Rozdział 8

10 1 0
                                    

Znowu trafił do dusznego pomieszczenia. Dziś nie brał z mieszkania marynarki, gdyż uznał to za głupotę. Zadusiłby się na śmierć. Do lunchu nie przyszła żadna osoba, która była godna uwagi. Przewinęła się nawet kelnerka z motelu, jednak nie przyniosła niczego wartościowego z wyjątkiem termosu z herbatą. Zapewne spostrzegła, że funkcjonariusze spożywają za dużo kofeiny, a napój, który niegdyś był gratką tylko dla brytyjskich dworzan, wpłynął dobrze na ich samopoczucie. Poczuli się jakby cały ciężar z nich uleciał.
- Pamiętajcie, o czym pieprzył ten doktor wczoraj? - Zapytał Skyler.
- Nie pieprzył. Ma wiele racji - rzucił ponuro federalny. - Zna się na badaniu ciał jak mało kto, nikt wcześniej nie dostrzegł tego podobieństwa. Musimy dostać się do nieukończonych spraw, dzięki temu będziemy w stanie rozbić coś większego.
- Gavin, twierdzisz, że to jest jakaś sekta? - Spytał z niedowierzaniem Andrew.
- Wiem, że to szalone, ale tak, wszystko poszlaki na to wskazują, a mamy ich niewiele - oznajmił ochryple.
- To głupota - dodał Patrick.
- Nie mamy innego wyjścia, trzeba w to brnąć, mam nadzieję, że mi w tym pomożecie. Co się z Herrerą ostatniej nocy? - Powiedział spokojnie Georg i wziął łyk jednego z najbardziej popularnych napojów świata.
- Odstawiliśmy go do aresztu. Był znacznie bardziej bezpieczny tutaj niż w motelu. Tam ktoś mógł go dopaść, a na komendzie roi się od policjantów - odezwał się jakby od niechcenia czarnoskóry oficer.
- Przyprowadźcie go tutaj – jęknął tajniak.

Po dziesięciu minutach byli już z powrotem. Usadzili Meksykanina przy stoliku do przesłuchań. Georg już na niego czekał.
- Kto chciał cię zabić? - zaczął dość ostro, ale miał dość pustych słów, które przechodziły przez niewielki pokój. Do tej pory był jedną z dwóch osób, które przyniosły znaczące informacje.
- Fogerty. Widzieliście jego reakcję. On chciał śmierci, mojej, Ashley, a teraz zapewne chce waszej – odpowiedział bez zastanowienia. Federalnego nie zdziwiła reakcja, lecz nie spodziewał się jej w tak szybkim tempie.
- Nie dajesz mu żadnych szans, dlaczego? – zapytał zaciekawiony zajściem agent.
- Gdyby nie to, że nagle pojawił się w życiu Ashley, wszystko skończyłoby się dobrze! – ryknął Oliver, a oficerowie siedzący za lustrem weneckim przestraszyli się. Gavin patrzył na imigranta ze zdumieniem. W jego słowach czuł pewność, ale nie do końca prawdę. Nie spuszczając wzroku z przesłuchiwanego przeniósł się za lustro weneckie.
- Co sądzicie? - rzucił, po czym szybko zamknął drzwi.
- Możedziałać pod wpływem emocji. Ale muszę przyznać, że z ojczulkiem chrzestnym jestcoś nie tak. Mówię o psychice. Trzeba go przycisnąć - oznajmił Andrew.

Bractwo KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz