Rozdział 14

7 0 0
                                    

Georg obudził się w całkowitej ciemności, nie miał też dużo miejsca do ruszania się. Słyszał tylko dźwięk chodzącego silnika i jakąś rozmowę na utwardzoną ścianką. Uświadomił sobie, że jest w bagażniku samochodu. Z paska taktycznego odpiął latarkę, po czym przejrzał komorę. Na wewnętrznej stronie klapy zobaczył kartkę w koszulce foliowej. Wydrukowaną, w celu utrudnienia odnalezienie tropu po charakterze pisma. Wyczytał z niej, że zbliżają się do Miami, gdzie zostanie poddany ostatniej próbie przed dołączeniem do organizacji. Czuł zdenerwowanie i dyskomfort, sądził, że już po wszystkim, a jednak wciąż pozostawał daleko od rozwiązania sprawy. Miał ochotę zapalić papierosa. Ale pomyślał, że mógłby się udusić, powietrza było naprawdę niewiele. Podjął próbę podsłuchania rozmów z wnętrza, ale wszystko zostało dobrze wytłumione.

Wiedział, że nie może sobie pozwolić na sen, mógłby się już nie obudzić, więc zaczął nucić swoje ulubione piosenki przez „The Show Must Go On", „Nothing Compares 2 U", „Whats's Up", czy też „Enjoy the Silence". Chciałby zaśpiewać, ale nigdy mu to nie szło nawet w stopniu dopuszczalnym do słuchania. Kiedyś jego matka powiedziała, że dźwięk kopulujących łosi jest lepszy od tego, co oferuje jej śpiewający syn. Zrobiło mu się wtedy niezwykle przykro, więc porzucił swoją wielką pasję, bo bał się o innych, jako dziecko wszystko przyjmował zbyt dosłownie.

Samochód wjechał na kamienistą drogę, zaczęło trząść, a detektyw obijał się o ścianki bagażnika. W końcu silnik zgasł, a auto się zatrzymało. Usłyszał trzask zamykanych drzwi oraz kroki na zewnątrz. Ktoś uderzył w klapę, a ta się otworzyła. Promienie słoneczne oślepiły federalnego, ze skwaszoną miną dostrzegł cztery postaci, wlepiały w niego ślepia. Na głowach miały założone maski Konia, Wilka, Świni oraz Jelenia.
- Witamy w nowym świecie! – Zaczął ktoś męskim głosem, agent nie był w stanie rozpoznać sylwetki, która wypowiedziała te słowa.
- Czego wy chcecie? – Spytał osłaniając ręce przed światłem.
- Sam do nas przyszedłeś – rzuciła sucho któraś z osób, w głosie dało się wyczuć chrypę.
- Pozwól z nami – dodał Wilk i podał rękę agentowi. Wysiadł z bagażnika, po czym kusztykając podążył za grupą. Czuł jakby byli na sawannie, dookoła znajdowało się dużo piasku wymieszanego z trawą, kroczyli wąską ścieżką, po której walały się kamienie o różnej wielkości. W końcu stanęli przed średniej wielkości domem parterowym. Dachówka karpiowa o czarnym, matowym kolorze dobrze współgrała z ciemnym łupkiem, który pokrywał siwe ściany budynku. Koń chwycił za klamkę ciemnych, dębowych drzwi, po czym weszli do wnętrza.

Tam było biało-czarno, dość stylowo urządzone, Georgowi się nie podobało. Nie chciałby przesiadywać w tego typu lokum. Irytowało go również, że dookoła nic nie ma. Kilka drzew oraz sad, który ciągnął się za budynkiem. Relacja Meksykanina był prawdziwa, zamaskowani mieli na sobie oliwkowe szaty ze złotawymi zdobieniami.
- Więc już umarłeś – syknął Koń.
- Umarłem – jęknął Gavin. Rzucił okiem na stolik, usypano na nim kilka kupek białego proszku, a przy każdej znajdowała się żyletka. Świnia podniósł prawe ramię na wprost przed siebie, tak aby rękaw luźno zwisał. Drugą ręką sięgnął do nadgarstka i podciągnął materiał do łokcia. Na długości całego przedramienia znajdowało się wiele nacięć.
- Każde z nich to uśmiercona przeze mnie osoba. Z całego towarzystwa mam ich najwięcej, ale są też legendy, które nie mieściły już kolejnych na ręce zabijające, co zmusiło ich do zmiany „narzędzia".

„Legendy" pomyślał agent, po czym parsknął wewnątrz siebie śmiechem. Nie potrafił sobie wyobrazić jak bezduszni musieli być to ludzie, jeśli zabijali tak wielu innych. Martwiło go również, że zyskali taki status wśród innych członków. Coś w nim poruszyło, drgnął. Przecież Bractwo Krwi mogło działać na terenie całego globu. Mogli przecież być zorganizowaną grupą przestępczą, a mordercom wmawiali, że wszystko jest w dobrej sprawie, bo pragną przysłać Boga.
- O czym tak myślisz? – Zapytało jedno z nich łagodnym głosem. Pokręcił głową oraz zamruczał.
- Przejdzie ci – szepnął Koń, po czym dodał. – To tylko kwestia czasu. Teraz musisz wykonać pierwsze nacięcie, wymieszane z kokainą smakuje lepiej.

Bractwo KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz