Kazemaru x Afuro

710 21 0
                                    

Dla szczurwike
Zmieniałam trochę mecz. Przepraszam ale po prostu nie pamiętam jak wyglądał ten mecz hehe

Afuro

Przed meczem z Zeusem

Zaciągnąłem go do kabiny w łazience i namiętnie całowałem jak tylko mogłem mojego Kazemaru. Zaraz mecz i na pewno ucierpi. Nikt o nas nie wie a moja drużyna będzie pod wpływem napoju więc na pewno będzie dużo rannych osób. Odsunąłem się na chwilę obejmując mojego partnera wokół talii i zacząłem całować go po szyji. Jest taki słodki kiedy jest czerwony i jęczy cicho

-Kazemaru...zaraz mecz. Na prawdę wybacz mi jeśli cię niechcący skrzywdzę.

-Mh Afuro...dam radę. Mecz to mecz a ja dalej będę cię kochał. Musisz być wiarygodny...nikt nie może się o nas dowiedzieć

-Tch tak...

Ścisnąłem pięść ale uspokoiła mnie ciepła dłoń Nathan na mojej twarzy... wtuliłem się w nią i pocałowałem go jeszcze raz w usta

-Jeśli coś ci się stanie to obiecuję że osobiście będę się tobą opiekował. Zrobię ci jedzenie, wymasuje i będę przy tobie dobrze?

-Huh mógłbyś na serio robić to czasami a nie kiedy tylko mi się coś stanie. Haha

-Heh no tak. Dobra kochanie

Pocałowałem go w czułko i odsunąłem się niestety od niego

-Widzimy się na boisku. Nie wygrasz ze mną

Uśmiechałem się zadziornie a po chwili on tak samo

-A ty ze mną

Heh wybiegłem z łazienki w stronę szatni mojej drużyny. Przekraczając próg od razu spoważniałem. Boska woda była już gotowa. Ehhh podnosiłem wysoko szklankę.

-Za zwycięstwo

Powiedziałem dumny

-Za zwycięstwo!

Powtórzyła cała drużyna i wypiliśmy na raz...obym nie stracił kontroli. Na moje ciało najmniej działa tą woda... cóż jak to Nathan mówi "po prostu jestem świetnym graczem" ehh trzymaj się kochanie.

Zaczęliśmy dumnie wychodzić na boisko rozpoczynając grę. Wziąłem głęboki oddech i usłyszałem gwiazdek. Zaczął Raimon...ehh podnosiłem wysoko rękę a kiedy Axel ominął mnie już z piłką wskazałem ręką na stronę przeciwnika i zacząłem biec. Moja drużyna w jedną sekundę odebrała im piłkę. Niech to Kazemaru bieganie na mnie...ledwo co przekroczyłem połowę boiska i wyskoczyłem w górę. Od razu mi podali.

-Boska Wiedza!

Strzeliłem mocno aby w ogóle nie doleciała. Pfff z łatwością przebiła Boską Rękę Evansa i wpadła do siatki. Zerknąłem na Nathan...heh szczęśliwy to on nie jest. Wróciłem na swoją pozycję, a po chwili powtórzyliśmy ten sam atak ty że jeden z Raimona dostał w nogę i zszedł.
Teraz druga formacja.. bramkarz odebrał piłkę i podał mi. Pff Jude. Podniosłem wysoko rękę i pstryknąłem

-Rajski Czas

Przeszedłem sobie na spokojnie a po chwili Juda porwało tornado. Podałem chłopakowi piłkę z mojej drużyny ale...nie spodziewałem się że naprzeciwko niego znajdzie się Nathan... tch
Kazemaru zaczął bievyw jego stronę ale on użył mocnej techniki która wywaliła Nathana na drugą stronę boiska. Otworzyłem szerzej i wyciągnąłem lekko rękę w jego stronę

-Nat...

Tch szybko ją zabrałem ściskając w pięść kiedy strzeliliśmy już 3 gola. Nagle lekarze pokazali że pora na następną dawkę. Któryś z nich kopnął piłkę w zawodnika Raimona która odbiła się i jeszcze trafiła a Nathana a później na aut.
Poszliśmy napić się wody... spojrzałem na tego co strzelił w Nathan... odstawiałem szklankę i złapałem go za ramię i pociągnąłem w stronę szatni. Przybiłem go do ściany

-Jeszcze raz skrzywdzisz niebiesko włosego to osobiście upewnię się że zostaniesz wywalony z drużyny i nigdy nie napijesz się Boskiej Wody

Puściłem go i od razu zaczął przepraszać a później poszliśmy spowrotem na boisko.
Ustawiliśmy się na swoich miejscach... zacząłem szukać wzrokiem Nathan... otworzyłem szerzej oczy kiedy zobaczyłem jak siedzi na ławce i bandażują mu rękę. Nagle jego wzrok skrzyżował się z moim...nie był zadowolony z tego jak to się potoczyło. Musi mi wybaczyć...ale nie dam im wygrać. Zaczęliśmy znowu grać teraz z całą mocą tylko...Raimon też...

Po meczu

Padłem na kolana załamany

-My przegraliśmy...to najsilniejsza drużyna jaką znam

Patrzyłem z niedowierzaniem jak wszyscy skaczą z radością. Nathan miał rację...oni nigdy się nie poddają. Uśmiechałem się lekko i wstałem. Spojrzałem na mojego chłopaka... promieniał ze szczęścia. Heh odwróciłem się i poszedłem do tunelu które prowadziło do wyjścia. Cóż to koniec.. teraz albo porzucę piłkę albo będę czekał na dobrą okazję aby wrócić.

-Afuro!

Hm? Stanąłem i odwróciłem się w stronę boiska...tak jak myślałem

-Gratuluje wygranej Marku Evansie

Nagle obok niego stanął Nathan...tch ma całą rękę w bandażu

-Byłeś niezwykłym przeciwnikiem. Liczę że się jeszcze spotykamy

Mark podszedł do mnie i z uśmiechem podał mi rękę...tak jak mówił Kazemaru. Mark po prostu taki jest heh podałem mu rękę z lekkim uśmiechem aż zaczęli go wołać

-Dobra my idziemy. Chodź Nathan

-Em ja jeszcze pójdę do łazienki

-No dobra. Już idę chłopaki!

Krzyknął i pobiegł na boisko. Nathan stanął na przeciwko mnie...skulony spuściłem głowę

-Jesteś bardzo zły za tą rękę?

-Hmm? Jutro na śniadanie chcę owsiankę a na kolację curry tylko nie za ostre i masz zostać na tydzień u mnie

Podnosiłem szybko głowę zdziwiony a na twarzy mojego chłopaka zobaczyłem jedynie uśmiech. Zero złości ani zawodu. Szybko go przytuliłem uważając na jego rękę

-Będzie wszytko tak jak sobie życzysz. Kocham cię Kazemaru

Objął mnie jedną ręką i pożył swoją głowę na moim ramieniu

-Ja ciebie też i nawet nie boli ta ręka haha

-Mały kłamca haha

Dzięki 💕

One Shoty <3 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz