Kolejna kropla do kałuży

1.9K 66 3
                                    

Prolog

Per. Harry

Dzień zaczynał się tak jak zwykle, pobudka, multum pracy, a odpoczynku żadnego. Obudziłem się niespodziewanie późno, a listonosz zostawił już dzisiejsze listy. Cóż pierwsze dni wakacji oraz urlopu wuja. Dzisiaj mają wyjeżdżać, myślałem, że jeszcze śpią. Jednak na schodach można było usłyszeć ciche, powolne kroki. Najwidoczniej komuś zależało na zachowaniu ciszy. Powoli otworzyłem drzwi mojej komórki, a przy drzwiach frontowych można było zauważyć Daniela. Jedyna osoba, która nie gardzi mną aż tak bardzo. Kiedyś pamiętam, że bawiliśmy się razem. Do czasu, kiedy zabawki zaczęły lewitować. Ciocia szybko zabrała Daniela, a ja dostałem szlaban na wszystko włącznie z jedzeniem. Jednak on przyniósł mi jego drugie śniadanie, był bardzo miły. Chociaż to zachowanie uległo zmianie tak jak moje, to nadal ze sobą rozmawiamy. Za każdym razem, kiedy dostaje wykłady na temat magii i o tym, jak rodzice mnie nie chcieli, on zawsze podsłuchuje, to nawet trochę śmieszne. Jednak potem przychodzi wstyd, może wujostwo mnie nienawidzi, ale ich kocha. Ciocia i wuj zawsze o nich dbają, nieważne jak, o każdego tak samo. Dudley zawsze mówi, że nie mam niczego, a Daniel nigdy by tak nie powiedział. Chyba nie mam aż tak źle, ale jak wyobrażam sobie, że mam pójść do tej dziwnej szkoły. Najchętniej chodziłbym dalej do tej normalnej, ale dobrze wiem, że to się nie stanie. Zaciągnąć mnie tam siłą, bo moje nazwisko jest tak znane. Do tej pory nie wiem do końca, skąd wzięła się ta blizna. Jednak wolę nie wiedzieć, jak ja nienawidzę magii. Czasami nie mogę nad tym zapanować, wolę, aby jej nie było. Cóż taki się urodziłem i tego nie zmienię. Chociaż wydaje mi się, że nie jestem w tym domu jedyny.

- Ej a ty co się tak patrzysz — Zapytał, oczywiście szeptem, aby nikogo nie obudzić.

- Zwyczajnie myślę, a przyszło coś ciekawego? - Widziałem, że listów było trochę więcej niż zazwyczaj. Od Daniela mogłem się, chociaż czegoś dowiedzieć.

- Rachunki za wodę, prąd, kaucja auta i... coś dziwnego, a i jeden do ciebie.

- Do mnie? - Szczerze nie dowierzałem, niby kto miałby do mnie napisać?

- Tak do ciebie, nie mam pojęcia, ale pieczątka na nim jest interesująca. Taki sam przyszedł do mnie.

- No to je przeczytajmy, zanim... - Nawet nie miałem tego listu w dłoni, A już był w strzępach. Wuj zdążył się obudzić i wyrwał Danielowi nasze listy.

- Nikt tu nie będzie takich głupot czytał, nie w tym domu... - Jednak ewidentnie zbladł, kiedy zobaczył drugi skierowany do jego syna. Ciocia Petunia stojąca z tyłu, również wyglądała, jakby zobaczyła ducha. Rozszerzonymi oczami spojrzeli na Daniela, który już wiedział, że nie będzie miło. List tak jak poprzedni skończył w kawałkach, ale tym razem nie krzyczeli. Kazali Danielowi iść do pokoju, a sami poszli do salonu porozmawiać pewnie o tym. Zamknąłem drzwi dla pewności, aby to mi się znowu nie oberwało. Jednak kolejny stukot listów o moje drzwi, zwrócił ich uwagę.

- Vernon i co my teraz zrobimy, przecież skoro Daniel też dostał list...

- Nie pozwolę, aby mój syn poszedł do tej szkoły dziwaków!

- Przed tym nie odwrotu, bo mogą tutaj przyjść, a wtedy dobrze wiesz.

- To niby co proponujesz, wysłać go tam z tym dziwakiem?

- Tylko to jest właściwe, najważniejsze, że Dudley jest normalny, a Daniel... Przecież to kochamy to nasz synek.

- Zobaczymy czy dalej będzie naszym synem po powrocie. Rób, jak chcesz, ale nikogo w to nie mieszaj.

- Dobrze, pamiętaj, że Cię kocham.

- Tak, tak ja też... to idę nas spakować.

- Dobrze... czemu wszystko musi iść nie tak. Jednak jakby rodzice zobaczyli, w końcu byliby ze mnie dumni, że mam syna czarodzieja. Szkoda, że tak nigdy nie będzie. Daniel, Dudley spakujcie się kochani, za niedługo wyjeżdżamy. Ty idź, im pomóż, chociaż przydaj się do czegoś.

Zrobiłem tak, jak kazała, na szczęście mogłem pójść do Daniela. Wszedłem do jego pokoju, a on wcale się nie pakował. Musiał słyszeć całą rozmowę tak jak ja. Wziąłem jego bluzki i walizkę, ktoś musiał to zrobić. On zwyczajnie odwrócił się do mnie, nie był człowiekiem takim jak Dudley. Pomagał mi, przez co poszło nam to całkiem sprawnie i szybko. Kiedy ostatnia rzecz była składana do walizki, nagle na nią spadły dwa te same listy. Obydwoje przyjrzeliśmy się nim, stwierdzając, że są one takie same jak tamte poprzednie. Spoglądając na siebie, szczerze nie wiedzieliśmy co robić. Daniel nie znał tego świata, chyba że z wykładów cioci, ja zaś nie chciałem tam iść, po co komu jest magia? Wziąłem obydwa listy i już chciałem je wyrzucić za okno, ale zostałem powstrzymany. Nie chciałem się z nim kłócić, więc opuściłem rękę. Zabrał mi listy i posadził na swoim łóżku.

- Co ty niby chciałeś zrobić, mądry czy głupi jesteś? To są listy do tej całej szkoły dziwaków, jak myślisz, czemu one do nas trafiły.

- Trafiły, bo jesteśmy czarodziejami i co z tego. - Wręcz wyplułem to zdanie niby po co mu to do wiadomości.

- Zrozum, jak mamy trafić do tej szkoły to i tak trafimy. Nawet jak będziesz się zasłaniać, to chyba nasze przeznaczenie.

- Ta tylko dlatego, że ja miałem takich rodziców, a ty przodków.

- Dałbyś spokój, jedziemy tam na miesiąc, więc proszę, przeczytaj swój list. Ja przeczytam swój, jeśli przyjdzie na to czas, pójdę tam, chociaż też nie mam dobrego zdania o tej szkole.

- Dobrze... zrobię to. - Jak już powiedziało się „A”, to trzeba powiedzieć i „B”. List schowałem pod łóżko, aby potem jak pojadą to przeczytać. Jednak Daniel nie miał tyle szczęścia, bo kolejny został mu odebrany.

- Niby skąd to masz?

- Na parapecie... był.

- Eh nie będziesz mi tu się stawiał, marsz do samochodu, a ty zanieś walizkę. - Daniel szybko pobiegł do auta, a ja musiałem siłować się z walizką. Oczywiście jego brat nie zostawił okazji, aby mnie walnąć, przez co straciłem równowagę. Kiedy w końcu dotarłem do samochodu, wrzuciłem walizkę do bagażnika. W moje ręce spadł kolejny list, który był do Daniela, więc ukradkiem podałem mu go przez otwartą szybę.

- Co ty niby tam robisz!? - Wuj szybko do nas podszedł, ale na szczęście szybko się wymigaliśmy.

- Tato, Harry po prostu chciał się pożegnać, nie będzie nas przecież miesiąc. To chyba nic złego.

- Nie na szczęście nie, odsuń się od niego, a ty zamknij szybę. - Odjeżdżając, pomachał mi jako jedyny, szkoda, że nie mógł zostać.

Wracając do domu, zamknąłem go na klucz, poszedłem do jego pokoju. Udostępnił mi go na ten czas, więc chociaż tyle. Opadłem na miękką pościel, rozmyślając co robić dalej. Wziąłem list w swoje ręce, zaczynając się nim bawić. Tamten świat mógłby dla mnie nie istnieć, jednak skoro już do niego należę, może w końcu zemszczę się za moje krzywdy. Z taką myślą powoli zamknąłem oczy, śniadanie zjem później. Pewnie na wieczór, ale i tak jestem już przyzwyczajony. Ciekawe, co jutro mnie zaskoczy.

=============================

Teraz tylko prolog, a potem pierwszy rozdział. Zobaczymy czy się przyjmie, jak nie to trudno. Postaram się tego nie spieprzyć, jak np szczęście. Miłego czytania XD i czekania.

Głębia naszych dusz / Voldarry/ Harrymort /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz