasu. Oczy opadły do końca, a sen zabrał mój umysł.

===))))======(((======)))=====(((===

Moje włosy, jak zwykle w nieładzie. Roztrzepany od spania na podłodze, udałem się do łazienki na piętrze. Patrząc na siebie w lustrze, nie jeden dzieciak by pisnął. Co ja śmierć, chociaż jak tak się przyjrzeć. Dobra mniejsza, przeczesać włosy jakoś ułożyć i tyle. Eee wróć twarz, jestem cały od smoły. Spanie przy gasnącym kominie nie było dobrym pomysłem, na szczęście jest woda i mydło. Chciałem szybko, ale wyszło jak zwykle. Bite 40 minut na samej twarzy, a jakbym jeszcze się mył. Zachowaj panie ( XD myje się ale wiecie, no dziś ma taki humor. ), eh mniejsza. Wychodząc na dwór, no musiałem potknąć się, prawie spaść i jeszcze wpaść na wieszak gubiąc okulary. Dzięki, ale jak widać one nie pomagają. W sumie co ja tam wiem, przecież jestem łamagą. Ja tak nie myślę, oni tak myślą. Może, jak przestanę myśleć będzie lepiej. Nawet pomogło, sielanka. Zanim zobaczę jakiś sklep minie z pięć minut, jednak nie ma co narzekać. Taki spacer pójdzie mi na zdrowie, a to że robię go dwa lub trzy razy w tygodniu.

- Witaj młodzieńcze, czy mógłbyś mi pomóc? - Czy mnie na prawdę tak łatwo wystraszyć, aż podskoczyłem. Szybko spojrzałem na miejsce z którego wydobył się dźwięk, stał tam jakiś starszy pan. Długie siwe włosy i broda, dziwne ubranie bardzo... Jeszcze okulary, ale w jego wieku to chyba konieczność. Cóż, jak odejdę to nie ładnie, jednak... Dobra niech stracę.

- W czym mogę panu pomóc?

- Szukam pewnego chłopca, podobnego do ciebie nazywa się Harry Potter. Może wiesz gdzie mieszka, chyba że to ty?

- Nie ja nie stąd, przyjechałem do kuzynów.

- Dobrze, a gdzie mieszkasz.

- Wie pan, może mam tylko 11 lat, ale to nie znaczy że jestem głupi. Ktoś kogo nie znam, ma wiedzieć gdzie mieszkam jeszcze czego.

- Och no dobrze, a może chociaż pomożesz mi przejść na drugą stronę. Mieszkał tu niedawno, ale cóż takie czasy. Chciałem, po prostu powspominać dawne czasy. - Jakoś mnie to nie rusza, umrzesz i co. Kto wie, może ci tam lepiej będzie, a ty narzekasz. Czasem nie rozumiem ludzi, jak i siebie. Jednak niech mu będzie, skoro teraz tego potrzebuje.

- Oczywiście z wielką chęcią. Mam pytanie ile pan ma lat.

- Myślałem, że po mnie widać, już 90.

- Wydawał się pan młodszy. Jednak chyba panu wiek nie przeszkadza, wydaje się jakby rozpierała pana energia.

- To naprawdę miłe, że tak mówisz, ale to nie te lata chłopcze. Słyszałeś może o czymś taki jak magia. - Czyli to może jest jakiś czarodziej. Sam nie wiem milczeć, kłamać, mówić prawdę. Dla bezpieczeństwa...

- Fajnie by było, chociaż moi wujkowie nie przepadają za magią, uwarzają że to głupota. Choć jesteśmy normalni warto sobie pomarzyć, że coś takiego istnieje. Śmiesznie by było być czarodziejem, ale to nie możliwe, magia nie istnieje. Prawda ?

- Zależy to czy chcesz w to wierzyć, magia jest w nas. Widać, że ty ją masz, dobre z ciebie dziecko. Magia siedzi w nas, a z każdym dniem pokazuje się, tworząc człowieka. Jedynie trzeba ją odkryć, a ty już to zrobiłeś ?

- Chyba nie... a pan?

- Możliwe, kiedyś opowiesz mi o tym. Staraj się ją znaleźć, sama do ciebie nie przyjdzie. Dziękuje bardzo, to na pewno odpowiedni krok. Do widzenia, miłego dnia życzę.

- Wzajemnie, więc bedę czekał. - Pomimo tylu lat, dalej się uśmiecha. Ciekawe czy też tak będzie ze mną. Magią czemu oni ją lubią, czemu ja muszę tam należeć... Chcę zostać normalnym dzieckiem, nie czarodziejem. Jest mi tu trudno, serio to czasem boli, ale tu jest moje miejsce. Niby jak ja sobie dam radę. Starałem się nie płakać, ale mam taki metlik. Co ja mam robić. Jednak, aby się uspokoić poszedłem do parku. Świeże powietrze, woń kwiatów i liści oraz to słońce, pogoda idealna na uspokojenie. Wystarczyła chwila, już wszytsko było okej. Nagle dzwon w pobliskim kościele zaczął bić, o nie przecież oni zaraz przyjadą. Chryste, a ja mam całe zakupy przynieść. Biegiem dotarłem do sklepu, jak najszybciej wybrałem to co było na liście. Jednak już wychodząc ze sklepu, wiedziałem że zaraz padnę. Te dwie torby były tak ciężkie, niby co ja mam zrobić. Ja to zaniosę na wieczór. Starałem się zrobić to jak najszybciej, ale w połowie drogi podbiegł do mnie Daniel.

- Chyba trochę za późno wyszedłeś, daj pomogę ci nie będziesz tego targał sam.

- Ja tam bym mu się jeszcze kazał czołgać. Jeszcze Dudley tu brakowało.

- Mógłbyś przestać, nie widzisz jakie to ciężkie. Dla mnie o wiele zaciężkie.

- Dobra tobie pomogę, jemu nigdy.

- Dzięki, jakoś zawsze byłeś silniejszy, choć bardziej przy kości. Pomyśleć, że jesteśmy bliźniakami.

- Taki już jestem, ale nie ma co jesteśmy podobni. - Po odpowiedzi poczochrał mu włosy, doprawdy zabawne.

- Ta ta widzę, ale przestań.

- Okej chodź już, zaczynam być głodny. - Jejku, a kiedy ty nie jesteś o to pytanie. Następnie cała droga minęła nam w ciszy, teraz przyszła rozmowa z nim. Ciotka, zaczęła się wydzierać, że co to ja sobie wyobrażam. Jednak Daniel szybko powiedział, że muszę mu pomóc, więc przestała. Chociaż tyle mam spokoju, szybko zostałem wepchnięty do pokoju. Zamknął nas na klucz, a walizkę schował pod łóżko.

- Dobra, więc jaki jest plan?

- Co ty się tak na mnie patrzysz, dobrze wiesz że to dla mnie katorga.

- Nie no dzięki za wsparcie Potter, możesz chociaż raz pomyśleć racjonalnie.

- Przecież, tobie też to nie na rękę. Niby po co się upierać, nie ciotka dopisze im że nie i po sprawie.

- Nie zrobi tego bo ciebie chce się pozbyć, a ze mnie jest dumna w jakiś sposób. Czekaj czy ty to rozumiesz, cały czas mówi, że ten świat jest nic nie warty. Jednak teraz, jest nagle dumna. Sam tego już nie pojmuję.

- Widzisz, więc czemu mnie w to wkręcasz. Wiem, że mnie tu nie chcą, no ale że aż tak.

- Przecież robił to specjalnie, może nie jest tam aż tak ź...

- Źle, tam jest okropnie, musi być w tym ziarnko prawdy. Przecież przez ten świat teraz mamy problem, a jakby go nie było.

- Dobra widzę, że się nie dogadamy. Jak chociaż trochę zrozumiesz, to przyjdź. Teraz, możesz iść pomyślę nad tym i sam sobie dam radę.

- Okej, ale nie obrażaj się, wiesz dobrze jakie ja mam zdanie. Ono się nigdy nie zmieni zapamiętaj to.

- Jasne jasne... - Ciekawe ile to jeszcze potrwa, a jak tam pójdziemy będzie jeszcze gorzej. Kolejny dzień zmarnowany, czy ja mam jakiegoś pecha. Poszedłem do toalety, nic więcej już chyba nie zrobię. Jednak już kładąc się spać, myślałem na temat tego starszego człowieka. Niby co on ode mnie chciał, dobrze że mnie zostawił w spokoju. Chociaż... nie, nie będę się rozdrabniać na szczegóły. Może miał coś nie tak z głową. Sen to jednak dobra opcja na koniec dnia, o tyle dobrze.

:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

No to ktoś to czyta. Zobaczymy jak to daly pójdzie. To zdjęcie cudo XD

Głębia naszych dusz / Voldarry/ Harrymort /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz