#9

210 11 0
                                    

Per. Harry

Jak zwykle na początku dnia, moje nogi zaprowadziły mnie pod bibliotekę. Jakby wiedziały co mi siedzi w głowie, cóż to raczej niemożliwe. Chociaż może pod świadomie tu poszedłem, ja bynajmniej nie znam powodu. Gdybym miał pewność, że jestem tu sam, na pewno zajrzałbym do tego działu zakazanego. Jednak dobrze wiem, że o tej porze nie mam na co liczyć, a jakby tak wejść i wypożyczyć coś chociaż ciekawego.

Teraz i tak mamy historię magii, nie oszukujmy się, to jest najnudniejszy przedmiot szkolny, jaki miałem. Nawet zwykła mugolska historia jest bardziej interesujący oraz przyziemna, a tutaj wszędzie magii. A to mi bardzo nie pomaga w jej zrozumieniu i wcale nie chodzi o zapamiętanie dat. To jest najmniejszy problem, zwyczajnie sposoby wygrywania tego, jak dla mnie są przesadzone. Starożytne czary, a czasem same ich powstanie. Może i jest to nam potrzebne, ale ja bynajmniej nie widzę w tym większego sensu. W końcu postanowiłem jednak nie fatygować się do biblioteki, raczej i tak bym nie wybrał niczego interesującego. Będę miał zwyczajnie 45 minut wolnego, aby pomyśleć o tym, co za niedługo będzie.

Czyli święta, które kocham, a teraz sam już nie wiem. Czy spędzenie ich tutaj coś zmieni? Nie chce ostatniej rzeczy, jaką lubię, znienawidzić przez to. Ach, głęboki wdech i wydech, wszytko pójdzie okej. O świętach u wujostwa mogę pomarzyć, ale może jakoś zaszyje się gdzieś w kącie. Zapomną o mnie, a ja po prostu postaram się spędzić je tak jak zawsze. W ciemnym zaułku, przy małej lampce i z jaką klimatyczną książką. Na szczęście zawsze coś znajduje, Daniel każdych świąt dawał mi do poczytania książki, które dostawał. Zazwyczaj dostawał tak z 5, więc dwie szły do mnie, a jego reszta. Kiedy już skończyliśmy, wymienialiśmy się i tak to było dotąd. To będą pierwsze święta bez tej małej "tradycji". No cóż, nie będę narzekać.

Kiedy przechodziłem koło znanego mi korytarza, usłyszałem brzdęk metalu. Spojrzałem w górę schodów, ale ich końca stąd nie da się dostrzec. To były schody na trzecie piętro, wiem, przyrzekałem, że tam nie pójdę. Postanowiłem zatkać uszy i ruszyć dalej, ale zanim to zrobiłem, usłyszałem śmiechy pochodzące od innych uczniów. Radosne odgłosy wydobywały się właśnie stamtąd, nie zawracałbym sobie tym głowy. Jednak wiem, co tam jest oraz pamiętam, jak skończyła się moja wizyta w tamtym miejscu. Ja mam serce i nie chcę, żeby spotkało to kolejnych. Pewnie tak jak ja, nie wiedzą, z czym tam będą mieć do czynienia. A jeśli będą chcieli zrobić coś głupiego, założę się, że to są Gryfoni. Nikt inny, no bo kto by się śmiał, z przechadzki na najniebezpieczniejszy korytarz w zamku? Sumienie potem mi nie da spać.

Hm, dobre pytanie, czy ja je w ogóle mam?

Myślę, że jednak jakąś część. Szybkim krokiem odwróciłem się i postawiłem pierwszy krok ku schodom. Niepokój, który czułem, zaczął się nasilać. Już po paru chwilach, sam nie byłem pewien czy czasem nie wolałbym być na dole.

Nie teraz, nie mogę się ot, tak poddać, jak już mam coś zrobić, to niech mi chociaż wyjdzie.

Starałem się pośpieszyć, ale z czasem zacząłem się bardziej potykać. Prawie bym uderzył głową o jeden ze stopni, przez ich śliskość. Na szczęście dzięki szybkiej reakcji, udało mi się złapać barierki. Jednak po chwili przywaliłem nosem o zimny kamień, nie wiem, jak to się stało. Jakby barierka, którą trzymałem, rozpłynęła się w powietrzu, nie wyczuwałem jej, a mój i tak już przerażony umysł zareagował z opóźnieniem. Z bólu szybko się podniosłem i usiadłem tak, aby oprzeć się o ścianę. Bolało tak bardzo, czułem, jak coś ciepłego spływa z mojego nosa. Nie było wątpliwości, jaskrawo czerwony płyn ściekał całym strumieniem. Jakoś starałem się zatamować krwawienie, ale ni jak mi nie wychodziło. Moja szata szybko przesiąkła, a krwi wcale nie ubywało. Wręcz przeciwnie, coraz więcej cieczy uciekało z mojej zapewne złamanej części twarzy.

Głębia naszych dusz / Voldarry/ Harrymort /Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz