Rozdział 21

18.8K 604 30
                                    

NADIA

- Odłóż to. - krzyczy, ostrożnie do mnie podchodząc.

- Nie mam takiego zamiaru. - odpowiadam i wymierzam pistolet w jego stronę.

- Moja cierpliwość zaraz się skończy, a wtedy naprawdę tego pożałujesz. - syczy przez zaciśnięte zęby.

- Jeszcze jeden krok i strzelę. - odpowiadam, robiąc krok w tył.

- Nie dałaś mi wyboru! - krzyczy i nim się obejrzę, jest już przy mnie. Wygina moją rękę i zabiera broń. Następnie obraca mnie do ściany i syczy mi do ucha. - Po co to kurwa robisz? Naprawdę chcesz, żebym tak cię traktował?! No to proszę bardzo! - krzyczy i jednym szybkim ruchem zrywa ręcznik, który otula moje ciało.

O kurwa. Nie jest dobrze.

- Zostaw mnie. - błagam go. Nie może mi tego zrobić...

- Prosiłem cię o coś, ale ty i tak robisz to, co ci się podoba. Więc dlaczego ja mam cię słuchać? - mówi cicho, przejeżdżając swoimi dłońmi po moim nagim ciele. Kiedy dotyka mnie wbrew mojej woli, wszystkie wspomnienia wracają, a żółć podchodzi mi do gardła. Nie dam rady po raz kolejny przez to przechodzić. Już wolałbym, żeby mnie zabił, niż robił coś takiego.

- Zabij mnie! - krzyczę. Nie panuje już nawet nad łzami, które zaczynają lecieć po mojej twarzy.

- Już dawno powinienem był to zrobić. - syczy, odwracając mnie przodem do siebie. Lustruje moje nagie ciało, a następnie kręci głową i wraca wzrokiem do mojej zapłakanej twarzy, dodając. - Ubierz się. Wracamy do Włoch. Tylko nie próbuj żadnych sztuczek, bo moją cierpliwość już wykorzystałaś dostatecznie.

Po wszystkim poprawia swój garnitur i wychodzi z pokoju jak gdyby nigdy nic. Boże, ja nigdy się od niego nie uwolnię...

Trzydzieści minut później dociera do mnie odgłos skrzypiących drzwi. Wrócił... 

- Co ty znowu odpierdalasz?! - krzyczy, widząc, że leżę na łóżku.

- Już Ci powiedziałam, nie wrócę tam. - odpowiadam, nawet na niego nie patrząc.

- To się przekonamy. - mówi. Widzę tylko jak, przystaje przy łóżku i jednym szybkim ruchem przerzuca mnie przez swoje ramię.

- Puść mnie! - wrzeszczę, bijąc go rękami po plecach. Ten dupek nawet nie drgnie.

- Ostrzegałem Cię, ale widać do ciebie nic nie dociera. - ryczy do mnie i zmierza w kierunku drzwi. Staram się jakoś wyrwać, ale to przynosi tylko odwrotny rezultat. Im bardziej się rzucam, tym mocniej mnie do siebie przyciska.

- Jesteś chory na mózgu. - syczę do niego. Po co ja mu to mówię? I tak ten potwór robi, co mu się żywnie podoba. Kątem oka dostrzegam, jak schodzimy po schodach. Czuję się teraz jak kompletna idiotka, która zwraca uwagę wszystkich ludzi dookoła.

- Będziesz grzeczną dziewczynką? - pyta. Chyba sobie ze mnie kpi.

- Pieprz się palancie! - sapie. De Luca na moje słowa tylko kręci głową i głupio się uśmiecha. Z czego on się kurwa cieszy? To nie jest śmieszne.

Godzinę później siedzimy w samolocie. Domyślam się, że należy do niego, bo każdy tutaj jest na jedno jego skinienie. Ten dupek związał mi ręce, jakbym była jakimś pieprzonym towarem. A teraz siedzi sobie naprzeciwko mnie i jak gdyby nigdy nic rozmawia z kimś przez telefon. Patrzę w okno, ale wręcz czuję, jak co jakiś czas przenosi na mnie swój zimny wzrok. Miałam nigdy więcej nie dawać sobą pomiatać, a teraz co? Boże... To jest popieprzone.

Ostatnie ZlecenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz