#6

317 16 1
                                    

Per. Harry

Czekając na zgodę od Pani Pomfrey, zastanawiałem się, czemu trzymała mnie aż do wieczora. Jutro muszę nadrobić zaległości, iść na lekcje, bo zwolnienia nie dostanę, nawet z bandażem na głowie. Powolnym krokiem skierowałem się ku lochom, jednak tam już ktoś był.

Przypatrzyłem się uważniej, po czym mogłem stwierdzić, że to Nicolas. Jednak jakiś inny niż zwykle, wpatrzony w podłogę bez entuzjazmu, lub uśmiechu. Nie potrzebowałem czasu na zastanowienie się czyja to wina, oczywiście, że moja. Chciałbym przeprosić, ale to nie moja wina, że się mnie uczepił. Wiem, że jego pomoc była konieczna, ale dlaczego musiał być to akurat on?

Postanowiłem stanąć koło niego, wpatrywał się w stertę czterech książek, które trzymał w rękach. Zaciekawiła mnie ta pierwsza, była to zaawansowana księga do eliksirów, reszta była rozszerzeniem pierwszego roku. W końcu zacząłem rozmowę, bo gapienie się na niego, przestaje być poprawne.

- Do czego ci są potrzebne te książki, chyba pierwszy rok nie jest aż tak rozbudowany. - Zamiast odpowiedzi, dostałem wzrok pełen smutku i zażenowania całą sytuacją. Nagle coś się zmieniło, chłopak poprawił krawat i pokazał mi każdą z książek. Reszta była ułożona równo na parapecie, o który się opieraliśmy.

- Ta jest do eliksirów, sam widzisz. Szczerze lubię eliksir, często jak byłem mały, ojciec brał mnie do swojego laboratorium. Przypinał mnie pasami, bo byłem bardzo ruchliwym dzieckiem. Pokazywał i tłumaczył wiele różnych rodzaje eliksirów lub składników, więc moja edukacja zaczęła się znacznie wcześniej. Z czasem dawał mi samemu próbować cóż ważyć, pod jego czujnym wzrokiem. Tak już przed Hogwartem umiałem wymienić wiele różnych składników, nawet te trudniejsze. Chyba tak zaraziłem się tą pasją do eliksirów, ale można też powiedzieć, że mam to we krwi. Reszta to mniej ważne rozszerzenia, które czytam tylko dla rozrywki, oprócz różnych innych mugolskich książek. Mam tego pełen regał w pokoju, zapewne niedługo pojawi się drugi. - Słuchając tego wszystkiego, zrozumiałem, co go zabolało.

Twierdziłem, że on i Snape są takimi samymi nieudacznikami, a teraz widzę, że tak nie jest. Chociaż nie zmieniam zdania co do jego pomocy, ale muszę przyznać, że mu zazdroszczę. On doświadczył miłości w życiu, choć może nawet nie wie, kto jest jego matką. Ten chłodny, wrogi nauczyciel był wspaniałym ojcem, a ja takiego nie miałem. Chciałbym chociaż raz się przekonać, czym jest prawdziwa rodzina.

- Wiesz, mam do ciebie jedno pytanie. - Wyraz jego twarzy od razu się zmienił, zagościł na niej mały uśmiech.

- Jasne pytaj, o co chcesz.

- Em, czy jesteś zadowolony ze swojej rodziny? - Widać było, że chwile się zastanawiał, ale odpowiedź przyszła bardzo szybko.

- Oczywiście, że jestem, mieć rodzinę to wielki dar. Chociaż nie znam matki, ojciec jest dla mnie wszystkim, współczuję ci, że ty nie masz takiej rodziny. Dlatego zależy mi, abyś tutaj czuł się normalnie, ale chyba nie powinienem z tobą rozmawiać. - Jasne, tamtego incydentu szybko nie zapomnimy. - Chodzi o to, że... Posłuchaj Harry. Tutaj nie chodzi o mnie, bo ja cię rozumiem i mi nie jest przykro. Bo widzę, że starasz się jakoś porozmawiać, ale mój ojciec już wie. Ktoś musiał widzieć to przed skrzydłem szpitalnym, wydaje mi się, że dostaniesz szlaban. Teraz muszę iść, ojciec chciał mnie dziś jeszcze zobaczyć. Powodzenia Harry, miłej nocy.

Nic nie odpowiedziałem, szlaban w tak szybkim czasie, ale skoro to nie on, to kto? Przecież nikogo tam nie było, a może Daniel, bo nie zdążył odejść daleko, lub ktoś przypadkowy? Nie zamierzałem głowić się nad tym w nocy na korytarzu, chciałem odpocząć.

Teraz swobodnie ruszyłem do lochów, zatrzymując się przed wejściem do pokoju wspólnego. Wypowiedziałem hasło, dzięki czemu po krótkiej chwili już stałem na środku pokoju. Spojrzałem na kominek, który emitował ciepłe światło, co bardzo gryzło się z wystrojem. Jednak mi to nie przeszkadza, chciałem się ogrzać, a to miejsce jest do tego idealne.

Głębia naszych dusz / Voldarry/ Harrymort /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz