Rozdział 9

7 1 0
                                    

- Davis? - Z krótkofalówki wydobył się głos Georga.
- Tak? - Zapytał policjant, właśnie czytał wyniki badań bakterii w ranie po ugryzieniu. Były czyste.
- Mam dość tej roboty - stwierdziła Anna. - Niczego tutaj nie znajdziemy!
- Damy wam odciski palców dwóch mężczyzn. Macie dokładnie sprawdzić, czy mogą mieć jakieś powiązania, jasne? Bez odbioru.
- On nie ma dla nas serca - rzekł Novak. - Przecież na tym ciele niczego nie ma! Na żadnych zwłokach niczego nie znaleziono!
- Chce dowodów, to w pełni normalne - jęknął Jeff.

Na podwórko zajechał radiowóz, z którego wyskoczył Timbers, pośpiesznie przekazał dokumentację Herrery i Fogerty'ego. Drell szybko do nich zajrzała, czytała, w końcu wrzuciła je do skanera drukarki, po czym przekopiowała.
- Zbadajcie ciało - syknęła, po czym opuściła się na podłogę po ścianie. Jeff natychmiast do niej doskoczył, podniósł oraz posadził na krześle.
- Dajcie wody! - Krzyknął, a Wilson był już przy nim z cieczą w białym, plastikowym kubeczku. Kobieta pobladła i zwymiotowała na buty oficera. - Wspaniale! - Krzyknął, mimo złości wciąż utrzymywał się przy pani doktor. W pomieszczeniu zapanowało zamieszanie, jednak wszyscy wiedzieli, co mają robić.
- Jestem w ciąży - wydusiła z siebie.
Davis westchnął.

Szeryf przywołał trzech detektywów do swojego biura. Przed kilkoma minutami do komisariatu wrócił Patrick.
- Mamy problem panowie - zaczął dość niepewnie. Georg od razu poczuł, że coś jest nie tak z policjantami, którzy wczoraj uprowadzili Meksykanina.
- Jaki? - Zapytał Skyler.
- Młody nie żyje, a Stone odgryzł sobie język. Ktoś musiał ich nieźle opłacić, żeby niczego nie powiedzieli. Dixon trafił do szpitala, ale tam zafundowano mu dawkę morfiny, po której nie wstałby koń. - W głowie Gavina zawirowało. Doskonale wiedział, że taką samą metodę zastosowano do uśmiercenia Ashley Ryan. Od razu opuścił pomieszczenie i poinformował o tym zespół techników, a w nim wrzało, gdyż znaleziono jeden, jedyny odcisk palca na ciele. A dokładnie na gardle. Pasował do linii prawnika.
- To się porobiło - jęknął Jeff, który właśnie odprawiał ratowników medycznych. Wsparli Annę podając odpowiednie witaminy.
- Nie wiem, jak to zrobię, ale muszę wydostać coś ze Stone'a - oznajmił stanowczym tonem federalny.
- Powodzenia - zakończył Davis.
- Zawieźcie mnie do szpitala. Wydusimy coś z kochanego służbisty - powiedział do mężczyzn w biurze szeryfa Gavin.
- Nie masz prawa - stwierdził Cole. - Czekamy na informacje z góry, mają przysłać kogoś do poprowadzenia dochodzenia w tej sprawie.
- Ja mam własną sprawę do rozwikłania! - Krzyknął Georg i trzasnął drzwiami, pewnym krokiem zszedł na parter budynku, a następnie wsiadł do swojego Chevroleta. Skyler i Timbers jechali tuż za nim. W szpitalu panowała cisza. Przemierzali korytarze, nikt nie zwracał na nich uwagi. Każdy miał swoje obowiązki na głowie. W końcu dotarli do skrzydła strzeżonego przez miejscowych gliniarzy, ale ci również ustąpili. Stone wystraszył się na widok trzech, zdenerwowanych policjantów.

Był szczupłym mężczyzną średniego wzrostu, miał około trzydziestu lat. Głowę pokrywały włosy ciemnobrązowego koloru. Wpadli do pokoju w pełnym tempie, zatrzymali się dopiero przy łóżku, a ten wdrapał się jak kot na tylne oparcie.
- Witam - zaczął z uśmiechem nienawiści na twarzy Georg. - Skujcie go. - Dodał przeszywając chłopaka wzrokiem.
Ten zaczął bełkotać, po czym agent przysunął do nich przeźroczystą, plastikową tablicę.
- Będę pytał, a ty masz odpowiadać pisząc, jeśli nie będziesz to się pogniewamy, a ty przecież nie chcesz poznać rozgniewanego mnie, prawda? - Zapytał kwasząc do niego minę, która w przeciągu kilku sekund zmieniła się we wściekły uśmiech, dodał do tego przekręcenie głowy, aby wyglądać jak szaleniec.

Otworzył szeroko oczy i pobladł na twarzy, niepewnie przytaknął.
- Kto i ile ci zapłacił za uprowadzenie Olivera Herrery!? - Krzyknął, a jeden policjantów, którzy stali na zewnątrz, zajrzał do izby, lecz nie odważył się czegokolwiek powiedzieć.
Przesłuchiwany sięgnął po flamaster, odetkał go i zaczął bazgrać po tablicy. Ręka mu się trzęsła, jednak starał się, aby zapisywane znaki były czytelne.
- NIE MOGĘ POWIEDZIEĆ
Agent sięgnął do kabury po pistolet, a później przycisnął go do nogi leżącego.
- Zaboli - rzekł wysoko unosząc brwi.
Stone przeraził się i stanowczo zaprzeczył kręcąc głową.
- SEAN FOGERTY - Zapisał przestraszony.
- On? - Zapytał zaskoczony Skyler.
Kiwnął głową.
- Jedźcie po niego, ja jeszcze popytam - Rzekł, a ci natychmiastowo opuścili pokój. Federalny z litością spojrzał na mężczyznę. - Dlaczego kłamiesz?
- NIE KŁAMIĘ - odpisał.
- Za bardzo się na niego uwzięliście. To miała być magiczna sztuczka, prawda? Magia polega na odwróceniu uwagi, kto chce zostać czarodziejem? Powiedz. Jestem spokojny, jeszcze.
- NIE MOGĘ
- Owszem, możesz - stwierdził szyderczo się uśmiechając. - Zawsze można szybko i bezboleśnie - dodał i przysunął broń do klatki piersiowej. - Nie proszę o wiele, jedno, jedyne nazwisko.

Do izby wpadli właśnie Skyler i Timbers szarpiąc się z agresywnym Fogertym.
- Puśćcie go - jęknął. - Wyprowadzamy tego pana - wskazał na policjanta.
- A lekarze?
- Nie obchodzi mnie ich opinia - rzucił sucho i pociągnął ze sobą prawnika. - Z tobą chcę porozmawiać na osobności, dobrze?
Zaciągnął go do jednego z pomieszczeń, w którym spała mała dziewczynka. Jedno łóżko było puste, więc tam posadził adwokata.
- Ciebie, Olivera, kto chce się was pozbyć? - Spytał agresywnym tonem i obejrzał się, czy aby nie zbudził dziecka.
- Wiedziałem, że coś jest nie tak. Meksykanin chciał, żebym zniknął, bo osądza mnie o przyczynienie się do śmierci Ashley. Przecież ja porzuciłem Bractwo, odwróciłem się od nich. To prawda, wściekli się, ale zrozumieli moją decyzję, przynajmniej tak myślałem - odpowiedział dość spokojnie.
- Dlaczego odszedłeś? - Zapytał zaciekawiony sytuacją Georg. Był zdania, że po dołączeniu do sekty nie ma powrotu, a jednak dało się to porzucić. Najwidoczniej Bractwo Krwi chciało wolności członków.
- To nie tak jak myślisz. Z niego nie da się po prostu odejść. Jestem przekonany, że to właśnie oni stoją za śmiercią mojej chrześnicy. Wszystko jest szaleństwem, postawili mnie wysoko w hierarchii, nie wiedzieli o powiązaniach z rodziną Ryanów, dlatego poszło łatwo. Sprawdzają każdego pod każdym względem, wciąż nie wierzę, dlaczego niczego nie znaleźli.

Georg spojrzał za okno, gdzie funkcjonariusze eskortowali podejrzanego na komisariat, rzucił okiem na dziewczynkę, spała spokojnie, nic jej nie ruszało. W oczach Seana pojawiły się łzy, z wyprostowanej pozycji przeszedł do głębokiego nachylenia, ciężko oddychał. Gavin przysiadł przy nim i poklepał po plecach.
- Jestem wszystkiemu winien. Wiedziałem, że planują ją zgładzić, ale bałem się komukolwiek powiedzieć - wyłkał. - Mają tutaj kogoś swojego. Nie wierzę, że dostali się do niej z taką łatwością.
- Kilku świadków zeznało, że dochodziło do różnych zgromadzeń na jej posesji - oznajmił z żalem w głosie agent.
- No właśnie! - ryknął Fogerty. - Nikomu to nie przeszkadzało! Wszyscy widzą, że coś jest nie tak, a niczego nie robią! - Drobne łzy zamieniły się w grad.
Federalny westchnął. Dziecko potrzęsło głową i przetarło oczka.
- Wynośmy się stąd - rzekł oschle i pociągnął go za rękę. Szybkim marszem pokonywali korytarze szpitala, a tajniak nie mógł przepuścić żadnej okazji do zadawania pytań. - Oliver chciał to przerwać, jeśli cię to interesuje. Nie miej go za wroga, jest jedną z niewielu osób, które starały się o Ashley.
- On? - Zareagował jakby ktoś go postrzelił. Na chwilę zamarł, ale policjant go ciągnął za sobą. Wsiedli do Chevroleta Caprice, po czym ruszyli na komendę. Tam panował niemały zamęt, bo szeryf zwyczajnie wstał i opuścił budynek, pracownicy zauważyli, że zachowywał się w nienaturalny sposób.

Bractwo KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz