Rozdział 3

15 1 0
                                    

Przypomniał sobie, kiedy wezwał go szef i poprosił o pomoc w tej sprawie:
- Jeff, przydzielę cię do dyskretnego zadania, w pobliskim miasteczku doszło do specyficznego morderstwa. Nikt o nim nie wie, z wyjątkiem nas, szeryfa z tamtejszego komisariatu oraz FBI. Ci nawet przysłali techników, lecz nic nie znaleźli. Oni nigdy nie odpuszczają, więc przysyłają jakąś szychę z wieloletnim doświadczeniem. – Powiedział tajemniczo jego przełożony. Nazywał się Lee Morgan. Był tęgim, czarnoskórym mężczyzną z głową na karku. Nigdy nie chciał, żeby jego ludzie pchali się do spraw federalnych, ale tym razem został zmuszony do tej decyzji.
- Dlaczego ja? – Spytał wtedy podniecony całym zajściem Davis.
- Nie będę owijał w bawełnę. Potrzebuję zaufanej osoby, która nie narobi nam wstydu przed FBI. W dodatku masz doświadczenie, które zapewne przyda się agentowi.
- Kiedy przyjeżdża?
- Jutro rano masz na niego czekać, wszystkie informacje prześlę na twojego pagera. Muszę ci coś pokazać. – Przełożony szybko otworzył szufladę, z której wyciągnął jakąś teczkę, lecz przed przekazaniem jej swojemu podwładnemu zawahał się. Nie umknęło mu to.
- Coś nie tak? – Spytał zaciekawiony.
- Te zdjęcia są – przerwał – trochę drastyczne.

Wtedy również Jeff podszedł do sprawy inaczej. Nie spieszyło mu się, żeby zajrzeć do teczki. Ale musiał ją otworzyć na oczach komendanta. Zajrzał. Do gardła podszedł mu lunch zjedzony przed chwilą. Po przyjeździe na farmę sądził, że będzie lepiej, jednak skończyło się gorzej. Nie mógł pracować w takich warunkach, więc zaczął czuć się bezużytecznie.
- Znajdź nogi. Tylko o to proszę, dobrze? – Rzucił zmęczony krótką rozmową federalny.
- Tak jest! – Krzyknął. Georg skierował swoje na piętro domu. Natomiast Davis sięgnął do schowka w samochodzie po mapę. Według niej nogi powinny się znajdować na południu posesji. Lewa na części, którą porastała część lasu, którego niegdyś właścicielem była ofiara, natomiast prawa w altanie.

Spokojnym krokiem przeniósł się do altany, czyli średniej wielkości, drewnianej wiacie, w której znajdował się stolik, krzesła i zaplecze kuchenne. Od zewnątrz zaczął porastać ją mech i dziki bluszcz. Na początku oficera przeraził ten widok, jednak nie mógł ponownie zawieść agenta. Na środku dębowej ławy leżała kobieca noga, która zaczęła się rozkładać, a owady, które przylatywały z okolicy, przyspieszyły proces wyniszczania kończyny. Z walizki wyciągnął białe, gumowe rękawiczki i nałożył je na dłonie. Wszystko sfotografował, po czym spakował część ciała do plastikowego, przeźroczystego worka. Następnie przeszedł do małego lasku, gdzie znajdował się skład na narzędzia. Technicy z FBI szybko rozprawili się ze znalezieniem pozostałych części, tuż po odkryciu torsu.

Druga noga zdawała się być jakby nadgryziona. Na zdjęciach przesłanych przez techników, nie było tych ran. Owady, pasożyty nie zostawiają takich śladów. Wyglądało jak ugryzienie psa, bądź większej zwierzyny. Szybko sięgnął po krótkofalówkę, jednak przypomniał sobie, że nie dał jej swojemu partnerowi. Uderzył się z całej siły w czoło i zapakował kończynę do worka, razem z poprzednią. Skrył w walizce i spokojnym marszem ruszył w kierunku budynku mieszkalnego.

W nim Georg właśnie kończył mierzyć i odbijać ślady butów.
- Niezwykłe – rzucił zdumiony Adam.
- Co takiego? Może byś pomógł? – Rzekł Gavin wstając z podłogi.
- Jak szybko zdążyłeś się uporać z tym problemem – kontynuował szeryf.
- Nadałbyś się do tego, gdybyś mniej mielił jęzorem – odparł zdenerwowany agent.
- Czego dowiemy się z tych śladów? – Pytał.
- Muszę znaleźć ich więcej – mruknął pod nosem. – Pomożesz?
- Jak? – Zapytał zaciekawiony.

Kazał mu poszukać większej ilości śladów. Okazało się, że osoba, która przyniosła ciało, jedynie weszła i wyszła. Może nie zrobił tego sam sprawca, ale każdy trop się liczył. Agent zrozumiał, że tego mu zabrakło przed pięcioma laty. Pełnego skupienia, które tym razem okazało się być niezwykle ważne. Osoba stawiała swe kroki pewnie i twardo. Najwidoczniej liczył, że wykładzina szybko się wygładzi. Zaczęli współpracować. Szeryf wyszukiwał śladów, natomiast Georg je zaznaczał. Tak jakby działali w jednej drużynie od wielu lat. Ich skupienie, kiedy zeszli już na parter, zakłócił Jeff.

Niepewnie wszedł do budynku, a przy schodach zobaczył swoich towarzyszy. Georg od razu ściął go wzrokiem, akurat był w trakcie zaznaczania jednego ze śladów.
- Mam – rzucił z uśmiechem, jednak nie odczuwał zwycięstwa. Ściągnął już maskę, nie przeszkadzał mu ten odór. Na jego twarzy pozostała niepewność.
- Co ci nie pasuje? – Burknął agent i dokończył znakowanie śladu markerem.
- Noga została ugryziona – stwierdził ze skwaszoną miną.
- Że co kurwa?! – Krzyknął wkurzony Gavin, po czym zerwał się na równe nogi. – Jeszcze tego mi brakowało. Pokaż mi to.

Oficer Davis położył walizkę na stole w salonie, po czym ją otworzył. W niej obok worków z nogami znajdowały się też przedmioty do badania. Pomieszczenie to było utrzymanie w wiśniowej kolorystyce, dominowała prostota wykonania. Federalny złapał się za głowę i zgiął w pasie. Przez kilka minut głęboko oddychał.
- Coś nie tak? – Spytał Cole.
- Nie chciałem takich komplikacji. Davis, wezwij techników z Miami, dobrze? – Rzucił okiem na zegarek, po czym stwierdził, że pora na lunch. Wsiedli do radiowozu, którym przyjechali ze wschodu.
- Macie tu coś do żarcia? – Spytał Gavin przekręcając kluczyk w stacyjce, a silnik zabrzęczał.
- Podjedź do miasta, są dwa miejsca. Oba mają tego samego właściciela. W Motelu Marina każdy znajdzie coś dla siebie. Podróż trwała zaledwie kilka minut. Najszybciej do stolika dostarczono kawę.

Federalny wziął pierwszy, głęboki łyk, po czym odetchnął. Adam i Georg siedzieli samotnie przy stoliku, gdyż Jeff musiał zadzwonić do Miami. W niewielkim pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwonka przy drzwiach. Wszedł oficer Davis, szepnął coś do krótkofalówki, najpewniej status, który oznaczał, że tymczasowo zawiesza służbę. Gavin'a to dziwiło, gdyż teraz podlegał pod agenta FBI, więc teoretycznie, jak i praktycznie nie musiał wykonywać takich czynności.
- Cole? Nie chcesz z nami cały czas siedzieć, prawda? – Milczenie postanowił przerwać Georg.
- Dlaczego nie? – Zapytał zaskoczony szeryf. Zdziwiło to tajniaka, przecież ten człowiek miał na głowie cały komisariat policji, a wolał zajmować się sprawą ze służb specjalnych.
- Masz tutaj tyle na głowie. Nie chcę cię odsuwać od sprawy, bo pracuje mi się z tobą bardzo dobrze, jednak wolałbym mieć tutaj lepiej zorganizowany korpus policyjny. Przydziel mi ludzi, żeby pilnowali terenu, a my się zajmiemy resztą, dobrze?

Bractwo KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz