Rozdział 6

7 1 0
                                    

Georg usiadł naprzeciwko miejsca, przy którym przed paroma minutami siedziała jedna z bliższych zamordowanej osób. Milczał, a jedynym towarzyszącym mu dźwiękiem było cyknięcie przy przeskoczeniu wskazówki zegara. Siedzący za lustrem weneckim policjanci zastanawiali się, czy nie dołączyć do ich obecnego przełożonego. Nienaganną ciszę przerwał szelest krótkofalówki, która odezwała się przy pasku taktycznym Georga.
- Agencie Gavin. - Tym razem po drugiej stronie mówił oficer Davis.
- Mam nadzieję, że dowiedzieliście się czegoś nowego - rzucił wzdychając federalny.
- Musi pan tutaj przyjechać. Szczegółowy raport przedstawi doktor Anna Drell - oznajmił, a tajniak od razu poczuł, że przepływa przez niego moc wspomnień. Dziesięć lat temu ta kobieta miała przeszło dwadzieścia lat. Była córką Judy. Gavin wyraził chęć zajęcia się nią podczas studiów, lecz agencja rządowa stwierdziła, że dostarczą jej odpowiednie środki do życia i rozwoju. Już wiedział, że musi tam jechać. Machnął do swoich partnerów, którzy automatycznie zerwali się na równe nogi i marszem ruszyli na parking policyjny. Wsiedli i bez zapinania pasów odjechali.

Jeff właśnie kończył czytać raport napisany przez Annę. Była szczupłą blondynką średniego wzrostu. Wysoko usadowione kości policzkowe wskazywały na słowiańskie korzenie. Na drobnej twarzy zapanował delikatny uśmiech. Na czubku nosa znajdowały się okulary o prostokątnych szkłach. Zielone oczy od razu dostrzegły nadjeżdżający radiowóz, w którym z przodu siedzieli Patrick Skyler i Andrew Timbers, na środku z tyłu rozsiadł się pracownik agencji rządowej. Zerwał się delikatny wiatr, który zwiał pannie Drell śnieżnobiały kitel. Na nim jedynie w kieszonce przy klatce piersiowej mieściła się legitymacja. Samochód zahamował, a wokół rozniosła się chmura pyłu. Davis zasłonił sobie oczy rękawem, doktor nie miała tego problemu, wystarczyło, że naciągnęła szkła na koniec nosa. Chwilę odczekali aż aura się uspokoi.


Georg nałożył na twarz okulary, które kupił poprzedniego dnia i wysiadł z pojazdu. Promienie słoneczne wraz z wędrówką słońca po horyzoncie stawały się coraz mocniejsze. Szybko dostrzegł parę, która schodziła ze schodków małego ganku, z daleka uniósł wysoko rękę na znak przywitania. Przyspieszyli po ujrzeniu tego.
- Anna Drell? - Zapytał dość głośnym tonem. Za nim rozległ się trzask zamykanych drzwi.
- Tak - odpowiedziała lekko dysząc. Gavin od razu spostrzegł, że jej przygotowanie kondycyjne jest słabe. Wolałby jej nie mieć podczas bardziej skomplikowanej operacji.
- Proszę złożyć raport w trybie natychmiastowym - stwierdził sucho i strzepał drobinki piasku z włosów.
- Zapraszam za mną - pociągnęła go za ramię i wrócili do sypialni.
- Macie coś? - Spytał Patrick wyglądając przez okno na bramę wjazdową, której pilnowali jego znajomi z drogówki.
- Ślady po ugryzieniu wskazują na psa. Problem tkwi w tym, że w okolicy nikt nie ma żadnego psa, ani zwierzęcia, które spowodowałoby taką ranę. Jeśli ciało tu leży od jakiegoś czasu, a posesja w pełni nie była strzeżona, ktoś lub coś mogło wejść na jej teren.
- Nie wierzę, żeby zrobiło to zwierzę. Ono by zabrało nogę, gryzło, szarpało i zjadło. Może nie jestem żadnym doktorem, ale pojedyncze ugryzienie? - Oznajmił jakby drwiąc z grupy osób stojących razem z nim w pomieszczeniu. Oprócz jego dwóch towarzyszy, Davisa i Anny stało tam jeszcze pięcioro ludzi, którzy szkolili się w tym fachu przez wiele lat.

Doktorzy mruczeli pod nosami, obrócili się plecami do reszty, dołączyła do nich Anna. Kłócili się, szeptali, sprzeczali.
- I co? - Jęknął agent.
Z kręgu wyszedł do policjantów łysy mężczyzna. Na plakietce miał napisane Bruce Novak.
- Ma pan rację. Jutro dokładniej przyjrzymy się sprawie, jednak potrzebujemy laboratorium. - Powiedział niepewnie, jakby bał się reakcji federalnego.
- To sobie je tutaj przywieźcie! - Ryknął aż stojący towarzysze imigranckiego Amerykanina podskoczyli.
- Moglibyśmy przywieźć pewnego rodzaju - mówił mężczyzna.
- Przywieźcie. Jutro chcę mieć szczegółowy raport. A na dziś mam dość tej paplaniny. Davis zajmij się tutaj wszystkim. - Oznajmił rozwścieczony tajniak i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Skyler i Timbers starali się dotrzymać mu tempa.
- Gavin! - Krzyknął jeden z nich, lecz ten nie zareagował. Machnął im ręką, a ci zrozumieli, że koniec pracy.

Bractwo KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz