Rozdział 15

9 1 0
                                    

- Możemy sobie zwyczajnie porozmawiać? – Zaproponował nowicjusz.
- Jesteś szaleńcem – oznajmił Wilk, po czym wybuchł śmiechem. – Polubiłem cię, wiesz? Jesteś oryginalny.
- Kim jesteś?
- Wariat, prawdziwy z ciebie wariat. Jestem, a właściwie to byłem mechanikiem. Miałem swój własny warsztat w Los Angeles, ale wpadłem w konflikt z tamtejszymi gangami. Chcieli za dużo haraczu, a ja nie chciałem się poddać bez walki. Urządziliśmy strzelaninę, padło kilku cywili, czarnych oraz moi ludzie. Mnie wywieźli poza miasto, gdzie torturowali. Stąd ta szrama na policzku – wskazał kciukiem na prawą stronę twarzy.
- Jak trafiłeś do Bractwa?
- Ci gangsterzy chcieli odprawić na mnie rytuał, wyrwałem się i zabiłem, wszystkich. Coś we mnie drgnęło, z lidera „wyciągnąłem" tabletkę, wziąłem, a teraz... Jestem.
- To naprawdę ma charakter tylko bractwa, a może chodzi o pieniądze z zabijania?
- Masz łeb do pytań, a ja muszę na wszystkie szczerze odpowiedzieć, bo mi ukręcą jaja – zatrzymał się na moment, jakby z trudem przełknął śliną, po czym pogładził się po zaroście. – Jakby ci to powiedzieć... W połowie jedno, w połowie drugie, rozumiesz? Jeśli wbijesz się w głąb organizacji, a widzę, że tak będzie, to nieźle się obłowisz, ale musimy zmienić twój wygląd, to kwestia czasu, Rada jest zobowiązana do przydzielenia ci jakiegoś konkretnego zakresu zadań.
- Rozumiem – mruknął detektyw.
- Na jakiś czas musisz tutaj osiąść, w tym czasie zrobię z ciebie prawdziwego zabójcę, a później?
- Później dorobię się niezłej sumki, kiedy bezrozumni debile będą wierzyć, że próbujemy przywołać Boga.
- Mądry chłopiec – mężczyzna uniósł rękę, jakby chciał poklepać federalnego po głowie, lecz zatrzymał się, gdy dostrzegł wściekłe spojrzenie policjanta. .
- Mogę odpocząć? Wieźliście mnie tutaj w pieprzonym bagażniku i trochę mnie potłukliście.

Wilk skinął głową, a sam przysiadł na tarasie, który znajdował się za tyłem domu. Tam otworzył piwo i zaczął je powoli pić. W tym czasie Georg zapisał wszystko w notatniku i skrył w łóżku, pod materacem. Zastanawiał się nad sposobem komunikacji z zewnątrz, lecz uświadomił sobie, że z czasem przecież wyjdzie do ludzi, a raczej, żeby ich zabijać. Liczył, że nikt nie pozna jego prawdziwej tożsamości. Zmrużył oczy, po czym zapadł w sen. Przyśnili mu się przyjaciele z zakładu psychiatrycznego, co go obudziło po dwóch godzinach snu. Morderca siedział przygarbiony na krześle, spoglądał na policjanta z zasmuconą miną.
- Zły sen? – Zapytał.
- Złe wspomnienia.
- Czasem nas trapią, aby wskazać inną drogą – oznajmił z szerokim uśmiechem.
- Lepszą?
- A śnią ci się ważne osoby?

Agent przez chwilę milczał. Skąd on mógł wiedzieć o jego snach?
- Osoby, które ci bardzo pomogły? – Dodał, po czym spojrzał z politowaniem na federalnego. Zszokowany ścisną kołdrę.
- Skąd wiesz? – wydusił przez zęby.
- Też tak miałem. Śnili mi się rodzice, którzy ochronili mnie własnym ciałem przed mordercą. Później trafiłem do sierocińca, a stamtąd zabrali mnie ludzie biznesu. Miałem wszystko, czego sobie zażyczyłem, a mimo to niczego nie chciałem. Zostałem wychowany według innych zasad. Nie mogłem dać się ponieść mocy pieniądza. On niszczy ludzi.
- Rozumiem – rzucił sucho detektyw.
- Z biegiem czasu zrozumiesz również, co chcieli ci przekazać – w jego głosie rozmówca wyczuł żal i oraz zgorszenie. Domyślił się, iż ten za późno zrozumiał ich porady. – Kim byli? – dodał spokojnie, wziął głęboki wdech oraz wyjrzał za okno.
- Przyjaciele.
- Uważaj na siebie i nie ufaj za bardzo ludziom, którzy już nie żyją, dobrze?
- Chwilę temu mówiłeś coś zupełnie innego.
- Rób, co uważasz za słuszne.

Georgowi wydawało się, że rozmawia z kobietą. Przestał rozumieć Wilka, jednak chciał kontynuować rozmowę, by dowiedzieć się o nim jak najwięcej rzeczy.
- Jak mogę do ciebie mówić? – Spytał z grymasem na twarzy.
- Mów mi James, a ja tobie?

- Georg.
- Skoro już się trochę poznaliśmy, możemy przejść do tego co najważniejsze w naszym fachu, czyli do zabijania.
- Domyśliłem się.
- Może spróbuj jeszcze odpocząć, a ja w tym czasie przygotuję nam pole do treningu, dobrze? – Zaproponował skrytobójca.
- Masz może papierosy? – Zapytał niepewnie federalny.
- Pewnie – mężczyzna sięgnął do wewnętrznej kieszenie szaty, z której wydobył biały kartonik, w którego wnętrzu znajdowały się skręty własnej roboty, tytoń był jaśniejszy niż w sklepowych, co oznaczało, że ma własną plantację. – Są słabsze niż hurtowe, bo to nie ma moje zdrowie – zaśmiał się, a następnie zadusił się kaszlem.
- Właśnie widzę – jęknął zmęczony agent.
- To zapal sobie, a później idź spać. Zapewniam, że teraz cię nikt nie obudzi z wyjątkiem mnie, ale to dopiero, kiedy będę gotowy do szkolenia.

Skończył i wyszedł z pomieszczenia gwiżdżąc pod nosem. Georg czuł się z jednej strony nieswojo, bo nie wiedział, gdzie się znajduje, a z drugiej było mu dobrze. Wilka obdarzył dużą sympatią, a przecież to przestępca. Wypalił kilka szlugów oraz odbył upragniony sen.
- Macie jakieś informacje na temat miejsca pobytu Gavina? – Jeff nie mógł już dłużej wytrzymać absolutnej ciszy. Od kilku godzin trwały intensywne poszukiwania policjanta, a nic nie wskazywało na polepszenie się statusu misji.
- Nie – odparł niepewnie rozmówca z centrali Federalnego Biura Śledczego.
- Czy wy sobie ze mnie kpicie?! – ryknął do słuchawki telefonu, po chwili usłyszał dźwięk skończonego połączenia.
- Coś nie tak? – Zapytał Timbers
- Jedziemy do Greya, bo mam dość tej ciągłej ciszy, a FBI trzyma nas w napięciu. William jest jedyną osobą, która mogłaby wiedzieć coś więcej na temat uprowadzonego funkcjonariusza.

Davis wraz ze swoim czarnoskórym partnerem ruszyli z piskiem opon w kierunku komendy. Wbiegli drzwiami, a następnie ruszyli ku biurze. Inspektor brał łyk kawy, gdy detektyw huknął drzwiami o szafę, z której sfrunęły liście paproci stojącej tam od kilku lat. Była perełką w głowie Cole'a.
- Co to ma kurwa znaczyć?! – krzyknął do siwego mężczyzny wściekły partner Gavina.
- Zamknij pysk! – odparł agresywnie i próbował bronić się ofensywnym spojrzeniem. – Czego ty chcesz? – dodał ścierając plamę z biurka.
- Niech rząd pomoże nam odnaleźć Georga.
- Młody – Jeff zagryzł zęby, lecz nie odezwał się. – Gdybyśmy zmobilizowali wszystkie oddziały, aby znaleźć człowieka, który ma działać w konspiracji, czy konspiracja pozostałaby konspiracją?

Komisarz westchnął i załamał ręce.
- Masz rację.
- Znajdź go bez używania połowy rządowego budżetu, dobrze? – Zaproponował łagodnie.
- A co jeśli go zabiją?
- Nie interesuj się – rzucił sucho Grey. – To już sprawa rządu, nie chcesz stracić pracy, prawda?
Jeff przytaknął.
- Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy – dodał William. – Idź już, bo go zupełnie stracicie.

Davis ponownie był rozczarowany decyzją tymczasowego przełożonego, lecz nie wdawał się w dyskusje, bo bał się odsunięcia od sprawy, a cały czas myślał o tym, że może my otworzyć drogę do sławy, choć zastanawiał się też, czy warto tyle poświęcać, żeby o nim mówiono. To wciąż pozostawała kwestia sporna, w której na uwadze miał dobro swoje oraz Anny.

Gavin wyprowadził kolejny cios, a jego mentor znowu wykonał sprawny unik i jeszcze lepszą kontrę, która doprowadziła do upadku federalnego.
- Słaby z ciebie tancerz – krzyknął śmiejąc się radośnie James.
- Nigdy nie byłem w tym dobry.
- Musisz uwolnić umysł, już jeden trans przeżyłeś. Wiedziałeś, że przy prawdziwym otworzeniu trzeciego oka można zwiedzać wszystkie wymiary?
- Co zwiedzać?! – Spytał niedowierzając gliniarz, spróbował doskoczyć, aby odczepić dzwoneczki z pasa Wilka, ale nadal pozostawał czujny, uderzył go w kark.
- Wymiary – odpowiedział przewracając oczami. – Nigdy nie myślałeś, że oprócz naszego świata istnieje coś więcej?
- Wyobraź sobie, że nie miałem na to czasu.
- Przykro mi, więc posłuchaj – zaczął z szerokim uśmiechem. Bardzo dobrze się bawił, a jego uczeń wciąż popełniał te same błędy.
- Opowiadaj, a ja sobie chwilę odpocznę – jęknął zmęczony policjant. Ćwiczyli już kilka godzin, wprawdzie drzewa rzucały upragniony cień na arenę treningową, lecz to nie wystarczało. Temperatura była niezwykle wysoka.
- Więc w księgach Bractwa zapisane jest, że Bogiem okaże się ten, który otworzy trzecie oko, a później zwiedzi przynajmniej jeden inny wymiar.
- Skąd pewność, że to zrobił? – Spytał agent ciężko dysząc.
- Musi wykonać przejście podczas rytuału, który został przeprowadzony do tej pory tylko raz. W piętnastym wieku jakiś anonimowy kronikarz uznał, że potrafi tego dokonać. Zebrali się Dragoni z każdego kontynentu w Rzymie, do tego wzięli swoją ochronę. To był największy zjazd Bractwa Krwi w jego historii.
- Zaczekaj – przerwał mu federalny. – Chcesz mi powiedzieć, że to bractwo ma prawie pięćset lat?
- Oszalałeś?! – Krzyknął dyskutant. – Nasza organizacja pamięta czasy Chrystusa.
- Nie wierzę.
- Możesz nie wierzyć, ale nasze zapiski w siedzibie głównej mówią, że jeden z naszych miał wykonywać pracę dla świętego Piotra.
- To szaleństwo.
- Może i szaleństwo, ale czytałem o tym więcej niż ktokolwiek z Bractwa. Przynajmniej aktualnie, bo zdarzało się, że trafiali do nas wielcy geniusze.
- Powiedzmy, że wierzę.
- Wracajmy do treningu. Nie skończymy, jeśli nie odbierzesz mi tych pieprzonych dzwoneczków. Podpowiem ci, że wciąż mylisz się w jednym punkcie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 07, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Bractwo KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz