#2

637 27 12
                                    

Per Harry.

Kiedy nadeszła noc, w końcu można było odpocząć. Wczorajsze zakupy nie należały do lekkich. Nagle coś zaczęło pukać w moją głowę, zignorowałem to i przewróciłem się na drugi bok. Jednak wtedy usłyszałem głos, to już dobitnie mnie obudziło. Szybko podniosłem się do pozycji siedzącej, potarłem oczy i założyłem okulary. Okazało się, że to był Daniel, ubrany i gotowy do wyjścia. Dziwne, było jeszcze ciemno, niby gdzie on się wybiera o tej porze.

- Em Daniel, która godzina?

- Dokładnie 4:25, wstawaj musimy iść już czeka na nas.

- Kto...czekaj przecież jest tak wcześnie, niby po co mamy iść?

- Wyjaśni nam to w drodze, a swoją drogą. Spodziewałeś się że zakupy do tej szkoły magii, od tak przyjdą pod twoje drzwi.

- Czyli zakupy...

- Tak w rzeczy samej, więc ubieraj się i to szybko. Kazał się spieszyć.

- Skoro jest tak wcześnie, to z czym się spieszyć?

- Eee zaraz zobaczysz, tylko się pośpiesz.

- Już już... - Czy tylko dla mnie ta godzina to absurd. Te całe zakupy, nie mogą być przecież takie długie. Chyba, że temu komuś się śpieszy. Zrobiłem wszystko co zazwyczaj w ekspresowym tempie, po czym szybko wybiegłem. Moim oczom ukazał się człowiek, który miał chyba dwa metry. Teraz to nie wiem, czy ja dalej śpie, czy co.

- Jeśli można spytać...

- Pytania odłóż na później, obecnie musimy stąd uciekać. Nikt nie może mnie zobaczyć, sam widzisz.

- Tak...no dobrze to gdzie idziemy?

- Złapcie się tego zegarka - Niby nie powinno się ufać nie znajomym, ale nie wydaje się groźny. Jednak to co się stało po dotknięciu tego zegarka, zaczynam poważnie myśleć. Po chwili, nie było już ciemnej ulicy, a jakś karczma lub bar. Ludzie siedzieli, jedli i pili, jak to zwykle się robi. Nic szczególnego, puki nie zaczeli się mi przyglądać. Każde oczy od razu wędrowały na moje czoło, domyśliłem się że chodzi o bliznę. Chociaż szczelnie przykrywała ją grzywka, oni dalej ją widzieli, tak jakby. Starałem się iść blisko Daniela, ale nagle ktoś do mnie podszedł. Starsza kobieta stanęła przy mnie, złapała za rękę i zwróciła ku sobie.

- Czy to ty... Harry Potter? - Zapytała, ale ja stałem tam jak wryty. Czy serio każdy mnie tutaj zna. Niby jak można, tak kogoś złapać i zapytać czy jest sobą. Jednak wtedy zbyt bardzo się przestraszyłem, oni chyba nie znają skrupułów. Na szczęście, Daniel i ten człowiek zabrali mnie.

-Niech pani go zostawi, widzisz że chłopak się przestraszył.

- Eh a co ty możesz wiedzieć, ale skoro to on. Dobrze, powodzenia.

- Nie przejmuj się, tutaj ludzie są trochę inni niż tych których znasz. Jesteś tutaj bardzo popularny wiesz, ale to chyba dobrze. Wiem, że znajdziesz dużo przyjaciół, a i tak teraz, nie jesteś sam. Dobrze wiem, że jesteście kuzynostwem. Wiesz, że twoi rodzice to nie czarodzieje.

- Tak wiem o tym, ale siostra mojej mamy była. Czyli twoja mama Harry.

- Co z tego mi przyszło, teraz muszę zmieniać swoje życie o 360°.

- Przestań, wszystko będzie okej. - Nawet nie chce mi się tego komentować, czy on już nie pamięta. Raz mówi, że nienawidzi, a teraz przesadzam. Jednak on potrafi się zmieniać.

- Właśnie nie ma się co przejmować, teraz pójdziemy wybrać pieniądze z twojego kąta Harry.

- Moje, to ja mam pieniądze?

Głębia naszych dusz / Voldarry/ Harrymort /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz