Rozdział 14

20.4K 679 56
                                    

NADIA

Co, kurwa? Czy ja dobrze usłyszałam?Muszę usiąść, bo czuję, że zaraz upadnę. Boże, nawet nie chce myśleć, że to może być prawda. To tylko zły sen, z którego zaraz się obudzę...

- Nie, to nie może być prawda. - siadam na fotelu. Przykładam dłonie do twarzy i kręcę głową. - A umowa, którą podpisaliśmy? Przecież dokładnie dałam w niej do zrozumienia, że zgadzam się tylko na trzy miesiące. - dodaje, zerkając na Francesco.

- Nadia, to było najlepsze rozwiązanie. - odpowiada spokojnie ojciec. Dla kogo najlepsze? Bo chyba nie dla mnie.

- I co zadowolony jesteś z kwoty, za jaką mnie sprzedałeś? No przyznaj, ile dostałeś?! - krzyczę do niego i wstaje z fotela.

- Milion dolarów. - burczy ojciec. Nie to są jakieś żarty. On tak po prostu mnie sprzedał, jakbym była jakąś pieprzoną rzeczą...

- Jak mogłeś mi to zrobić! Nie wystarczył Ci fakt, jak bardzo mnie skrzywdziłeś w ciągu ostatnich trzech lat? Widać nie bo dla ciebie liczy się tylko hajs! Rzygać mi się chcę, jak na was patrzę! - wrzeszczę na nich, a potem wybiegam z tego cholernego domu. Myślałam, że się uwolnię, wierzyłam, że mi na to pozwoli. Boże, ale ja jestem naiwna. A moje życie? Jest jednym wielkim kłamstwem od początku do samego końca.

Kiedy dostrzegam nadjeżdżającą taksówkę od razu ją zatrzymuję, a po chwili wsiadam do środka. Podaję kierowcy adres mojej kuzynki i kładę się na oparcie fotelu.

Taksówka dojeżdża pod wskazany przeze mnie adres. Płacę kierowcy i zmierzam w stronę drzwi. Gdy się przy nich znajduje, lekko w nie pukam, a już po chwili widzę w nich moją kuzynkę.

- Nadia co jest? - pyta się z troską.

- Sprzedał mnie. - wypalam tak po prostu i zaczynam płakać.

- Co? - pyta podminowana, ale widząc mój stan, ciągnie mnie za rękę do środka. Prowadzi mnie po schodach do swojego pokoju, a kiedy w końcu docieramy na miejsce, dodaje. - O czym ty mówisz Nada? Jakie sprzedał? Kto?

- Francesco mnie sprzedał. Za milion dolarów, rozumiesz?! - mówię głośno i siadam na łóżku.

- O kurwa. - odpowiada zaskoczona i siada obok mnie.

- Co ja mam teraz zrobić? - pytam, bezradnie kręcąc głową.

- Po raz pierwszy mnie zatkało. Nie wiem co mam ci powiedzieć. Jedno wiem na pewno. Masz przesrane. - tego jednego sama była pewna...

- Mam coraz większą ochotę wyznać całą prawdę Vincenzo. Do tej pory miałam wątpliwości, ale teraz... Sama już nie wiem. - wyrzucam z siebie.

- Już dawno powinnaś to zrobić. Posłuchaj. Wiem, że mogłaś mieć jakieś wątpliwości, bo to jednak twoi rodzice, ale tak nie postępują osoby, które kochają swoje dziecko. - przyznaje i przytula mnie do siebie.

- Byłam głupia. Teraz już wiem, że to wszystko było jedną wielką obłudą.

- Jeśli powiesz mu prawdę, to możesz się w końcu zemścić na tym popieprzonym zwyrodnialcu. - przekonuje.

- Za to, co mi robił, powinien już dawno zdechnąć. - sapie podenerwowana i wstaje z łóżka.

- Wiem Nadia. Nie chce Cię do niczego zmuszać, ale to jest jedyna szansa, żeby uwolnić się od przeszłości. - mówi, podchodząc w moją stronę.

- To nie jest takie łatwe. A co jeśli mi nie uwierzy? - naprawdę nie mam pojęcia co robić. Jak przyznać się do tego wszystkiego?

- Nie dowiesz się, kiedy nie spróbujesz. Zostań u mnie kilka dni. Tutaj nikt Cię nie znajdzie. Będziesz miała czas, żeby to wszystko przemyśleć. - może ma rację?

Ostatnie ZlecenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz